W ramach dominujących współcześnie przekonań przyjmuje się zasadniczo negatywnie sformułowane zabezpieczenie wolności: można czynić wszystko dopóki nie szkodzi się innym. Pozornie brzmi przekonywująco, ale czy jest skuteczne? Cywilizacja, 28/2009
Aby w miarę wszechstronnie podjąć zagadnienie granic wolności, trzeba najpierw odwołać się do bardziej podstawowej refleksji nad ich funkcją w życiu człowieka. Niezbędne jest również przypomnienie najbardziej podstawowych ustaleń o istocie wolności i jej rozwoju. Dopiero w tym kontekście można w sposób uzasadniony rozstrzygnąć, czy ludzka wolność potrzebuje granic i jakich.
Człowiek w świecie granic
Najbardziej podstawowe doświadczenie pokazuje cały szereg ograniczeń, jakie napotykamy nieomal w każdej chwili. Obok tych naturalnych, związanych choćby z możliwościami naszego organizmu czy warunkami atmosferycznymi, mamy tyleż samo, a może jeszcze więcej granic ustalanych przez człowieka.
Niektóre z nich nas irytują, inne przyjmujemy ze zrozumieniem, o inne konsekwentnie zabiegamy, bo dają poczucie bezpieczeństwa. Żyjemy – co prawda – w czasach, gdzie za standard uznaje się likwidację wszelkich granic, zwłaszcza w sferze obyczajowej.
Zarazem jednak – jak to bywa w naszym pełnym paradoksów świecie – wprowadza się cały szereg ograniczeń, choćby w sferze gospodarczej czy hodowlanej, co tyleż samo dziwi, co i złości. To pokazuje, że postulat życia bez granic pozostaje tylko pobożnym życzeniem. Faktycznie jedne ograniczenia zastępuje się nowymi i wcale nie wiadomo, czy te ostatnie są lepsze.
Granice najczęściej funkcjonują w postaci zakazu lub nakazu. W obu przypadkach mamy do czynienia z realnym ograniczeniem, bo wskazuje się, czego nie należy robić, lub co czynić trzeba. Formalny zakaz nie wyklucza oczywiście zachowań przeciwnych, a więc nie odbiera wolności do działań zakazanych, niemniej rodzi konkretną trudność w ich osiąganiu, zwłaszcza gdy konsekwencje wynikające z tego faktu są dotkliwe.
Trzeba również pamiętać, że istotny wpływ na możliwość podejmowania omawianych działań ma sposób egzekwowania prawa. Prewencyjne poczynania władzy mogą skutecznie przeszkodzić. Mimo to, ograniczenia zewnętrzne, choć mogą utrudniać, nie wykluczają rzeczywistego sprawstwa – można działać wbrew zakazowi. Same z siebie nie wyznaczają działania; konieczna jest ich wewnętrzna akceptacja. Można tu mówić o swoistej interioryzacji, która ostatecznie decyduje, na ile wspomniane granice kształtują nasze działania.
Warto również podkreślić, że obok interioryzacji ograniczeń zewnętrznych człowiek sam tworzy dla siebie konkretne ograniczenia; mówimy w tym miejscu o samoograniczeniu. Rzeczywiste granice, a więc takie, które faktycznie kształtują nasze działanie, w ostatecznym rozrachunku pochodzą od nas samych, co oczywiście nie oznacza, że wpływ czynników zewnętrznych jest nieistotny.
Zdarzają się bowiem takie przypadki, gdzie jest on decydujący, a świadomość tego faktu skłania do zdecydowanych działań na rzecz kształtowania właściwego środowiska dla moralnych wyborów poszczególnych ludzi. Niemniej, ostateczne źródło rzeczywistych ograniczeń tkwi w człowieku.
Powstaje pytanie: dlaczego jedne granice przyjmujemy za swoje, inne zaś odrzucamy? Warto przypomnieć, że ustalanie jakichkolwiek granic motywowane jest dobrem. W zależności od tego, jak się je rozumie, tak kształtuje się granice. I tak kierując się wyłączną troską o dobro własne można wprowadzać ograniczenia, które szkodzą innym. Jeszcze bardziej brzemienne jest ustalanie granic dla siebie, inspirowane źle rozeznanym dobrem własnym. W konsekwencji zamiast sobie pomagać, faktycznie szkodzimy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.