Jezus mógłby zbawić świat przez to, że urodził się na nim i zerwał jedną różę, mówiąc że jest piękna. Wybierając śmierć taką jak nasza odnalazł nas... Tygodnik Powszechny, 16 marca 2008
Anna Mateja: Pójdziemy Drogą Krzyżową?
Halina Bortnowska: A mamy inny wybór? Nie skupiajmy się jednak nadmiernie na porównaniach między tamtą Drogą a naszym życiem – bo w pewnym momencie zacznie się to odbywać kosztem rzeczywistego towarzyszenia. Okaże się, że rozmyślamy nad sobą czy towarzyszami niedoli, a nie nad Nim.
Po co ta teatralizacja – dlaczego tak zależy niektórym, by iść Jego śladami, przejść tę samą drogę, a nawet dopowiadać sobie opowieści, których nie ma w Ewangeliach?
Ludzie chcą mieć kontakt z historią, trochę na przekór historii. Zrobić coś, by to, co było, znów stało się rzeczywistością. Nasze obcowanie z historią Jezusa ma przezwyciężać czas – to nie jest tylko wyobrażenie czy teatr. Zresztą jestem prawie pewna, że tę drogę wyobrażamy sobie błędnie, bo relacje ewangeliczne nie epatują krwawymi detalami. Istotniejsza jest nasza wola, by wejść z Nim na tę drogę, nie zostawić Go. Gdyby to była tylko gra wyobraźni, obcowalibyśmy z wyobrażeniem, ale ponieważ włącza się w to miłość, obcujemy z Nim rzeczywistym. To trochę tak jak przy dokonywaniu pokuty – nie spowodujemy, że się odstanie, co się stało, ale możemy to naprawić, realnie i prawdziwie.
Mamy więc szansę na porozumienie z Nim poza czasem i okolicznościami?
Tak może być. Przez odtwarzanie tamtej Drogi i namysł nad sobą – w sposób, którego nie potrafimy opisać ani przekonać kogoś, kto tak nie uważa. Mimo to może warto o tym porozmawiać, choć tak naprawdę wolałabym robić coś innego i jak najszybciej muszę do tego wrócić – pisać list, na który ktoś czeka, albo „samorekolekcje”, jakie zamieszczam na swoim blogu. Ale już zapadła decyzja.
Droga rozpoczyna się od wydania wyroku skazującego na śmierć. Niesłusznego, niesprawiedliwego.
A bywają w ogóle sprawiedliwe wyroki? Nawet jeśli są, przerażają z powodu swojej nieodwoływalności. Nieprzypadkowo niektóre diagnozy lekarskie ludzie też uważają za wyrok. Tu nie ma się co wymądrzać: kto nie usłyszał wyroku siebie dotyczącego, nie wie, jak to jest, gdy dowiaduje się prawdy o tym, co go czeka. Dobry łotr, wisząc na krzyżu obok Jezusa, mówi, co prawda, że zasłużył na taki los, ale chyba tylko w wielkim natchnieniu Ducha można powiedzieć o sobie tak straszną rzecz! Jezus skupia się zresztą na współcierpieniu tego człowieka, nie zajmując się kwestią winy czy niewinności. Po prostu: „Dziś ze mną będziesz w raju”. Kropka.
Przy pierwszej stacji próbujemy zrozumieć tajemnicę wydania wyroku na Jezusa, kiedy okazuje się, że nawet On nie jest w stanie wydobyć się z miażdżących trybów świata. Z doświadczenia wiemy jednak, że jedne tryby chodzą ślepo, inne są precyzyjnie sterowane, ze złą intencją, choć wolę tego w konkretnych przypadkach nigdy nie podejrzewać. Może lepiej mówić, że wszystkie są ślepe? Że ci, którzy starannie celują, czynią to w zaślepieniu?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.