Rozterki wokół pewnej wielkoduszności

Wypowiedź monsignore Williamsona nie jest przypadkową gafą, lecz przejawem sekciarskiej mentalności.Mamy do czynienia z wirusem paranoidalnego postrzegania świata, kombinacją strachu i agresji, atakującym tych, którzy stracili zdolność komunikacji ze światem. Tygodnik Powszechny, 22 lutego 2009


Mówiąc dokładniej: nie może być ekskomunikowany nawet za swoje poglądy religijne; w konflikt z prawem kanonicznym wszedłby dopiero wtedy, gdyby swoje poglądy teologiczne, sprzeczne z oficjalną nauką Kościoła, upowszechniał publicznie jako nauczanie Kościoła – ale i wówczas (w przypadku osoby duchownej) miałaby miejsce raczej suspensa, a w przypadku nauczyciela – zakaz nauczania na uczelniach teologicznych, aniżeli ekskomunika.

Zdjęcie ekskomuniki ze schizmatyckich biskupów znaczy w praktyce tylko to, że mogą oni przystępować do spowiedzi i Komunii świętej; nie oznacza to jednak akceptacji ich poglądów ani powierzenia im urzędu biskupiego czy jakiegokolwiek innego w Kościele katolickim.

Być członkiem Kościoła to nie znaczy być członkiem partii politycznej o obowiązującej ideologii lub członkiem instytucji akademickiej, wymagającej pewnego poziomu wypowiadania się na tematy specjalistyczne, ani (na szczęście) członkiem sekty o jednobarwnej duchowości i zuniformizowanej ideologii religijnej.

Być członkiem Kościoła – znaczy należeć do pluralistycznej pod każdym względem rodziny, obejmującej cały glob, w której człowiek zgodnie z zasadami statystycznego prawdopodobieństwa znajdzie, jeśli zada sobie trud szukania, zarówno ludzi, którzy mentalnością oraz poglądami politycznymi, religijnymi i naukowymi są mu bliscy, jak i takich, którzy będą go irytować bardziej niż nieznośni krewni. Kościół nie deklaruje, że jest „związkiem sprawiedliwych” (tak nazywała się pierwsza komunistyczna partia świata), ale przyznaje, że jest wspólnotą ludzi grzesznych.

Akt drugi: podwójne „ale”

Druga faza we wspomnianym przypadku nastąpiła wtedy, gdy wielu zainteresowanych przeszło przez to, co na temat poglądów Williamsona (nie tylko o Holokauście, ale np. o 11 Września czy sytuacji kobiet) może dowiedzieć się każdy, kto potrafi posługiwać się internetem.

Fakt, że nie zadali sobie tego trudu odpowiedni urzędnicy instytucji watykańskich, jest zdumiewający. Czy świadczy to o ich lenistwie, nieudolności, braku zainteresowania? Inne warianty (jakoby ludzie ci chcieli świadomie „podpuścić” Papieża albo że tego rodzaju poglądy w ogóle im nie przeszkadzały) pozostawmy raczej zwolennikom teorii spiskowych.

Z uczuciem ulgi wysłuchaliśmy także słów samokrytyki z ust sekretarza Bertonego, drugiej osoby w Watykanie, że to faktycznie Watykan zawiódł – podobne słowa usłyszeliśmy w całym Kościele, od kurialnych kardynałów aż po wielu europejskich biskupów, nie wyłączając praskiego kardynała Miloslava Vlka. Polityka personalna Stolicy Apostolskiej kilkakrotnie w ostatnim czasie „zazgrzytała” – wspomnijmy nominację arcybiskupa warszawskiego, który musiał zrezygnować, ponieważ ujawnione zostały tajemnicze cienie jego przeszłości.

Jednak „casus Williamsona” wskazuje na coś głębszego. Czy fakt, że człowiek o tego typu mentalności i ludzkim formacie może zostać biskupem, nie mówi nam czegoś o samym Bractwie św. Piusa X (mimo że jego przełożeni zdystansowali się wobec konkretnych sformułowań)?

Wypowiedź Williamsona nie jest przypadkową gafą, lecz przejawem sekciarskiej mentalności, która w tych właśnie kręgach doprowadziła do działań schizmatyckich, a po oderwaniu się od Kościoła katolickiego jeszcze bardziej się rozszerzyła. Jest to ów wirus paranoidalnego postrzegania świata, kombinacja strachu i agresji, atakujący mentalność grup społecznych, które utraciły zdolność komunikacji z otaczającym światem i jego kulturą.

Trzeba uświadomić sobie podstawową różnicę między Kościołem a sektą. Kościół musi udźwignąć określone zasoby kompromisu i tolerancji zarówno we własnych szeregach (mieć świadomość, że jest „wspólnotą grzeszników”), jak i w stosunkach ze światem (gdzie nie może wykopywać nieprzekraczalnego rowu, lecz musi tolerować szarą strefę „częściowo zidentyfikowanych”). Sekta przeciwnie: powstaje i upada na skutek ostrego rozgraniczenia między „my” (czyści, niedocenieni przez świat) i „oni” (opętani przez diabła, zło i świat tkwiący w herezji), a żyje z negacji.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...