Ponad 120 dni wędrówki i 4,5 tys. km: Dominik Włoch, 24-letni student z Gdańska, jest bodaj pierwszym Polakiem, który prawie całą trasę do Ziemi Świętej przebył pieszo. Towarzyszyliśmy mu w drodze, publikując relacje z trasy przez 4 miesiące, co tydzień. Idziemy, 14 października 2007
Do Jerozolimy dotarli nie tak, jak sobie to wyobrażali – pieszo wchodząc w bramy Jeruzalem. Wjechali taksówką dla uniknięcia kontroli ze strony izraelskiej żandarmerii. – Dotarliśmy tak, jak Pan Bóg tego chciał – podsumowuje Dominik. Z jednej strony była radość z osiągniętego celu, z drugiej strony żal, że to już koniec pielgrzymowania. W Ziemi Świętej Dominik został jeszcze 20 dni. Najpierw z rodziną, która dotarła na ostatnie dwa dni drogi. Pieszo przeszli do miejsc, w których chodził Jezus – Betlejem, Ain-Karem, Betania. Potem przez 10 dni Dominik został sam. – Dwa dni byłem na pustelni w Ogrodzie Oliwnym – opowiada. – Cudem udało mi się dostać miejsce w jednym z domków-samotni. Pielgrzymi zamawiają tu miejsca nawet pół roku wcześniej. Dostałem kilka kluczy, w tym najważniejszy do kaplicy, gdzie w każdej chwili można było adorować Najświętszy Sakrament. – Praktycznie stamtąd nie wychodziłem. Na pustelni spędziłem dwie noce i jeden dzień. Najpierw miała być tylko jedna noc i jeden dzień. Prosiłem, bym mógł być dłużej. – Chcesz być lepszy od Pana Jezusa? On tam był tylko jedną noc – żartowała siostra zakonna, przyjmująca pielgrzyma.
Dominik pokazuje dłonie, które jeszcze dziś trudno jest domyć. Przez całą drogę w dwóch kopertach niósł ze sobą karteczki z intencjami tych, którzy prosili o modlitwę. – Każdą osobno wkładałem w szczeliny ściany, przy której paliły się świece, niedaleko grobu Chrystusa – opowiada. W drodze modlił się też za tych, którzy przysyłali intencje e-mailem i SMS-ami.
– Teraz moim marzeniem jest, aby moja wędrówka przemówiła do ludzi – planuje Dominik. Razem z Edytą Tombarkiewicz, która prowadziła stronę internetową wydarzenia, chcą założyć fundację, która poprzez pielgrzymki prowadziłaby resocjalizację nastolatków. Takie fundacje działają już we Francji. – W przyszłym roku kończę resocjalizację. Chciałbym pracować z „młodymi gniewnymi” – zdradza Dominik.
W najbliższych tygodniach „nasz” pielgrzym będzie opowiadał o swojej drodze i pokazywał slajdy w różnych miastach Polski. W listopadzie spotkanie z Dominikiem w Warszawie zorganizuje nasza redakcja. O szczegółach będziemy informować Czytelników na łamach tygodnika.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.