Po śmierci bp. Ignacego Jeża. Tygodnik Powszechny, 28 października 2007
– Ksiądz Arcybiskup przejął coś od niego w stylu bycia biskupem?
– Chciałem się nauczyć bardzo dużo, a czy się udało, to nie mnie oceniać. Jednej rzeczy się nauczyłem na pewno, mianowicie optymistycznego spojrzenia na świat. Kiedy biskup Jeż słyszał, jak księża mówią, że „są trudne czasy" i „nic się nie da zrobić", mówił: „krzywdzicie tych, którzy naprawdę żyli w trudnych czasach. Ja żyję 90 lat, przeżyłem obie wojny, obóz koncentracyjny, czasy stalinowskie: zawsze wtedy mówiono, że są trudne czasy. Nie usprawiedliwiajcie swojej bezczynności, tylko się bierzcie do roboty".
Mimo swoistego majestatu, jaki go otaczał, miał dobry kontakt z księżmi. Był bezpośredni, znał ich, chętnie odwiedzał, a oni go lubili. Także pod tym względem to był dla mnie wzór prowadzenia diecezji. Kiedy narzekaliśmy, że w parafiach nie idzie tak jak powinno, mówił: „Zrozum, musisz pracować z takimi ludźmi, jakich masz". To jest mądrość życiowa! Przecież współistnienie dobra i zła będzie tak długo na świecie, jak długo będzie na nim człowiek, zraniony grzechem pierworodnym. Łatwo wymarzyć sobie czyściutki od zła świat, a to wbrew przypowieści o pszenicy i kąkolu. Pan Jezus mówi: pozwólcie im rosnąć aż do żniwa.
– Czyli nie obrażać się na rzeczywistość?
– Tak, a przecież biskup Jeż przeżył naprawdę trudne życie. W czasie II wojny światowej pracował jako wikary koło Chorzowa, w Hajdukach. Za odprawienie Mszy w intencji zmarłego w Dachau proboszcza sam trafił do tego obozu. Żył tam prawie cztery lata. Potem było wyswobodzenie, tułaczka po Zachodzie, powrót i rektorowanie Małemu Seminarium w Katowicach, które ostatecznie zamknęli komuniści. Dalej praca w Gorzowie, gdzie powstała administratura apostolska o powierzchni jednej siódmej Polski powojennej, a później, w '72 roku, kiedy administraturę podzielono na trzy części, wyjazd do Koszalina, na gołą ziemię, żeby tworzyć diecezję. Był tam biskupem 20 lat. Zakończył wspaniale, bo przyjęciem Papieża w 1991 r.
– Powtarza Ksiądz Arcybiskup, że biskup Jeż stawiał mosty między ludźmi. Co to znaczy?
– Chodzi przede wszystkim o naprawianie powojennych stosunków z Niemcami. Zauważył to prezydent, który wręczył mu na 70-lecie kapłaństwa Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski (parę lat wcześniej biskup otrzymał też najwyższe odznaczenie państwowe od rządu niemieckiego).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.