Pamiętam pierwszokomunijny egzamin. Ksiądz wziął mnie na kolana i zapytał, w jakim sklepie dostaje się łaskę uświęcającą. Po chwili namysłu odpowiedziałem, że w konfesjonale. Pamiętam też pierwszą spowiedź i oczywiście samą uroczystość Pierwszej Komunii. Nie pamiętam prezentów, bo w tamtych czasach nie były one najważniejsze. Życie Duchowe, 54/2008
Sakrament chrztu nie jest własnością księdza czy Kościoła jako urzędniczej instytucji, ale zbawczym darem Boga. Trzeba go więc sprawować godziwie, to znaczy z wiarą, że nie chodzi tu o jakąś zacną tradycję, przy okazji której wyprawia się wesołe chrzciny, ale o sprawy Boże, do których mamy przystęp poprzez wiarę. W dzisiejszych czasach coraz częściej mamy do czynienia z sytuacją, że rodzice proszą o chrzest swojego dziecka, choć sami żyją bez ślubu kościelnego, mimo że nie ma żadnej przeszkody, by go zawrzeć. Przyczyny tego stanu rzeczy mogą być bardzo różne. Zdarza się na przykład, że rodzice nie mają pewności, czy chcą być razem. Jedna ze stron lub obydwie lękają się wejścia z partnerem w związek małżeński. W takich przypadkach nie ma co przynaglać do ślubu. Trzeba raczej pomóc w podjęciu właściwej decyzji. A chrztu dziecka nie należy – moim zdaniem – w tych okolicznościach odmawiać.
Bywa też i tak, że brak ślubu kościelnego wynika z lekceważącego stosunku do zasad wiary katolickiej. Proszący o chrzest rodzice reagują agresywnie na pytania o ich wiarę i katolicki styl życia. Uważają, że z niczego nie muszą się tłumaczyć, bo to ich osobista sprawa, a ksiądz ma obowiązek ochrzcić ich dziecko, skoro tego chcą. W takich przypadkach wielu kapłanów odmawia chrztu w myśl przytoczonego powyżej kanonu prawa kanonicznego. Trzeba podkreślić, że każda niestandardowa sytuacja prośby o chrzest wymaga rozwagi oraz indywidualnego podejścia, aby z jednej strony zadośćuczynić wymogom godziwego sprawowania chrztu, a z drugiej nie zmarnować u wiernych jakiejkolwiek oznaki dobrej woli bycia w Kościele.
Chrzest wymaga wiary, ale zarazem przekazuje i rozbudza ją. W przypadku chrztu dzieci można go porównać do zasiania małego ziarna wiary, z którego – zgodnie z Bożymi planami – powinno wyrosnąć wspaniałe drzewo wiary dojrzałej. Innymi słowy, sakrament chrztu nie jest działającym automatycznie tajemnym rytem, ale początkiem drogi poszukiwania i znajdowania Boga w konkretnym życiu. Cała formacja chrześcijańska ma być odwoływaniem się do chrztu świętego jako daru i zadania. Niestety, niekiedy brakuje nam konsekwencji, a nawet świadomości, że zostaliśmy ochrzczeni. Joseph Ratzinger ubolewał, że „w zdechrystianizowanym społeczeństwie nie następuje już katechumetyczne rozwinięcie chrztu. Gdy ludzie podtrzymują tradycję chrztu jedynie dlatego, że sakrament ten nadaje początkowi życia uroczysty charakter, że go, by tak powiedzieć, rytualizuje – ale potem wewnętrznie kwestionują ten obrzęd. Chrzest jest czymś znacznie więcej niż aktem socjalizacji, jak go niejeden dziś pojmuje. Jest aktem narodzin, w którym otwiera się nowy wymiar życia” [2].
Drugim sakramentem, do którego przystępują dzieci, jest pokuta. Spowiedź poprzedza Pierwszą Komunię Świętą. Można jednak spotkać się z opinią, a także z wynikającą z niej praktyką, na przykład w niektórych Kościołach na Zachodzie, że przystępujące do Eucharystii dziecko nie potrzebuje sakramentalnej spowiedzi, gdyż nie jest zdolne do popełnienia grzechu ciężkiego, uniemożliwiającego mu przystąpienie do Pierwszej Komunii. Zwolennicy takiego stanowiska wskazują, że przymusowe poprzedzanie Komunii spowiedzią może przeszkadzać dziecku przeżyć Eucharystię jako dar Boży. Na pierwszy plan miałby wysuwać się wówczas lęk związany z wyznawaniem dziecięcych grzechów w konfesjonale. Z praktyką dopuszczania dzieci do Komunii bez uprzedniej spowiedzi można spotkać się na przykład w Kościele katolickim w Anglii.
J. Ratzinger, Bóg i świat. Z Kardynałem Josephem Ratzingerem Benedyktem XVI rozmawia Peter Seewald, Kraków 2005, s. 369.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.