Polscy „Sprawiedliwi" często żyją w biedzie. Tygodnik Powszechny, 28 października 2007
Pod koniec marca tego roku szkoła podstawowa i gimnazjum we wsi Markowa na Podkarpaciu otrzymała imię rodziny Ulmów. Ulmowie w czasie wojny pomagali ośmiu Żydom. Zapłacili życiem: Niemcy nie oszczędzili ani Wiktorii Ulmowej, która była w ciąży, ani sześciorga jej dzieci. Pośmiertnie przyznano im tytuł „Sprawiedliwych", a od 2003 r. trwa proces beatyfikacyjny.
Przez moment wydawało się, że za przykładem władz Markowej pójdą następni. Imię „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata" miało nosić gimnazjum w Kłodnicy Dolnej w Lubelskiem. Miało, ale – jak pisze lokalna „Gazeta Wyborcza" – nie będzie, szkoła wycofała się z pomysłu. Powodu oficjalnie nikt nie tłumaczy. „Sprawiedliwi" nie spodobali się ponoć w podstawówce, z którą gimnazjum ma tworzyć zespół szkół. Za bardzo kojarzyli się z „obcą narodowością".
– Sytuacja ta pokazuje, że jest jednak problem. Pytanie: lokalny czy ogólny? – zastanawia się historyk Dariusz Libionka z Centrum Badań nad Zagładą Żydów. – Raczej lokalny, występujący najczęściej właśnie w małych miejscowościach. Z perspektywy warszawskiej wygląda to inaczej.
Libionka uważa, że „kłopot" ze Sprawiedliwymi" może wynikać z ich instrumentalizacji w czasach komunizmu, gdy popularna była propaganda o masowej pomocy Polaków. Medal przyznawany przez Yad Vashem nie był wtedy jednak dobrze widziany – jako odznaczenie obce, i to izraelskie. Do tego dochodzi wciąż żywe przekonanie, że na pomocy dla Żydów można było się wzbogacić. Niektórym trudno uwierzyć, że można ryzykować życiem swoim i rodziny za darmo. Rzekome bogactwo budzi zazdrość i niechęć.
Tymczasem „Sprawiedliwi" często sami potrzebują pomocy.
Anna Drabik, przewodnicząca Stowarzyszenia Dzieci Holokaustu, „Sprawiedliwymi" zajmuje się od drugiej połowy lat 90. – Wtedy „Sprawiedliwi", zaawansowani wiekowo, zaczęli sami potrzebować pomocy – opowiada. – Na święta zanosimy im paczki i życzenia, pomagamy w kupnie leków. Ale dla nich ważne jest też towarzystwo; chcą, by ich odwiedzać, często czują się samotni.
Poza Warszawą Dzieci Holokaustu mają siedziby w Łodzi, Krakowie, Wrocławiu i Gdańsku. Tam, gdzie ich nie ma, działają „łącznicy", którzy starają się dotrzeć do wszystkich „Sprawiedliwych". Gdzie nie ma „łączników", paczki wysyłane są pocztą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.