Jan Paweł II wzywał, żeby takich jak my przygarnąć, ale ilu księży go posłuchało? Proboszcz się zgodził wywiesić w gablocie plakat o rekolekcjach dla niesakramentalnych, ale z ambony się o tym nie zająknął. Bo „u nas takich związków nie ma”. Tygodnik Powszechny, 2 sierpnia 2009
Ale najbardziej bolało to, że ksiądz zachowywał się, jakbym mu zajmowała cenny czas. Ja ryczę, chcę z siebie wszystko wyrzucić, oczyścić się, a on mnie pospiesza, przerywa, mówi: „To nie, to nieistotne, dalej”. W końcu wstał i powiedział: „Kwalifikuje się pani, proszę wziąć druki”. Mówię mu na to: „Może się i kwalifikuję, ale ja dziękuję, nie chcę tak”. To było nieludzkie. Nieboskie.
Wycofaliśmy się oboje – licząc, że Bóg popatrzy na nas z miłosierdziem, nawet jeśli nie będziemy mieć wyroków w dłoniach. Nie straciliśmy wiary w swoje zbawienie. Po tej kolędzie z księdzem Franciszkiem zaczęłam inaczej patrzyć na naszą sytuację. Kiedy słyszałam w Kościele inwektywy pod adresem ludzi nam podobnych, myślałam sobie, że to właśnie jest ten krzyż, który Jezus każe dźwigać i na który się sama świadomie zdecydowałam.
Wcześniej czułam się brudna i byłam przekonana, że każdy ten brud widzi. Myślałam sobie, że prawda o nas niczemu dobremu nie służy, i irytowało mnie, kiedy Bogdan bez oporów opowiadał, jakim jesteśmy małżeństwem.
Bogdan: Wiemy oczywiście, że Kościół wymyślił rozwiązanie dla takich jak my: białe małżeństwo. W naszym duszpasterstwie są dwie takie pary. Jedni w podeszłym wieku, drudzy ciężko chorzy. Mogą przystępować do komunii, ale ich proboszczowie każą im jeździć gdzieś, gdzie ludzie ich nie znają. Bo zgorszenie będzie. W miastach jest po sto kościołów, ale co, jeśli ktoś jest ze wsi? To obłuda.
Żyjemy w związku niesakramentalnym już dwadzieścia siedem lat, wiadomo, że współżyliśmy – i co, na stare lata mamy przysięgać czystość? Jak już człowiek nie może, to podpisuje przysięgę i robi z siebie herosa.
Byli też jedni młodzi, trzydziestolatkowie. Obnosili się z tą swoją „białością”. Przystępowali do komunii, trzymając się za ręce. Kiedyś dziewczyna wyznała mi, że czasem dopada ich pokusa i ona wtedy o szóstej rano ze łzami leci do konfesjonału. Śmieszyło mnie to. Jak jest kara, to niech będzie do końca.
Lubię sięgać do takiego starego tekściku księdza Malińskiego: „Nie można tkwić wczepionym w swój dawny świat. Bo i tak go coraz mniej rozumiesz. Bo się rozsypał i rozsypuje się z każdą chwilą jak rozbite kryształowe lustro. I ani nie potrafisz zobaczyć siebie takim, jakim byłeś, ani w tych okruchach nie zobaczysz tamtego świata. Nie próbuj oceniać swojej przeszłości kategoriami współczesnymi – tak siebie jak innych, jak cały tamten odchodzący w ciemność świat”.
Zamknęliśmy przeszłość. Stworzyliśmy dobry dom. Staramy się żyć uczciwie. Z sąsiadami żyjemy dobrze, nie odczuwamy z ich strony braku akceptacji. Ale głowę dałbym, że oni czują się lepsi.
Bo wiedzą, że jesteśmy z odzysku.
IMIONA I NIEKTÓRE SZCZEGÓŁY ZOSTAŁY ZMIENIONE.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.