Kiedy oglądałem spektakl o wampirach w teatrze „Roma”, to pomyślałem, że legenda o nich pokazuje tragizm losów w sytuacji, w której śmierć zostaje wyrzucona z życia, czyli na pozór raj – sto procent hedonizmu i sprzyjających okoliczności: brak chorób, brak śmierci. Don BOSCO, 11/2007
Powinno się rozmawiać z dziećmi o śmierci?
Tak, oczywiście. Dzieci są bardzo mądre. Wstrząsającym przeżyciem była dla mnie lektura wspomnień umierającego chłopca w jednym z warszawskich szpitali, który odgrywał przed swoimi rodzicami komedię zdrowiejącego dziecka, bo widział, że są tak przerażeni jego umieraniem, że nie tylko nie szukał w nich oparcia, którego nie miał szans otrzymać, ale starał się ich pocieszać. Ci rodzice de facto skazywali go na straszliwą samotność. To mocne świadectwo tego, co robimy bliźnim, przez to, że tak boimy się śmierci. Jeśli człowiek jest istotą społeczną, to nie jest nią mniej, kiedy umiera. To nie jest tak, że wtedy możemy być zamknięci, odizolowani, samotni i jeszcze otoczeni szczelnym pierścieniem kłamstwa: kłamiących lekarzy, kłamiących bliskich. Stąd też moje głębokie przekonanie, że to właśnie ta postawa jest motorem eutanazji, selektywnej aborcji, ruchów eugenicznych.
A nie jest tak, że usłyszawszy prawdę, człowiek przestaje chcieć żyć?
Nie. Mówiąc prawdę, nie trzeba odbierać nadziei. Medycyna nie daje stuprocentowej pewności. Lekarz mówi o rzetelnych rokowaniach. Nie trzeba odbierać nadziei komuś, kto chce tą nadzieją żyć, natomiast jest głęboką nieuczciwością i pozbawieniem człowieka szansy na godną śmierć, jeśli nie mówi mu się prawdy, jeśli w sytuacji, w której wszystkie dane medyczne wskazują, że życie się skończy, twierdzi się, że będzie znakomicie. Człowiek chce się pojednać z Bogiem, z ludźmi, nawet małe dziecko chce załatwić swoje sprawy z Bogiem i ludźmi, np. przekazać rowerek bratu.
Obietnica nieba wystarczy?
Żadne pocieszenie nie znosi faktu realnej nieobecności. Nadzieja na nieśmiertelność nie unieważnia problemu. Taki teolog moralista staje sobie z kredą przy tablicy i rysuje: C jak człowiek, B jak Bóg, Ż jak życie wieczne i proszę bardzo – nie ma problemu. To oczywiście bujda. Jeśli odchodzi ktoś, do kogo się przytulamy, w czyje oczy pragniemy patrzeć, z kim lubimy rozmawiać, to jest straszne cierpienie i ogromna strata. Nadzieja życia wiecznego daje nam pociechę, ale nie znosi tej prawdy, więc żałoba mieści się w chrześcijańskim rozumieniu śmierci. Chrześcijańska pociecha to nie pastylka znieczulająca, ale głębokie przeświadczenie metafizyczne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.