Wypowiedź monsignore Williamsona nie jest przypadkową gafą, lecz przejawem sekciarskiej mentalności.Mamy do czynienia z wirusem paranoidalnego postrzegania świata, kombinacją strachu i agresji, atakującym tych, którzy stracili zdolność komunikacji ze światem. Tygodnik Powszechny, 22 lutego 2009
Radykalni lefebryści odłączyli się od Kościoła, jednak i po tej schizmie pozostał w Kościele pewien procent katolików, którzy nie poszli wprawdzie w ślady lefebrystów, lecz mimo to zachowali ich mentalność, duchowość i teologię. Zwłaszcza tym ludziom zależało bardzo, by schizma została przezwyciężona – i mogłoby się wydawać, że niektóre decyzje Benedykta XVI (stworzenie większej przestrzeni dla zwolenników przedsoborowej liturgii łacińskiej i obecne zniesienie ekskomuniki) są odpowiedzią na owo pragnienie jedności.
Wydało się, że te posunięcia paradoksalnie spełniają też zwolenników „ducha Soboru”, czyli jedności Kościoła jako „pogodzonej różnorodności”. Obserwując jednak reakcję lefebrystów i ich sympatyków na te właśnie kroki, nie widzimy na razie zdolności i chęci do pogodzenia się z różnorodnością. Papieski „akt miłosierdzia” traktują oni nie jako wezwanie do skruchy, lecz raczej jako przejaw skruchy ze strony Kościoła – to nie oni wracają do Kościoła, ale Kościół wedle ich mniemania w końcu kaja się i powraca w ich szeregi i na ich szlaki.
Cieszę się, że z ust najwyższego przedstawiciela czeskiego Kościoła wyszedł głos ostrzegawczy: ostrożnie z przebaczeniem bez skruchy, z pojednaniem bez nawrócenia. Łatwe i powierzchowne traktowanie przebaczenia, będące bagatelizacją, niedostrzeganie i szybkie zapominanie tego, co się wydarzyło, znamy już z niewydarzonych połowicznych „rozliczeń z przeszłością” po upadku komunizmu.
***
Uzasadnione są tutaj krytyczne pytania. Czy „przypadek Williamsona” nie jest ostrzeżeniem? Czy wspaniałomyślna (ale nieco pochopna) wielkoduszność wobec wspomnianych schizmatyków nie jest dla Kościoła bardziej zagrożeniem niż wzmocnieniem? Czy wraz z nimi nie powróci do Kościoła niebezpieczny wirus triumfalizmu i sekciarskiej nietolerancji?
Przed Kościołem, jeśli chce kroczyć drogą Soboru oraz śladami wielkiego i odważnego Jana Pawła II, stoi w chwili obecnej pilne i rzeczywiście „historyczne” zadanie: być w świecie pełnym przemocy (a teraz jeszcze zagrożonym możliwymi konsekwencjami ogólnoświatowego kryzysu gospodarczego) aktywnym uczestnikiem głębokiego dialogu międzyreligijnego, długotrwałej terapii i profilaktyki w związku z wykorzystywaniem religii do krzewienia nienawiści.
Jeśli Kościół będzie nadal szedł w tym kierunku, może w dzisiejszym świecie odegrać równie pozytywną rolę, jak po upadku Rzymu i najeździe barbarzyńców, kiedy to małe narody wychowywał nie tylko w wierze i moralności chrześcijańskiej, ale także zachował i przekazał najcenniejsze skarby starożytnej cywilizacji: grecką filozofię i prawo rzymskie, tworząc w ten sposób podstawy wielkiej europejskiej kultury chrześcijańskiej. Lefebryści i ich sympatycy znani są jako ci, którzy właśnie tę inicjatywę Kościoła ze wszystkich sił hamują, odrzucają i demonizują.
Dialog pomiędzy religiami zakłada oczywiście także „wewnątrzkościelny ekumenizm” – ale właśnie dlatego na polu pojednania wewnątrz Kościoła katolickiego trzeba działać odpowiedzialnie i ze świadomością szerszego kontekstu.
Przeł. Andrzej Babuchowski
*****
Ks. TOMÁŠ HALÍK (ur. 1948) jest czeskim filozofem, psychologiem i teologiem, jednym z najwybitniejszych myślicieli współczesnego Kościoła. W czasach komunizmu pracował m.in. jako terapeuta osób uzależnionych, a w 1978 r. został tajnie wyświęcony na księdza. Dziś jest duszpasterzem akademickim, rektorem praskiego kościoła Najświętszego Salwatora, rektorem Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej, wykładowcą Uniwersytetu Karola i licznych uczelni zagranicznych (m.in. Oksfordu i Cambridge). Opublikował wiele książek, z których część ukazała się po polsku nakładem wydawnictw WAM i W drodze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.