Nawet najwspanialsze przepisy prawne nie będą działać, jeżeli większość społeczeństwa będzie posiadała nikłą wiedzę na temat zwierząt. Im więcej wiemy o jakimś gatunku – jak żyje, jak się rozmnaża, jak opiekuje potomstwem, jak zdobywa pokarm – tym więcej praw jesteśmy mu gotowi przyznać. Znak, 6/2008
Wszystko dlatego, że prawo do cierpienia przyznajemy zwierzętom, które znamy, które są nam bliskie. Najlepiej chyba to opisał James Serpell, profesor etyki na wydziale weterynarii Uniwersytetu Pensylwanii w wydanej pod koniec lat 90. książce W towarzystwie zwierząt. To chyba zresztą najlepsza publikacja, jaką czytałem na temat relacji ludzko-zwierzęcych. Wstrząsnął mną przykład myszy. Otóż myszy laboratoryjne to dokładnie ten sam gatunek co zwykłe szare, domowe myszki. Na tych pierwszych testujemy leki, robimy na nich przeróżne doświadczenia. Towarzystwa tych drugich nie lubimy i uznajemy je za szkodniki. Z punktu widzenia zoologicznego nie różnią się one jednak niczym. Żyją mniej więcej tyle samo, mają tyle samo młodych. Nie ma wątpliwości, że ich reakcja na ból i cierpienie jest taka sama. A jednak tym laboratoryjnym gotowi jesteśmy przyznawać specjalne prawa: od regulacji dotyczących cech pomieszczeń, w jakich powinny przebywać, po humanitarne sposoby ich uśmiercania. Te „domowe” pozbawione są natomiast wszelkich praw. Każdy może na nie polować i je uśmiercać za pomocą dowolnych przedmiotów i trucizn, po których zjedzeniu dość często konają w męczarniach. Jedyna różnica polega na tym, że cierpią zwykle z dala od naszych oczu.
Bardziej porusza nas krzywda wyrządzana zwierzęciu, które znamy. Gdy ktoś katuje psa, jesteśmy bardziej poruszeni, niż gdyby dotyczyło to wilka. Gdy ktoś zabija wilka, który w końcu przypomina nam naszego psa, bardziej nas to oburza niż zabicie orła. Zamordowanie orła jest dla nas bardziej dramatyczne niż pozbawienie życia, nawet w sposób okrutny, węża. Dam prosty przykład: nie akceptujemy tego, że w krajach azjatyckich jada się psy, wywołuje to nasz wstręt, natomiast nawet najbardziej okrutne traktowanie innych zwierząt jesteśmy gotowi przyjąć jako po prostu element egzotyki innej kultury.
Jestem przekonany, że gdyby w Tatrach w równie okrutny sposób jak mały niedźwiadek (specjalnie nie piszę „miś”), który przypomina nam pluszowe zabawki z dzieciństwa, został zabity jeleń, oburzenie społeczne nie byłoby aż tak wielkie.
Przez wieki nasza wrażliwość wobec zwierząt wzrastała i zmieniało się ich traktowanie. Społeczeństwa, które uznają się za cywilizowane, narzucają sobie coraz więcej reguł prawnych, ale też i moralnych, które mają zapobiegać cierpieniu zwierząt, a przynajmniej je ograniczać.
Pomimo to prawem do cierpienia obdarzamy tylko część zwierząt. Biorąc pod uwagę liczbę gatunków żyjących na świecie, jest to nawet niewielka ich część. Tymczasem ból i cierpienie oraz czasami okrutna śmierć są udziałem wszystkich zwierząt. Niekoniecznie przyczyną musi tu być człowiek, choć na planecie, na której tak rozpychamy się łokciami, najczęściej tak jest. Cierpienie spowodowane chociażby głodem jest naturalną częścią zwierzęcego świata. Warto je dostrzegać i myślę, że tu bardzo pomaga nam wiedza. Bo tak naprawdę nawet najwspanialsze przepisy prawne nie będą działać, jeżeli większość społeczeństwa będzie posiadała nikłą wiedzę na temat zwierząt. Im więcej wiemy o jakimś gatunku – jak żyje, jak się rozmnaża, jak opiekuje potomstwem, jak zdobywa pokarm – tym więcej praw jesteśmy mu gotowi przyznać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.