W bramie kamienicy kilka słów z Dominikiem, który znowu połamał kimś łóżko i wchodzimy do mieszkania ośmioosobowej rodziny. Andrzej tłumaczy rodzicom 14-latka, do którego niedawno stracili prawa rodzicielskie, że lepszy dla niego będzie ośrodek socjoterapeutyczny. Idziemy, 19 sierpnia 2007
Jak pracować z dziećmi, z którymi już nikt nie chce pracować? Sposób na praską młodzież znaleźli pedagodzy i streetworkerzy z GPAS-u.
Wchodząc w kwadrat ulic 11 listopada, Wileńskiej, Inżynierskiej i Szwedzkiej spotykamy Konrada. Chłopak, widząc Andrzeja Orłowskiego ze Stowarzyszenia Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej (GPAS), dopomina się o piątaka. Chwilę rozmawiamy. Nie otrzymawszy pieniędzy, Konrad rzuca nam siarczyste przekleństwo. Idziemy dalej. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. W bramie kamienicy jeszcze tylko kilka słów z Dominikiem, który znowu „połamał kimś łóżko” i wchodzimy do mieszkania ośmioosobowej rodziny. Andrzej tłumaczy rodzicom 14-latka, do którego niedawno stracili prawa rodzicielskie, że lepszy dla niego będzie ośrodek socjoterapeutyczny niedaleko Warszawy, niż dołączenie do starszego brata w domu dziecka. Mają problem z podjęciem decyzji, ale w końcu się zgadzają, żeby Andrzej odwiózł go do ośrodka. Chłopak dostał więc kolejną szansę.
– Pracujemy głównie z dzieciakami między 7 i 16 rokiem życia, choć powinno się zaczynać jak najwcześniej, zanim wejdą w tzw. trudny wiek – mówi Andrzej, który od trzech lat pracuje na Pradze jako pedagog ulicy. – „Trudny wiek” to 11–13 lat, bo te dzieci przedwcześnie dojrzewają, nabierają doświadczeń specyficznych dla ludzi dorosłych. Mają w domach problemy, które wypychają ich na ulicę. To dlatego młodzież po 16 roku życia jest już bardzo ciężko resocjalizować, wycofać z jej złych przyzwyczajeń.
W GPAS-ie jest ośmiu pedagogów ulicy (w całej Polsce kilkunastu!) i streetworkerów, więc koncentrują się na dzieciach, „straconych”, które nie utrzymają się w żadnym domu kultury czy świetlicy, bo nie są w stanie podporządkować się panującym tam regułom. Dlatego GPAS, mimo że działa na Pradze od 10 lat, nie ma własnego ośrodka. – Gdybyśmy mieli lokal, nie sprostaliby rygorom i regułom, jakie byśmy musieli w nim ustalić. W ten sposób stracilibyśmy właśnie te dzieciaki, z którymi najbardziej chcielibyśmy pracować. A na Pradze jest ich, niestety, wiele. W dodatku różnią się od trudnej młodzieży z innych dzielnic stolicy stopniem zdemoralizowania – tłumaczy Andrzej. Trudno się temu dziwić skoro większość dzieci pochodzi z rodzin patologicznych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.