Polacy – podobnie jak inne narody o wysokim poczuciu własnej wartości, a zarazem szczególnie trapione przez historię – mają potrzebę wykazania sobie i innym, że nie są od innych gorsi, że jest nawet wręcz przeciwnie. Idziemy, 9 listopada 2008
Podstawowym warunkiem dążenia do własnej tożsamości wydaje mi się pewna dojrzałość. Właśnie, jak to jest z tą naszą dojrzałością? Obawiam się, że trzeba by mówić wręcz o kryzysie dojrzałości, o jakimś procesie infantylizacji współczesnej kultury (nie tylko polskiej, w ogóle europejskiej). Spróbuję wymienić parę postaw, których wspólną cechą wydaje mi się brak dojrzałości i wynikającego z niej dostojeństwa:
- Postępowanie w sposób niegodny człowieka (kłamstwo, złodziejstwo, tchórzostwo, pijaństwo, żerowanie na cudzej dobroci lub niewiedzy). Wprawdzie ludziom już od czasów Adama zdarzało się, że postępowali haniebnie, ale dzisiaj często się tego nawet nie wstydzimy.
- Chodzenie w masce, a nawet używanie paru różnych masek równocześnie: jedną maskę nosimy w pracy, drugą w życiu rodzinnym, jedną w życiu świeckim, inną jako wierzący. Tak zwanemu człowiekowi współczesnemu zarzuca się rozmaite schizofrenie, a być może chodzi. po prostu o to, że w ogóle chodzimy w maskach i już nawet nie tęsknimy za tym, żeby być sobą.
Dalej, odwaga cywilna. Powiedzieć, że jest ona cechą Polaków, to może za dużo. Niewątpliwie jednak jest ona naszym ideałem. Ale ideał raczej nie zstępuje do nizin, na których żyje szary obywatel. Polska odwaga cywilna kojarzy się raczej z Pułaskim, Rejtanem, Bielińskim, którzy wbrew naciskowi starali się spełnić swój obowiązek publiczny. Nie można ponadto zapomnieć, że mamy jednak na swoim koncie hańbę Sejmu Niemego i służalstwo sejmu grodzieńskiego, ostatniego sejmu starej Rzeczypospolitej.
Polska religijność. Funkcjonuje stereotyp, że raczej przeżywamy wiarę, niż się nad nią zastanawiamy, że wolimy się modlić niż pisać traktaty o modlitwie, że polski ksiądz jest raczej duszpasterzem niż teologiem. Coś w tym chyba jest, ale biada nam, gdybyśmy zaczęli lekceważyć teologię czy wielkie problemy metafizyczne. Natomiast zdecydowanie fałszywa wydaje mi się diagnoza ojca Woronieckiego, tak pochopnie przyjęta przez niektóre środowiska, jakoby religijność polska była sentymentalna. Chyba że sentymentalizm zarzucimy również starotestamentalnym Żydom, bo ich wiara także wydawała częstokroć bardzo marne owoce.
Szczególną cechą polskiej religijności wydaje mi się również swoisty, wewnątrzkościelny antyklerykalizm. Wystarczy przypomnieć gwałtowną niekiedy krytykę Kościoła, w imię dobra Kościoła, z jaką występowali nasi wieszczowie (np. Mickiewicz w wykładach paryskich). Albo ostry niekiedy antyklerykalizm polskiego ludu połączony z tak jednoznacznym uznaniem nadprzyrodzonego charakteru służby kapłańskiej. Ta cecha polskiej religijności też nie doczekała się jeszcze głębszego opracowania.
Nasuwa się więc pytanie: czym jest ta nasza typowo polska niechęć do głębszego poznania swojej własnej specyfiki: zaletą, czy też raczej wadą?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.