Dlaczego jedne kościoły pękają w szwach, inne zieją pustką? Dlaczego wokół o. Góry zbierają się tysiące młodych ludzi, a o. Kłoczowski nie czyta z ambony listów Episkopatu? Jeśli zatrzymać się na poziomie deklaracji, powstaje obraz idylliczny. Spróbujmy zejść głębiej Tygodnik Powszechny, 15 marca 2009
Sakramenty
Tym, co umożliwia chrześcijaninowi czynienie dobra i podążanie drogą do zbawienia, są oczywiście – to drugi element wspomnianej triady – sakramenty: widzialne znaki niewidzialnej łaski. Według najnowszych badań tzw. dominicantes i communicantes (badania polegają na liczeniu wiernych w kościołach), prowadzonych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, w niedzielnych Mszach uczestniczy 38 proc. katolików (poprzednio: 44 proc.), a do Komunii przystępuje ponad 17 proc. Badania te, prowadzone od 30 lat, przynoszą wyniki podlegające niewielkim tylko wahaniom.
Wystarczy jednak przypomnieć rozziew między sferą deklaracji a czynów, żeby dojść do problemu rytualizacji. Szczególnie przy legalistycznym podejściu księży (kiedy wymagają np. wypełniania kartek do spowiedzi), celem wiernego nie staje się już sakrament, ale spełnienie oczekiwań przypisanych do „roli katolika”. A jeśli nie rozumiemy, czym jest dany sakrament (tu ponownie pojawia się problem braku katechezy dorosłych), zdajemy się tylko na łaskę, która z niego wypływa.
Obraz trzeba uzupełnić elementami, które mogą pomóc w duchowym przeżyciu sakramentów. Na pierwszym miejscu oczywiście znajduje się liturgia. Morze farby drukarskiej wylano już na wyliczanie zaniedbań w tej dziedzinie (postawmy tylko jedno pytanie: dlaczego kapłani tak rzadko sięgają do kanonu rzymskiego, niemal zawsze posługując się najkrótszą i najprostszą formułą drugiej modlitwy eucharystycznej?). Benedykt XVI liczył, że przywrócenie do łask Mszy trydenckiej korzystnie wpłynie na jakość odprawiania tej posoborowej. Na razie skutków nie widać. Wiadomo jednak, że tam, gdzie Mszę odprawia się z pietyzmem, ludzie przychodzą tłumnie, chociaż „odstać” muszą dłużej.
Efekt zaniedbań znamy: sakramenty bądź nabierają znaczenia magicznego, bądź stają się pustym rytuałem. Wejście do kościoła jest wkroczeniem na magiczny teren, na którym dokonują się magiczne rzeczy...
Miłosierdzie
Kolejnym elementem w układance jest sposób traktowania księży przez przełożonych. Czasem czuć tu chłodny oddech korporacyjnych posunięć: „im lepszy, tym bardziej trzeba go wycisnąć”. Im biskup więcej zadań nałoży na zdolnego księdza, tym ten ma mniej czasu na życie duchowe i modlitwę. Kapłan staje się działaczem społecznym – świadkiem wartości, a nie miłości Chrystusa. Kościół ze wspólnoty ubogich, która wie, że jej królestwo jest nie z tego świata, przepoczwarza się w usługodawcę zbijającego kapitał społeczny.
Inna wersja: proboszcza, za którego obecności parafia odżyła, co kilka lat przenosi się do parafii nowej, stawiając na głowie powoli zawiązującą się wspólnotę.
Na szczęście w środowiskach katolickich prężnie rozwija się ruch ekonomii społecznej. Przykładem działalność Caritas i jej lokalnych oddziałów, ale też innych inicjatyw, np. Zakładu Adaptacji Zawodowej na terenie Domu Matki i Dziecka w Opolu, Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta w Gliwicach czy Wspólnoty „Chleb Życia” s. Małgorzaty Chmielewskiej. Optymizmem napawa powołanie w diecezji sandomierskiej przez bp. Andrzeja Dzięgę funduszu solidarności dla zwalnianych z pracy. Pierwsze wpłaty pochodziły z kurii i seminarium. Ale nie brakuje także „świeckich” przykładów – wystarczy zwrócić uwagę na działalność Fundacji Świętego Mikołaja.
Stefan Wilkanowicz: – Ksiądz powinien zajmować się duchową stroną działalności charytatywnej, a nie jej zarządzaniem. Wszystko inne niech prowadzą świeccy.
Bo efekt to również przybliżanie królestwa niebieskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.