Potrzeba samotności kiełkowała we mnie od dawna. Napisałem u o. Jana Andrzeja Kłoczowskiego pracę magisterską na temat samotności. Bezpośrednim motywem była jednak chęć odpoczynku - fizycznego i psychicznego - po szesnastu latach pracy na „pierwszej linii ognia". List, 6/2008
Co Ojciec mówi ludziom, którzy jednak proszą o jakieś wskazówki?
Zazwyczaj opowiadam o swoim doświadczeniu i podkreślam, że nie mam uniwersalnej recepty, którą mogliby zastosować wszyscy. Wielu ludzi mówi mi: „Nie, to nie dla mnie. Miesiąc, dwa - w porządku, ale rok?". Każdy ma swoją miarę. Ja wydeptałem taką ścieżkę, ale nie jest to żaden model. W moim wypadku też nie było tak, że nigdy wcześniej nie byłem sam. Wcześniej jeździłem na rekolekcje, dni skupienia. Do ślubów wieczystych i święceń kapłańskich również przygotowywałem się w milczeniu i samotności.
Myślę, że w życiu świeckim taka czasowa samotność jest nie mniej ważna. Można ją znaleźć na przykład na rekolekcjach zamkniętych. Motywy wyjazdu mogą być bardzo różne, choćby zwyczajne zmęczenie. Ważne jest nie to, dlaczego się na coś takiego decyduję, ale dlaczego w tym trwam. Odejście ze świata na jakiś czas, po to aby pobyć samemu, ma sens wtedy, jeżeli wraca się do ludzi i jest się z nimi „bardziej". Sytuacja, w której odcinam się od świata, nie jest dobra. Już mnisi egipscy w IV w. mówili, że pójście na pustynię z nienawiści do ludzi zazwyczaj kończy się źle. Cały świat, także to, co w nim złe, człowiek zabierał na pustynię i to powoli go zżerało.
Powiedzmy sobie szczerze - prędzej czy później trzeba się ze sobą spotkać, chyba że cały dzień będziemy słuchać radia i oglądać TV. Jeżeli jednak odważymy się na ciszę, to może to być niezwykle interesujące, choć wcale niełatwe, doświadczenie.
Trudno wyjechać na dłużej, jeśli ma się pracę, rodzinę...
Wtedy jest to niemożliwe. Ale można na początek spróbować zafundować sobie choćby pół cichego dnia, weekend a może nawet tydzień. Jak wspomniałem, najważniejsze jest wsłuchiwanie się w głos własnego serca i odkrywanie swoich pragnień. Ta myśl towarzyszyła mi przez cały ten czas: „być ze sobą i słuchać siebie". Jeżeli ktoś mówi mi: „Fajne, takie roczne wakacje, ja też bym tak chciał", mogę tylko powtórzyć za Mertonem: „Jeśli rzeczywiście uważasz, że to jest takie świetne, dlaczego tego nie spróbujesz?".
Bo nie mam kiedy. Bo tyle rzeczy do zrobienia…
Problem braku czasu jest wtórny. Najważniejsze jest to, czy rzeczywiście chcę, czy mi na czymś zależy. To trochę tak, jak z modlitwą. Często mówimy, że nie mamy na nią czasu. Gdyby rzeczywiście czas był tu największym problemem, to bezrobotni całymi godzinami przesiadywaliby w kościele.
Myślę, że czasem, w zabieganiu, warto odważyć się i pobyć tylko ze sobą i siebie posłuchać. Wydaje mi się, że to konieczne dopełnienie bycia z innymi ludźmi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.