Jezus mógłby zbawić świat przez to, że urodził się na nim i zerwał jedną różę, mówiąc że jest piękna. Wybierając śmierć taką jak nasza odnalazł nas... Tygodnik Powszechny, 16 marca 2008
Jezus się podnosi i okazuje się, że pomocna dłoń już czeka, tyle że jest przymuszona do działania: Szymon z Cyreny wraca z pola i okazuje się, że musi jeszcze pomagać jakiemuś obcemu. Po prostu samo życie...
To jest bardziej skomplikowane. Sama pomagam, ale też pomoc przyjmuję, bo mam swoje lata i coraz gorzej widzę. Dlaczego zakładamy, że jeżeli ktoś musi pomagać, bo np. płacą mu za to, na pewno nie chce tego robić? Może najpierw nie chce, a potem już chce? Na ludziach przyjmujących pomoc spoczywa odpowiedzialność formowania swoich pomagierów. To brzmi okrutnie – człowiek w ciężkiej sytuacji jeszcze ma wychowywać, by pomagający zrobili to dobrze. Jednak całe moje doświadczenie mówi mi, że najszczęśliwsi są ci potrzebujący pomocy, którzy zdobywają się na to, by być dawcami; którzy tak przyjmują pomoc, że pomaganie im staje się ważnym życiowym doświadczeniem – czymś, co się wspomina z wdzięcznością.
Jako wolontariuszka hospicyjna opiekowałam się kiedyś pacjentem z porażeniami. Układałam go, a on powiedział: „O, pani nie przy mnie pierwszym robi”. To prawda, Irena Grzegorczyk, młoda sparaliżowana kobieta, nauczyła mnie tego, bo cierpliwie mówiła, kiedy jest jej dobrze, a kiedy źle; uświadomiła mi, że dotykam żywego człowieka – nie ręki czy nogi, ale osoby. Tyle że ten potrzebujący musi się nade mną zmiłować – inaczej będę robić źle, nawet nie chcąc robić źle.
Weronika zdaje się robić wszystko perfekcyjnie.
Piękna stacja, w której jest obraz zasadniczej prawdy – święte oblicze zostaje we wnętrzu tych, którzy się do niego zbliżają jak do świętego i chcą je oczyścić.
Dowód na to, że zawsze można coś zrobić. Weronika nie mogła anulować wyroku czy wziąć krzyża, ale mogła otrzeć twarz.
Tak, ale z drugiej strony Jezus musiał się zatrzymać i kaźń trwała kilka chwil dłużej. Czasami trzeba znieść usługi ofiarowane w dobrej intencji, które w gruncie rzeczy dokładają męki. To najsubtelniejsza z usług, jaką można Mu było w tamtych okolicznościach wyświadczyć, ale zarazem okropna żmuda i zawracanie głowy wówczas, kiedy liczą się już tylko minuty. Kto jednak przyjmuje dobre uczynki tak, jak On przyjął – zniesie jeszcze i to, a nawet cudem wynagrodzi.
Kolejny raz widać, że kto nie mówi „nie”, może mieć nadzieję na obdarowanie. Nie stawajmy na palcach, by powiedzieć „tak”, bo gdy zadanie nas przerośnie, będzie wstyd. Wielu ludzi potknęło się na tym, że pojmowana maksymalistycznie religijność obarczała ich poczuciem winy, gdy nie dostawali do narzucanych przez nią wymogów. Albo uczyli się fikcji, jakby to było wszystko jedno, co się Panu Bogu mówi, mimo że cała Biblia uczy, że z Bogiem rozmawia się tylko poważnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.