Kto zaopiekuje się naszym dzieckiem, kiedy nas już nie będzie?– pytają rodzice osób niepełnosprawnych. Kiedy trafiają do placówek Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych, zarówno ich życie, jak i życie ich dzieci przybiera bardziej kolorowe odcienie. Idziemy, 9 listopada 2008
– To są „wariacje na temat żyrafy”, a to „ptaszek gwiżdżący”. Są oczywiście dzbanki, doniczki i miseczki. Tę zrobił Kubuś przy pomocy swojego asystenta – chwali się terapeutka Ewa, prowadząca warsztaty lepienia z gliny.
Kubuś ma 27 lat, od urodzenia choruje na czterokończynowe – dziecięce porażenie mózgowe, jeździ na wózku elektrycznym, trochę się ślini i mówi niezrozumiale, nie ma pełnej kontroli nad swoim ciałem, ale tutaj jego życie nabiera sensu. Właśnie skończył swoje ostatnie dzieło, glinianą miseczkę, w której samodzielnie porobił odciski palców. Codziennie od poniedziałku do piątku jest przywożony na Karolkową, aby razem z przyjaciółmi tworzyć prawdziwe dzieła sztuki.
Warsztat Terapii Zajęciowej przy ulicy Karolkowej w Warszawie jest największą placówką spośród sześciu ośrodków Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych Archidiecezji Warszawskiej, nie licząc domu stałej opieki w Podkowie Leśnej. W sumie przebywa w nich 250 osób w wieku od 16 lat do „późnej starości”. Wszyscy uczestniczą w programie kompleksowej rehabilitacji. W ciągu siedmiu godzin mają tu zajęcia z rehabilitantami, psychologami, zabawy grupowe, ale przede wszystkim – ulubione warsztaty artystyczne.
– Przygotowujemy się do Bożego Narodzenia, robimy bombki i łańcuchy i… – tłumaczy rzeczowo Rafał. Przerywa mu Marcin: – i przyjdzie do nas Mikołaj i ubierzemy choinkę, a potem będą prezenty!
Zaraz za ścianą kolejna pracownia: św. Mikołaja. Tu tworzone są kolorowe witraże, aniołki na szkle, filiżanki i butelki, zdobione specjalnymi farbkami. Ania natychmiast zrywa się z miejsca i tłumaczy, co robi, a potem oprowadza po całej pracowni. Pokazuje swoje prace i opowiada, jak są zrobione. – To jest trudne, ale sama wymyśliłam wzór, to jeszcze nie wyschło, a tu na koniec będzie jeszcze kwiatek – mówi. Sprzedamy je na aukcji i znów będziemy robić nowe!
– Ania to prawdziwa artystka, swoje dzieła robi błyskawicznie, jeszcze kilka tygodni temu była w innej pracowni i szyła, a teraz maluje przepiękne obrazki! – chwali dyr. ośrodka Izabela Kędzierska. Na buzi 18-letniej Ani, na której widać lekkie ślady porażenia mózgowego od razu pojawia się promienny uśmiech.
Już po chwili do warsztatu wbiega 38-letni Marcin, jego upośledzenie sprawia, że mentalnie nigdy nie przestanie być dzieckiem. – Chodź! – mówi. I już jesteśmy w kolejnym pomieszczeniu. Na stole pełno małych choinek, zrobionych przez warsztat plastyczny. Nad stołem pochyla się sześć zapracowanych osób. – Co roku wymyślam nowe techniki robienia takich drzewek, teraz wykorzystujemy szyszki. Przyklejamy je do gotowych stożków, dekorujemy bombkami i srebrnymi nitkami – mówi Agnieszka, terapeutka. – Czasami pomysły podsuwają mi sami podopieczni. Kiedyś przez przypadek wylał nam się klej i „ozdobił” jedną z prac, teraz stosujemy taką technikę już taśmowo, ale w sposób kontrolowany.
Pomocnicy św. Mikołaja rozpoczynają swoją pracę już od października, aby zdążyć na grudniowe aukcje. Wtedy ponad 100 takich choinek razem z kilkuset innymi dziełami z siedmiu warsztatów pójdzie na licytację, a „honoraria autorskie” zostaną przeznaczone na materiały do kolejnych dzieł.
LEKCJA POKORY I SZCZEROŚCI
– Tego nikt z nas się nie spodziewa. Narodziny dziecka niepełnosprawnego to jest zawsze szok – mówi ks. Stanisław Jurczuk, założyciel KSONAW, a prywatnie „Wodzu”, jak nazywają go podopieczni. – Kiedy powoli mija pierwszy bunt i pytania: „dlaczego…?”, przychodzi czas na szukanie pomocy. I najczęściej rodzice trafiają do nas. Kiedy spotykają tu osoby w podobnej sytuacji, dostrzegają, że wciąż mogą być szczęśliwi.
Do sześciu placówek prowadzonych przez Katolickie Stowarzyszenie niepełnosprawnych codziennie dojeżdża 225 osób. Zaś 25 mieszka na stałe w Środowiskowym Domu Samopomocy w Podkowie Leśnej. Jest to alternatywa dla osób niepełnosprawnych, które nie mogą liczyć na pomoc rodziny. W tej chwili wszystkie miejsca są zajęte, niektórzy czekają nawet kilka lat. Zwykle bowiem miejsce zwalnia się dopiero po śmierci jednego z uczestników. Tutaj jednak nigdy nie odmawia się pomocy potrzebującym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.