Mówi się, że grzechem naszych czasów jest zanikanie lub wręcz zanik świadomości grzechu. Czy jednak spotęgowana wrażliwość na grzech nie przyczynia się z kolei do globalnej niewrażliwości na ludzkie cierpienie? Tygodnik Powszechny, 15 listopada 2009
Koniec końców: chrześcijańskie orędzie o sądzie łaski posiada w sobie moc do przełamania wyśrubowanej do ostateczności „trybunalizacji” naszego życia. Ten, kto z wdzięcznością przyjmuje do wiadomości, że mimo swych błędów i słabości jest przez Boga akceptowany, ten spokojnie może przyznawać się do wszystkich swych załamań i upadków, i przejąć na siebie całość negatywnych skutków swego działania. On wie, że jego tożsamość nie zawisła od naśladowania innych mężów doskonałych, a jednocześnie uczy się wielkiej sztuki, aby nie wytwarzać sobie obrazu innych w oparciu o ich błędy i słabości, lecz widzieć w nich ludzi, którzy potrzebują przebaczenia.
To zróżnicowane spojrzenie jest decydującym aktem kultury przebaczenia i konstruktywnych zachowań wobec przewinień, z jakimi dzień w dzień jesteśmy konfrontowani. Wizja ta może także otworzyć nam oczy na szczęsne i wcale nie tak rzadkie dni naszego życia.
Streśćmy to, co zostało tu powiedziane, spoglądając na sprawę w krzywym zwierciadle. Oto groteskowy raczej wgląd w Twoje życie:
Stań się na 5 minut sabotażystą Twego życia, potraktuj siebie jako ofiarę losu i jakże zmiennych życiowych okoliczności. Polituj się nad sobą, popłacz sobie! Żałuj samą/samego siebie, iż jesteś takim, jakim jesteś. Albowiem tak ukształtowało Cię życie. Ubolewasz, że od lat masz problemy z otoczeniem. Wtedy uczyń za to odpowiedzialnych Twoich rodziców, którzy być może się rozeszli albo często z sobą się kłócili; to oni są temu winni. Masz problemy z alkoholem, z narkotykami lub innymi problemami uzależnienia? Obarcz za to odpowiedzialnością Twoje trudne albo nieszczęśliwe dzieciństwo. Skarżysz się na brak wytrwałości? Złóż odpowiedzialność na swoją słabą wolę. Łatwo czujesz się dotknięty i urażony? Uspokój się, obciąż za to drugich, którzy nigdy Cię nie kochali. Masz problemy z partnerem, dziećmi, wnukami, kolegami albo z szefem? Jasne: cała i wyłączna wina leży po ich stronie. Pamiętaj: problem to zawsze ci inni. Ty sam – przenigdy.
Jako usprawiedliwienie wszystkich Twych doznanych cierpień mów sobie zawsze: „Już taki jestem. Ja za to nic nie mogę. Gdyby drudzy byli inni, wtedy...”.
Co dla siebie zyskujesz przez taką strategię?
Jeżeli odpowiedzialność za Twoje dzisiejsze problemy składasz na swoją przeszłość, może na ciężkie i nieszczęśliwe dzieciństwo, wtedy zawsze masz pod ręką wymówkę, dlaczego Ci się tak paskudnie wiedzie. Dłonie możesz bezradnie złożyć na kolanach, albowiem za wszystkie swoje nieszczęścia i niepowodzenia odpowiedzialnymi czynić możesz drugich.
Za to, że odsuwasz od siebie odpowiedzialność, płacisz jednak wysoką cenę: pogrążasz się w uczuciach bezsilności i permanentnego strachu. Ponieważ Twojej przeszłości nie możesz uczynić niebyłą, siłą rzeczy będziesz się musiał poczuć ofiarą bez szans na poprawę swych osobistych, emocjonalnych czy finansowych okoliczności. Na swoją przeszłość będziesz się skarżył, irytował i bez końca żalił, na innych spoglądał ze złością lub zazdrością, pogrążysz się może nawet w depresji i zaczniesz myśleć o odebraniu sobie życia. Stałeś się zakładnikiem własnego przekonania, że wszystkiemu winni są inni, i w ten sposób zabagniasz i zatruwasz sobie życie.
Najgłupszą rzeczą, którą możesz zrobić, byłoby, gdybyś teraz sobie powiedział: „Przeszłość się skończyła i nie wróci. Ja kształtuję moje życie i moją przyszłość. Ja umiem zaleczyć wszystkie rany, zmienić się. To ja decyduję, kim albo czym jestem i będę. Do mnie należy decyzja, co pocznę z moimi uzdolnieniami i talentami, które otrzymałem od Boga. Ja formuję moją przyszłość, dzisiaj podejmując decyzje, które będą wpływały pozytywnie na całość mej życiowej drogi. Ja mogę się zmienić, jeśli to konieczne, mogę nadrobić, czego wcześniej się nie nauczyłem. Ja jestem kapitanem mego życia i wyznaczam kurs”.
Tego typu zdrowe i rozsądne nastawienie odmieniłoby z gruntu Twoje życie ku wartościom pozytywnym i dlatego nie należy go zalecać, jeśli w dalszym ciągu pragniesz być nieszczęśliwy.
Zapamiętaj to sobie: Uważanie siebie za ofiarę przeszłości to doskonała strategia dla dozgonnego życia w cierpieniu i nieszczęściu. Uznanie siebie samego za kapitana Twojego życia krzesze jednak siłę i wolę zmiany tego nastawienia. Cóż Cię razi i co stoi na przeszkodzie ukształtowania Twego życia wedle Twoich własnych wyobrażeń!
Każdy dzień niesie z sobą szansę na zbudowanie i urządzenie życia na nowo. Skorzystaj z niej!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.