Czy osoba, której zaszczepiono określone cechy, będzie mogła uznać je za część swojej osobowości i określić siebie jako wolnego autora swoich czynów? Nie wiemy. Lecz właśnie ta niemożność udzielenia odpowiedzi budzi największy niepokój Znak, 2/2009
Praktyki eugeniki liberalnej zrywają z relacją lekarz–pacjent, przenosząc akcent z celów terapeutycznych na realizację czyjegoś arbitralnego projektu. Takie podejście wyklucza dialog, zastępując go jednostronnym żądaniem. Postulowana przez zwolenników eugeniki liberalnej pełna swoboda rodziców do ingerencji w genom planowanego potomstwa daje im nieograniczoną władzę nad charakterem i predyspozycjami przyszłego dziecka. Całkiem realny wydaje się scenariusz, w którym przyszli rodzice będą wybierać w klinice z karty cech, jak z menu, płeć dziecka, jego wzrost, kolor oczu, poziom IQ, cechy charakteru czy talenty.
Tak zaprogramowany człowiek u samych początków istnienia zostanie pozbawiony autonomii i możliwości bycia niezależnym twórcą własnej biografii. W sferę jego wolności wkroczy czyjś zamiar, warunek, który rodzice stawiają jego istnieniu. W tym roszczeniu nie ma miejsca na oparte na gotowości do kochania i bezwarunkowej akceptacji oczekiwanie. Jest natomiast żądanie, które przyszłe dziecko musi spełnić, by zaistnieć. To nie samo życie osoby, nie jej ludzka godność, przynależna każdemu od urodzenia, będą miały wartość, lecz cechy, które ktoś uznał za pożądane lub użyteczne.
Zwolennicy eugeniki liberalnej odpierają te zarzuty, twierdząc, że kształtowanie młodego człowieka praktykowane jest od zawsze, tyle że innymi środkami – za pośrednictwem wychowania. Skoro i tak rodzice według własnego zamysłu układają przyszłość swojemu potomstwu, posyłając je do określonych szkół, finansując prywatne lekcje czy rozbudzając określone zainteresowania, to dlaczego nie być konsekwentnym i nie pozwolić na ulepszającą ingerencję genetyczną, która podniesie konkurencyjność dziecka na rynku pracy?
Skoro wolno posyłać dzieci przedszkolne na lekcje muzyki czy angielskiego, to dlaczego pojawia się sprzeciw, gdy chodzi o genetyczne poprawienie pamięci? Jednak stawianie znaku równości między najbardziej nawet restrykcyjnym wychowaniem a ingerencją genetyczną jest nieuprawnione. Człowiek zawsze może sprzeciwić się wychowaniu, które otrzymał.
Może się zbuntować, zerwać z domem rodzinnym, poddać terapii, pójść samodzielnie obraną drogą. Dziecko poddane manipulacji na poziomie genomu nie będzie miało żadnej możliwości odrzucenia swego genetycznego uposażenia. Zostanie zdeterminowane i uwarunkowane tym, co postanowili jego rodzice. To, co zostało zaprogramowane genetycznie, będzie wytyczać jego drogę życiową aż do śmierci. Będzie to zniewolenie, od którego nie ma ucieczki.
Spójrzmy na problem z jeszcze innej strony. Ulepszająca ingerencja w genom, która miałaby za zadanie uczynić zadość arbitralnym żądaniom osób trzecich, spowodowałaby, że dziecko już na początku swego istnienia zostałoby urzeczowione. Habermas zwraca uwagę, że dotychczas niezauważalne, bo uznawane za niezbywalne, prawo dziecka do bycia elementem żywiołowej i nieprzewidywalnej natury może w ten sposób zostać unieważnione.
Wszelkie ingerencje mające na celu projektowanie człowieka sprawiają, że staje się on w jakiejś części elementem techniki. Jakie będą tego konsekwencje? Czy nie doprowadzi to do nieobliczalnej w skutkach alienacji człowieka z własnego gatunku? Nie bez podstaw jest też pytanie, czy taka ingerencja nie zmieni jego relacji względem innych.
Hannah Arendt zauważa, że do samej istoty bycia człowiekiem należy spontaniczność, która daje światu nowość i niepowtarzalność. Według niemieckiej filozof jakiekolwiek porozumienie między ludźmi, bycie z innymi jest możliwe jedynie pod dwoma niezbywalnymi warunkami: wielości i równości. Równość zapewnia płaszczyznę dialogu, wielość rodzi potrzebę rozmowy i daje podstawę do działania. Obie mają swój początek w momencie narodzin, które rozpoczynają w świecie coś absolutnie nowego, coś, czego nie było przed nowo narodzonym ani nie będzie po nim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.