Dyskretny urok starych penitencjałów

Ludzie średniowiecza traktowali życie poważnie i kochali konkret. Grzech traktowali ze śmiertelną powagą. Mówili o nim bądź jako o przestępstwie, które pociąga za sobą wyrok i karę, bądź o chorobie, na którą trzeba znaleźć lekarstwo List, 3/2009



To krótkie postanowienie dało początek prawdziwej „rewolucji duszpasterskiej". W jej wyniku praktyka regularnej spowiedzi, której owocem było odpuszczenie grzechów i możliwość przystąpienia do Komunii, stała się powszechna w całym zachodnim chrześcijaństwie. Ponieważ dla żyjących w XIII w. ludzi była ona novum, jej upowszechnianiu miały służyć liczne kazania. Kaznodzieje przekonywali w nich o konieczności wyznania win podczas spowiedzi i uzyskania rozgrzeszenia, co stanowiło konieczny warunek dostania się po śmierci do Nieba.

W jednym z XIII-wiecznych kazań czytamy na przykład o pewnej zmarłej kobiecie, jak to „stojący wokół mar księża odprawiali nabożeństwo żałobne, nagle niewiasta podniosła się i wezwawszy kapłana rzekła: «Chcę się wyspowiadać. Po śmierci bowiem miałam być uwięziona w okrutnym więzieniu, albowiem nigdy nie wyznałam jednego grzechu, z którego tobie chcę się wyspowiadać […]». Wyspowiadała się ona zatem, a po otrzymaniu rozgrzeszenia od razu zasnęła w Panu"[11].

Stopniowo zmieniał się też charakter nakładanych pokut. Coraz częściej były one raczej symbolicznym zadośćuczynieniem za popełnione grzechy niż uciążliwymi i długoletnimi umartwieniami. Spowiednicy pytali już nie tylko o popełnione grzechy, ale i ich okoliczności oraz intencje penitenta. Brali pod uwagę skruchę i żal grzesznika.

Coraz większą rolę w myśleniu o spowiedzi odgrywała też łaska i Boże miłosierdzie, a nie ludzki wysiłek w próbach wynagrodzenia Bożej sprawiedliwości popełnionego zła. W konsekwencji penitencjały zaczęły powoli znikać z kościelnych bibliotek, a ich miejsce zajęły podręczniki spowiednicze, które miały ułatwić księżom sprawowanie sakramentu spowiedzi.

Nie były one już listą grzechów i grożących za ich popełnienie kar, ale raczej przewodnikiem po pełnym zawiłości ludzkim sumieniu, w które spowiednik musiał wejrzeć, żeby móc należycie ocenić postępowanie swojego penitenta. Kapłan nadal był na poły lekarzem i sędzią, ale o wiele subtelniejszym w doborze środków zaradczych.

warto pamiętać

Penitencjały odeszły w zapomnienie. Czy mamy ich żałować? Czyż wraz z nimi nie odeszło zbyt uproszczone widzenie człowieka i jego relacji z Bogiem? Czyż dzięki XIII-wiecznej rewolucji groźny Bóg-Sędzia nie ustąpił miejsca miłosiernemu Ojcu, który nie chce, by Jego dzieci dręczyły się długoletnimi postami, niebezpieczną tułaczką i okrutnym biczowaniem? Zapewne.

Ale może warto czasem sięgnąć do tych starych ksiąg, nie po to, by według ich wytycznych walczyć ze słabościami, ale by nauczyć się od nich choć odrobiny owej powagi w podejściu do grzechu i jego konsekwencji. Aby przypomnieć sobie, że popełnione zło domaga się zadośćuczynienia. I może po to, żeby odmawiając zadany za pokutę różaniec, pomyśleć przez chwilę z szacunkiem o tych, którzy za podobne do naszych grzechy tygodniami żyli o chlebie i wodzie.

*****
Anna Zajchowska, doktorantka na Wydziale Historii UJ, mediewistka




[11]

Peregryn z Opola, [Kazanie] Na dzień świętego Franciszka wyznawcy, [w:] tegoż, Kazania de tempore…, s. 669-570.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...