George Weigel mówi, że za pomocą katechez środowych Papież egzorcyzmował z Kościoła ducha manicheizmu. Czyli dokonał próby wygnania z Kościoła takich sposobów myślenia o ciele i ludzkiej seksualności, które gdzieś w tle mają brak szacunku i pogardę do ciała. Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym, 2/2006
W pewnym sensie zostaje odwrócony porządek zaplanowany przez Boga?
Właśnie. Można więc powiedzieć, że jest to olbrzymi teren, gdzie teologia ciała powinna być przemyślana i gdzie powinna się dokonać refleksja nad ludzkim ciałem. Drugi teren dotyczy miłości małżeńskiej. Nie ulega wątpliwości, że papieska teologia ciała jest antropologią teologiczną, czyli refleksją o człowieku, tworzoną w świetle objawienia po to również, by zmienić w Kościele współczesne myślenie dotyczące małżeństwa.
George Weigel mówi, że za pomocą katechez środowych Papież egzorcyzmował z Kościoła ducha manicheizmu. Czyli dokonał próby wygnania z Kościoła takich sposobów myślenia o ciele i ludzkiej seksualności, które gdzieś w tle mają brak szacunku i pogardę do ciała. Wiemy, że w historii teologii małżeństwa takie myślenie o małżeństwie nierzadko dochodziło do głosu. Traktowano miłość fizyczną, miłość małżeńską jako zło konieczne, które jest środkiem – wyłącznie środkiem – do zaspokojenia pożądliwości po to, by nie wylewała się ona gdzieś poza małżeństwem. Papież chce walczyć
z takim myśleniem właśnie poprzez teologię ciała.
Myślę, że przez długi czas takie myślenie o małżeństwie stanowiło w Kościele dosyć silny nurt. Czy można zatem powiedzieć, że to Jan Paweł II zmienił to, czy też zaczęło się to wcześniej?
Tak naprawdę pewna zmiana patrzenia na małżeństwo była związana z Soborem Watykańskim II. W teologii soborowej myślenie o małżeństwie w kategoriach kontraktu prawnego zostało zastąpione przez myślenie personalistyczne, w którym małżeństwo jest rozumiane jako spotkanie dwóch kochających się osób. Myślę, że to był ten moment kluczowy. Natomiast warto zauważyć, że nowa teologia ciała Jana Pawła II jest niewątpliwie teologią mogącą powstać wyłącznie w świecie, w którym respektowane są prawa każdego człowieka, również prawa kobiet. Niewątpliwie w świecie po Freudzie, gdzie erupcja myślenia o ludzkiej seksualności z jednej strony była odkryciem pewnego tabu, o którym dawniej nie mówiono, a z drugiej stała się początkiem pewnego nieumiarkowania, nadużycia, w którym niemalże wszystkie zjawiska życia psychicznego w człowieku są interpretowane przez jego seksualność.
Papież uważa, że istnieje pewne podobieństwo pomiędzy wspólnotą Osób Trójcy Przenajświętszej a wspólnotą ludzką, zwłaszcza wspólnotą małżeńską i rodziną. Teologia zawsze nam mówiła, że Trójca Święta to trzy różne Osoby, które żyją w takim wzajemnym oddaniu się siebie – Papież powie: w darze z siebie – że tworzą jedność. Miłość jest tym, co buduje pomiędzy nimi wspólną naturę. Są trzy Osoby, ale zjednoczone miłością i prawdą. Według Papieża tak naprawdę o to właśnie chodzi we wszystkich wspólnotach ludzkich, zwłaszcza w małżeństwie i rodzinie: żeby zachować odrębność osób, ale równocześnie w miłości budować jedność jak w Trójcy Świętej. Dla dwojga ludzi żyjących w małżeństwie jest to zatem sposób upodobnienia się do Boga. Małżonkowie mają specjalną drogę tego upodobnienia i jest to droga poprzez wzajemne oddanie się sobie. Miłość małżeńska jest więc czymś istotnym, by małżonkowie upodabniali się do Chrystusa, do Syna Bożego. Papież mówi, że aby być w pełni małżeństwem, w pełni ikoną Trójcy Przenajświętszej, trzeba wpatrywać się w to, co ta ikona ma odzwierciedlać. Moglibyśmy powiedzieć w związku z tym, że małżonkowie, którzy starają się budować swoje małżeństwo i żyć miłością małżeńską, powinni czerpać miłość z Trójcy Świętej, z Boga, ponieważ te dwie rzeczywistości są ze sobą bardzo związane. Jest to więc zachęta, by pięknie przeżywać swoje małżeństwo.