Największym problemem Ameryki Łacińskiej nie były totalitaryzmy, lecz bieda i dyktatury. Tygodnik Powszechny, 6 stycznia 2008
Michael Löwy twierdzi, że w żadnym wypadku – jak to czasem bywa, gdy rozważa się kwestię teologii wyzwolenia – Kościół nie był podzielony na obozy „rewolucyjny” i „kontrrewolucyjny”. Między tymi ekstremami jest jeszcze wiele odcieni, a podziały przebiegają zarówno horyzontalnie, jak i wertykalnie.
Na pytanie o te podziały, które zadałem prof. Enrique Dusselowi, argentyńskiemu filozofowi i historykowi, autorowi książek o latynoamerykańskim Kościele (zobacz rozmowa obok), padła odpowiedź: – Kościół jest jeden, ale można mówić o różnej postawie ludzi Kościoła.
Odpowiedź niby banalna, w końcu podobną konstatację można wygłosić np. o Kościele w krajach komunistycznych. Wrażenie banalności zniknie, gdy uwzględnimy kontekst: otoczenie społeczne, kulturalne, polityczne. Największym problemem Ameryki Łacińskiej nie były nigdy totalitaryzmy, ale strukturalna bieda, kwestia elit i formowanych przez nie krwawych reżimów, które opierały się każdej próbie wyjścia z tej pułapki społecznej.
Według Komisji Gospodarczej ds. Ameryki Łacińskiej i Karaibów przy ONZ, prawie 40 proc. mieszkańców regionu – tj. 210 mln osób – żyje w biedzie, a kolejne 15 proc. (80 mln) w biedzie ekstremalnej. Ameryka Łacińska to najbardziej spolaryzowany kontynent świata: najbardziej „równy” pod względem rozpiętości dochodów kraj w Ameryce Łacińskiej jest bardziej niesprawiedliwy niż najbardziej niesprawiedliwy kraj w Europie Środkowo-Wschodniej. Według tejże Komisji, 7 na 10 miejsc pracy w regionie znajduje się w sektorze nieformalnym. Sytuacja ta, wynikająca z historii, wymaga zupełnie innego spojrzenia, także ze strony Kościoła, niż np. w Europie.
Takie inne spojrzenie zaczęło rozwijać się w Kościele – ściślej: w jego części – po Soborze Watykańskim II (1962-65) i spotkaniu biskupów w kolumbijskim Medellín w 1968 r., na którym potępiono zarówno kapitalizm, jak i socjalizm. W wyniku studiowania latynoamerykańskiej rzeczywistości społecznej wykrystalizowała się postawa, której osią jest odkrycie, że bieda nie jest jedynie rezultatem woli czy decyzji indywidualnej człowieka, lecz ma charakter strukturalny, a walka z nią nie jest kwestią pracy charytatywnej i dobroczynności, lecz politycznego zaangażowania i organizacji.
Ten typ analizy społecznej przeciwstawia się spojrzeniu na biedę oczami Thomasa Malthusa (gdzie bieda jest winą samego biednego) czy teorii modernizacji Waltera Rostowa i „rozwoju przez etapy”, i podkreśla, że w sytuacji polaryzacji społecznej i strukturalnego „rozwoju niedorozwoju” wyjściem może być nie tylko walka z biedą, ale nawet poszukiwanie innego systemu społeczno-ekonomicznego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.