Małe ojczyzny – duża ojczyzna. Świadomość narodowa a regionalna

Ziemia naszego zamieszkiwania to niejako poszerzony dom rodzinny, nasza ojcowizna, ziemia ojców. W jej obronie składa się ofiarę z życia, dla niej podejmowane są nieraz heroiczne wysiłki. Utrata ziemi ojczystej prowadzi do dezorganizacji psychicznej poszczególnych ludzi Cywilizacja, 27/2008



Współcześnie jesteśmy świadkami nieco innych działań. W okresie starań Polski o członkostwo w Unii Europejskiej coraz częściej stykaliśmy się z euroregionami – sztucznymi tworami łączącymi nieraz rozległe tereny po różnych stronach granic państwowych. Regiony te podejmowały szereg wspólnych inicjatyw, otrzymywały na nie środki zewnętrzne, ich powstawaniu towarzyszyły liczne zachęty. Nie była to tylko prosta próba organizacji współpracy terenów przygranicznych, ale często towarzyszyły tym przedsięwzięciom próby poszukiwania wspólnej historii jako elementu budowania wspólnej tożsamości.

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że tego typu działania zawsze prowadzą do podmywania tożsamości narodowej i integralności terytorialnej państw. Niekiedy towarzyszy im manifestowanie autonomii danej krainy, podkreślanie jej różnic i odrębności wobec narodu i państwa, w skład którego wchodzi. Tak więc przeciwstawianie tzw. „małych ojczyzn” „dużym ojczyznom” nie jest w dzisiejszej Europie zjawiskiem rzadkim. Obecne elity intelektualne uważają, że przechodzimy z epoki państw narodowych do epoki kontynentów, innymi słowy państwa narodowe są przeżytkiem i należy wspierać wszelkie inicjatywy, które służą ich demontażowi.

Narody są jednak tworem naturalnym i wszelkie próby zastąpienia ich sztucznymi tworami prowadzą nierzadko do tragedii, próby zaś przeciwstawienia „małych ojczyzn” dużym to cofnięcie się do czasów Siemomysła, do czasów plemiennych. Zachodzi tu prosta analogia: „mała ojczyzna” jest częścią dużej, tak jak historia mojego regionu jest częścią historii Polski, a także podobnie jak pojedynczy człowiek jest cząstką narodu, a spoiwem jest kultura narodowa.

Czynnikiem tworzenia się kultury narodowej jest także wspólna historia i utożsamianie się z nią wszystkich pokoleń, co bywało wzniośle nazywane „duszą narodu”. Pielęgnowanie historii bliskiej, historii mojego regionu – jeszcze bardziej uzmysławia mi mój związek z ojczyzną. Dostrzegam, że zburzenie zamku rycerskiego w Ziemi Świętokrzyskiej było częścią szerszej operacji wojskowej, tzw. „potopu” szwedzkiego, podczas której niszczono i łupiono Polskę, a dobra kultury wywożono, nieraz bezpowrotnie, do Szwecji.

Dostrzegam również i to, że Jan Sobieski nie wyznawał poglądu streszczającego się w znanym powiedzeniu: „Niech na całym świecie wojna, (…) byle polska wieś spokojna”, ale pomaszerował z wojskiem pod Wiedeń, by nie dopuścić do pustoszenia własnego kraju. Uświadamiam sobie, że uratował Europę, a żył tak niedaleko. Ma to również ogromny walor dydaktyczny, na co często zwracam uwagę młodzieży.

Podobnie Jan Ludwik Popławski mógł przecież administrować majątkiem, być przykładnym gospodarzem, a on swą pracą twórczą nawoływał do oparcia granic Polski na Odrze i Nysie Łużyckiej, głosił konieczność unarodowienia chłopów jako warunek odzyskania niepodległości. Historia regionu prowadzi mnie więc ku historii Polaków. Dzięki coraz głębiej poznawanej historii bliskiej, głębiej zakorzeniam się w historii polskiego narodu. Gdybym usiłował jedną przeciwstawić drugiej zszedłbym w opary absurdu. Powraca na myśl Mickiewiczowska przestroga-aforyzm: „Niechaj wyschnie źródło w górach, byle mi płynęła woda w miejskich rurach”.

Być Polakiem, to czerpać soki poprzez własne korzenie. Tymi korzeniami wrastamy w Ziemię Świętokrzyską, Krakowską czy Lubelską. Wzbogacamy i przyswajamy sobie życie tego wielkiego drzewa, jakim jest naród polski.

*****
Mirosław Król - historyk, działacz samorządowy, od 2002 r. starosta świdnicki, wiceprezes Klubu Inteligencji Katolickiej w Lublinie, publicysta.




«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...