Jezus nie był pacyfistą

Czasami oglądanie telewizji wiąże się z tym samym rodzajem perwersji, która charakteryzowała starożytnych Rzymian oglądających gladiatorów na arenie cyrkowej. Widocznie tkwi gdzieś w człowieku potrzeba napawania się przemocą. List, 1/2008




Dlatego jestem zdecydowanym przeciwnikiem kary śmierci. Nie wyobrażam sobie społeczności, która z czystym sumieniem deleguje kogoś do wykonywania wyroków śmierci, ponieważ tym samym przeznacza tego człowieka na psychiczne i duchowe wyniszczenie. Ktoś mądry powiedział, że każdy zwolennik kary śmierci powinien być gotowy, żeby ją samemu wykonać. Jeśli kat wypełnia sprawiedliwość ludzką i Bożą, to powinien być wszędzie przyjmowany z szacunkiem i serdecznością. Wyobraźmy sobie człowieka, który przyjdzie na przyjęcie i przedstawi się: „Dzień dobry, jestem katem”. Jaka będzie reakcja? To człowiek, który budzi grozę. W pewnym sensie on również jest kozłem ofiarnym, którego obciążono wszelkimi konsekwencjami związanymi z używaniem przemocy.


Adam – pierwszy pacyfista


Tak jak przemoc jest wulgaryzacją walki, tak pacyfizm jest wulgaryzacją pokoju. Nie należy z nim mylić chrześcijańskiej postawy negacji przemocy. Pacyfizm nie jest odpowiedzią na przejawy agresji. Jest w dużej mierze chęcią trzymania się daleko od innych cierpiących niesprawiedliwość. To wypaczenie. Czasami walka jest konieczna, bo żyjemy, niestety, na takim a nie innym świecie. Chrześcijanin nie może być bierny. Na tym polegał główny grzech Adama. W Księdze Rodzaju czytamy przecież, że stał obok Ewy, kiedy kusił ją wąż, i nic nie zrobił! To był pierwszy pacyfista.

Ten wątek podejmuje C. S. Lewis w powieści „Perelandra”. Główny bohater – Ransom – zostaje wysłany na Wenus, nazywaną przez jej mieszkańców Perelandrą. Dociera tam też człowiek całkowicie owładnięty przez złego ducha i próbuje skusić przedstawicielkę tamtejszej rasy do grzechu, którego ona nie zna. Zadaniem Ransoma jest ochronić wenusjańską Ewę, przed tym, czego ziemska się nie ustrzegła. Okazuje się, że, aby zniszczyć pokusę, musi zniszczyć kusiciela. Lewis, układając opowieść właśnie w ten sposób, pokazuje, że używanie siły w walce o sprawy Boże jest dopuszczalne w wyjątkowych sytuacjach. Charakterystyczne jest to, że używa słowa „walka”, a nie „przemoc”. Ostateczne rozstrzygnięcie ma przynieść walka na gołe pięści, którą Ransom stoczy ze swoim przeciwnikiem. Obaj ryzykują w niej życiem. Człowiek, który używa przemocy raczej nie bierze pod uwagę takiego zagrożenia.

Czy wobec tego mam prawo zabić kogoś, kto w sposób istotny zagraża innym ludziom i nie można inaczej ich przed nim uchronić? Chrześcijaństwo boryka się z tym tematem przez wieki. Jeszcze w średniowieczu pojawiła się w teologii idea wojny sprawiedliwej. Dzisiaj, w dobie broni masowego rażenia, trudno sobie wyobrazić wojnę sprawiedliwą. Zagrożenie terroryzmem również rodzi wiele pytań. Społeczność międzynarodowa ciągle musi odpowiadać na pytania, czy wolno handlować z dyktatorem albo czy wolno wysłać przeciw niemu wojska. Wielu teologów zastanawia się nad tymi problemami, zwłaszcza że w Iraku czy w Afganistanie prowadzimy wojny, które wcale nie są jednoznacznie obronne i sprawiedliwe. Czym są one usprawiedliwiane? Troską o jakieś dobro, którego niestety nie można w inny sposób zrealizować. Czy jednak wolno nam zabierać wolność ludziom tłumacząc się tym, że źle jej używają? Nawet człowiek tak głęboko świecki jak Alexis de Tocqueville odpowiadał, że nie. Tu nie ma jednej łatwej odpowiedzi.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...