Mówi się, że grzechem naszych czasów jest zanikanie lub wręcz zanik świadomości grzechu. Czy jednak spotęgowana wrażliwość na grzech nie przyczynia się z kolei do globalnej niewrażliwości na ludzkie cierpienie? Tygodnik Powszechny, 15 listopada 2009
Na teologii, która nie traci z oczu także sytuacji ofiar bezprawia, spoczywa nie tylko obowiązek zwracania uwagi na cierpiących i ich cierpienie, nie tylko mówienie, że rozwiązanie tej problematyki przyniesie dopiero życie w przyszłym świecie pozaziemskim. To dlatego uwaga dzisiejszych teologów uwypukla bezwarunkową solidarność Jezusa z cierpiącymi – właśnie dla uzupełnienia tradycyjnej orientacji wobec fenomenu grzechu.
Wedle świadectwa Ewangelii synoptycznych Jezus miał wyostrzony wzrok na cierpiących, chorych i wyrzuconych na bruk. Puste zapewnienia o wyrównaniu szans i nagrodzie czekającej na nieszczęśliwych i poszkodowanych dopiero w życiu przyszłym, bez angażowania się na rzecz cierpiących w eonie doczesnym, nie byłyby niczym więcej niż stabilizacją i tak już ciężkiego położenia cierpiących.
Soteriologia, czyli nauka o wybawieniu, musi iść w parze z działaniem terapeutycznym tu i dziś. Albowiem Jezus z cierpiącymi nie tylko się solidaryzował, On szukał grzeszników i zagubionych, aby ich ratować. Trzeba o tym przypominać, by nakazana solidarność z cierpiącymi i ofiarami bezprawia nie uległa wynaturzeniu w demonizowanie sprawców ucisku.
Prowokacja Jezusa sprowadza się jednocześnie do tego, że obcuje z celnikami, którzy drugich ciężko wyzyskiwali (por. Mt 9, 10-13), że zbliża się do grzeszników, np. do przychwyconej na gorącym uczynku jawnogrzesznicy, nad którą inni już wydali osąd (por. J 8, 3-11). Przykazania miłości nieprzyjaciół Jezus nie żądał li tylko jako supermoralnego imperatywu. Sam czynił to, co głosił. Już umierając modlił się za swych oprawców i na gwałt nie odpowiadał gwałtem, lecz włączał ich – mimo ich przestępstwa – w horyzont przebaczającej miłości Boga. „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią!”.
Nowa szansa
Widzimy jasno, że teologia taniej łaski nie jest bagatelizowana. W odróżnieniu od „pardon” lub „przepraszam”, którymi obficie szafujemy na co dzień, w akcie przebaczenia nie chodzi o przytaczanie racji usprawiedliwiających, które popełniony czyn minimalizują albo przykrywają. Chodzi raczej o to, aby winny zyskał wgląd w otchłań swego postępku i wyrobił sobie nań swój pogląd.
W światłach Bożej łaski może się wystawić na osąd, zająć stanowisko przeciwko sobie samemu i zainaugurować nowy początek. Widzimy, iż odpuszczenie winy nie ma nic do czynienia z tanim usprawiedliwieniem, albowiem ufa, że dana osoba jest zdolna do konfrontacji ze swą własną winą, i otwiera jej podwoje ku nowej przyszłości, traktując człowieka tak, jakby hipoteki grzechu w ogóle nie zaciągnął.
Zetknąć się ze swym czynem oko w oko w horyzoncie łaski znaczy zdobyć się na wyznanie, że ten czyn rzeczywiście się popełniło. Taka pozycja uwalnia oczywiście od nacisku złożenia winy na drugiego.
Przed kimś, komu wina jest darowana bez karnych sankcji, otwiera się szansa nowego początku. Winowajca widzi, że przed sądem przebaczenia może się ostać, ponieważ ten trybunał – jako osąd miłości – nie zmierza do zasądzenia oskarżonego, lecz pragnie go podnieść i wprowadzić na nową drogę życia.
Grzesznik przed lustrem
Takie nawrócenie pozostałoby jednak aktem niepełnym, gdyby się nie weryfikowało w zewnętrznej praktyce ze wzrokiem skierowanym na bliźniego. Ten, kto w Jezusie Chrystusie dostąpił przebaczenia, zostaje tym samym wezwany do wcielania takiegoż przebaczania na swoich życiowych ścieżkach. Przypowieść o niemiłosiernym słudze, który swemu winowajcy odmawia odpuszczenia małego przewinienia, mimo że przed chwilą jego pan darował jemu samemu ogromną sumę, pokazuje, z czym liczyć się musi ktoś, kto otrzymał dar przebaczenia, a ze swej strony nie jest gotów takiegoż przebaczenia świadczyć wobec innych (Mt 18, 23-35).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.