Ta delikatna ironia pokazuje, jak łatwo sprowadzić mistyczne doświadczenie do erotycznego, czysto fizycznego uniesienia. I odwrotnie: jak łatwo własnym pragnieniom, emocjonalnej chwiejności czy psychopatologicznym stanom przypisać Boskie pochodzenie. List, 5/2008
W wieku dwudziestu lat postanowiła zostać karmelitanką. Nie bez sprzeciwu ojca wstąpiła do klasztoru Wcielenia w Avila, gdzie spędziła blisko trzydzieści lat życia. Ciężkie choroby, które w tym czasie przeszła, bardzo ją wyniszczyły i przysporzyły jej wiele cierpienia, ale jednocześnie - jak sama wspominała - pozwoliły jej zbliżyć się do cierpiącego Chrystusa i doprowadziły do ostatecznego nawrócenia w 1557 r. W tym też roku przeżyła największe doświadczenia mistyczne.
Lubiła modlić się w samotności. Przez długi czas ekstazy zdarzały się jej właśnie wtedy: w milczeniu, w celi, z dala od sióstr. Z czasem, gdy jej przeżycia stały się bardziej intensywne, coraz trudniej było je ukryć. Zdarzało się, że podczas modlitwy w kaplicy klasztornej wpadała w zachwyt, unosiła się nad ziemię, a wkoło niej pojawiało się tajemnicze światło. Ogarnięte paniką siostry nie wiedziały co robić, patrzyły więc w osłupieniu.
Mistyczne stany św. Teresy wyrażało także jej ciało, pisała: „Ręce stygną jakby zamrożone, niekiedy sztywnieją i wyprężają się jak kłody i całe ciało pozostaje nieruchome w takiej postawie, stojącej czy klęczącej, w jakiej zostało pochwycone (...). Dusza jakby zapomina ożywiać ciało i porzuca je jakby martwe; i jeśli zachwycenie trwa, w nerwach pozostaje uczucie bólu". W jej odczuciu taki stan mógł nieść ze sobą poważne zagrożenie nawet dla życia: „Nieraz puls jakby całkowicie ustaje, jak mówią siostry, które są przy mnie, kości rąk są jakby zwichnięte, a dłonie tak sztywne, że nie mogłabym ich złożyć. Do następnego dnia jeszcze pozostaje mi ból w rękach i w całym ciele; mam wrażenie jakby kości moje były przemieszczone".
Teresa nie zatrzymywała tych doświadczeń tylko dla siebie i zgodnie z sugestią kierowników duchowych próbowała je opisać. Swoje stany określała używając znanych jej (również z rycerskich powieści) pojęć: ekstaza, zachwycenie, porwanie, wzlot ducha, Boskie upojenie, rana miłości. Była jednak przekonana, że słowami nie da się do końca oddać wszystkiego, co przeżywała. Często posługiwała się obrazami, które przemawiały i do niej, i do wyobraźni słuchających jej sióstr. Jednym z najsłynniejszych opisów jest przedstawienie duszy jako twierdzy o wielu komnatach. Aby spotkać Boga, człowiek musi przejść od świata zewnętrznego do wewnętrznego przez kolejne pomieszczenia. Ostatnim jest siódme, w którym doświadcza się „przemieniającego zjednoczenia" z Bogiem. Trzeba więc wejść w głąb siebie, do tego miejsca w duszy, które wcześniej Mistrz Eckhart nazywał „pustkowiem", miejsca, w którym mieszka sam Bóg. To najgłębsze wejście w siebie było równocześnie przekroczeniem ludzkich ograniczeń. Teresa uważała, że przez pewnego rodzaju „wyjście poza siebie" można się z Bogiem jednoczyć - dla niej to wyjście „poza" polegało na zrobieniu w sercu miejsca Temu, którego ukochała. Aby żyła już nie ona, ale by żył w niej Chrystus (por. Ga 2, 20). Uniesienia były dla niej „zatapianiem się" w Bogu, zastąpieniem siebie - Nim. Nie była to ani ekstaza uczuciowa, ani intelektualna, ale - można by powiedzieć - egzystencjalna. „Moje życie było życiem Boga we mnie" - pisała.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.