Czy Gdańsk leży dziś na Kaukazie?

Celem militarnej akcji Moskwy jest obalenie prezydenta Saakaszwilego, podporządkowanie Gruzji i zmuszenie jej do rezygnacji z aspiracji euroatlantyckich. Tygodnik Powszechny, 17 sierpnia 2008



Wojna (także) informacyjna


Kreml nieustannie dawał więc do zrozumienia, że nie odpuści. A zdyskredytowanie Gruzji na arenie międzynarodowej pozwoliłoby mu zniweczyć ambitne plany wejścia do NATO.

Sprowokowana przez Rosję – co do tego nie ma wątpliwości – gruzińska interwencja w Osetii stała się dla Moskwy wygodnym pretekstem do rozprawy i z niepokornym Saakaszwilim, i z proamerykańską Gruzją.

Zauważmy: Rosja przez cały czas podkreślała, że uznaje integralność terytorialną Gruzji w granicach z 1991 r. (a więc z Osetią i Abchazją). Tymczasem zaraz po bukareszteńskim szczycie NATO premier Putin nakazał swoim urzędnikom nawiązanie bezpośredniej współpracy z separatystycznymi reżimami w Suchumi i Cchinwali (nieformalnie miała ona miejsce od zarania). Teraz, po zajęciu na chwilę Cchinwali przez armię gruzińską, oznajmił natomiast, że operacja ta „postawiła ostatecznie krzyżyk na integralności terytorialnej Gruzji”. Czy to oznacza, że Rosja przestała uznawać integralność sąsiada?

Możemy tylko spekulować, jakie cele przyświecały Saakaszwilemu, gdy podejmował decyzję o szturmie Cchinwali. Może liczył na utrzymanie kontroli nad miastem i na przystąpienie do nowego etapu rozmów o statusie Osetii z korzystnych dla siebie pozycji. Być może liczył, że Rosja nie zdecyduje się na interwencję zbrojną. Może chciał też pokazać światu, że Rosja jest stroną konfliktu, a nie mediatorem, jakim chciała się przedstawiać. Tymczasem Rosjanie uderzyli żelaznym wojskiem, i to nie tylko na pozycje gruzińskie w Osetii, ale także na cele wewnątrz Gruzji.

Szum informacyjny powoduje, że trudno jest odtworzyć bieg zdarzeń w pierwszych dniach sierpnia. Gruzini twierdzą, że zostali sprowokowani, gdyż separatyści ostrzeliwali gruzińskie wsie w pobliżu Cchinwali. Strona rosyjska – że Gruzja dopuściła się agresji na terytorium chronione przez „siły rozjemcze” (tj. rosyjskie) i pogwałciła porozumienia. Informacyjny komponent wojny jest co najmniej tak samo ważny jak militarny. Obie strony obarczają się winą za straty wśród cywilów.

Wiarygodność oświadczeń strony rosyjskiej o pokojowych zamiarach została szybko podważona: rosyjska armia zaatakowała bowiem cele na terytorium Gruzji – port Poti (jest tam terminal ropociągu z Baku), lotnisko pod Tbilisi i miasto Gori. Wątpliwości co do charakteru obecności Rosji w regionie rozwiało też wprowadzenie dziewięciotysięcznego kontyngentu wojskowego wyposażonego w ciężki sprzęt do Abchazji, gdzie otwarto „drugi front” (zaatakowano Gruzinów w wąwozie Kodori).

Rosja zademonstrowała, że nie zawaha się użyć siły w obronie swoich interesów na obszarze, który uważa za wyłączną strefę wpływów. Brutalny język przemocy to ulubiony język odradzającego się rosyjskiego imperializmu. Czy uda się przetłumaczyć jego idiomy na język dyplomacji?

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...