Podstawowym ukierunkowaniem myślenia Arendt było poszukiwanie intelektualnych podstaw funkcjonowania w rzeczywistości, pomimo – a może właśnie dlatego – że nie da się w niej żyć. Wszystkie tradycyjne podstawy upadły. Jak mogę żyć dalej? – zapytuje... Znak, 9/2008
Według Arendt istnieją co najmniej trzy powody, dla których przebaczenie w polityce jest niemożliwe, a zatem żadne deklaracje przebaczenia, nawet rozumiane w czysto politycznym i dyplomatycznym, a nie moralnym sensie, nie mając racji bytu.
Powód pierwszy związany jest z naturą zła. Arendt pod wpływem procesu jerozolimskiego dokonała gwałtownego zwrotu w rozumieniu tego zjawiska. W opublikowanej w 1958 roku Kondycji ludzkiej pisała, że zwykle nie umiemy wybaczyć tego, czego nie możemy ukarać, a nie umiemy ukarać tego, co okazało się niewybaczalne. Domeną tych postępków, których nie można ani ukarać, ani przebaczyć, jest zło radykalne – pojęcie to przejmuje Arendt od Kanta – i wiemy tylko, że postępki te „przekraczają dziedzinę spraw ludzkich i możliwości ludzkiej władzy, niszcząc je radykalnie zawsze, kiedy się pojawiają” [9]. W Eichmannie w Jerozolimie to już nie wzorowane na Kancie pojęcie zła radykalnego, ale banalność zła jest kluczem do zrozumienia jej myślenia. W liście do Gerschoma Scholema dotyczącym tej książki pisze, iż „zło nigdy nie jest »radykalne«, a tylko skrajne” [10]. „Nie posiada ono żadnej głębi ani jakiegokolwiek demonicznego wymiaru. (…) Jedynie dobro posiada głębię i może być radykalne” – podkreśla Arendt [11].
Eichmann – pełniący w jej książce rolę modelu esesmana, ale także i przede wszystkim modelu pewnego rodzaju człowieka – jest tym uosobieniem banalności zła, które pozwala zrozumieć, dlaczego nie można w wypadku zbrodni nazistowskich mówić o przebaczeniu. Co prawda, „on po prostu nie wiedział, co robi” [12] – pisze Arendt, nawiązując zaskakująco do wypowiedzi Jezusa na krzyżu. Eichmann nie był potworem i nawet proces jerozolimski (mimo usilnych starań jego reżyserów) nie zdołał udowodnić, że jest inaczej. Był błaznem – nie tyle głupim, co bezmyślnym (sic!). I podczas gdy filozofia zna złoczyńców wyłącznie jako ludzi pogrążonych w rozpaczy, która nadaje im pewną wzniosłość, model Eichmanna sprowadza nas na ziemię. Więcej: złoczyńca jego pokroju nie jest w ogóle osobą. Wzorując się na Sokratesie, Arendt stwierdza, że jako osoba człowiek konstytuuje się w procesie myślenia i pozostaje nią w tym stopniu, w jakim zachowa zdolność do takiego właśnie ciągłego konstytuowania się na nowo. Nie ma to nic wspólnego z talentami i inteligencją, jest to po prostu rezultat myślenia. Teraz jest już jasne, że Eichmannowi nie możemy przebaczyć, ponieważ nie jest on osobą w sensie moralnym. „To nie czyn jest przedmiotem wybaczenia, lecz osoba – konkluduje Arendt. – W przypadku pozbawionego korzeni zła nie ma nikogo, komu można by kiedykolwiek wybaczyć” [13]. A skoro tak, to owa zasada stosuje się również do wszystkich jemu podobnych.
A co ze zwykłymi ludźmi? W latach 60., kiedy odbywa się proces Eichmanna, głośno mówiono już o winie niemieckiej. Nie można wybaczyć człowiekowi, u którego nie funkcjonuje sumienie – odpowiada Arendt. „Eichmann miał sumienie: (…) funkcjonowało ono w sposób zgodny z oczekiwaniami mniej więcej przez okres czterech tygodni, po czym zaczęło funkcjonować w sposób dokładnie przeciwny” [14] – gorzko kpi Arendt i dodaje, przypominając powojenne milczenie Niemców na temat zbrodni totalitaryzmu: „80 milionów ludzi broniło się przed rzeczywistością i nagimi faktami przy użyciu dokładnie tych samych sposobów: takim samym samookłamywaniem się, tymi samymi oszustwami i głupotą, jakie można było później odnaleźć w mentalności Eichmanna. Praktyka samooszukiwania się stała się tak powszechna, zyskując niemal rangę moralnego warunku przetrwania, że nawet dziś, po osiemnastu latach od upadku systemu hitlerowskiego, gdy prawie cała konkretna treść kłamstw tego systemu uległa zapomnieniu, trudno niekiedy oprzeć się wrażeniu, że zakłamanie stało się integralną częścią niemieckiego charakteru narodowego” [15].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.