Chciałbym zrozumieć. To nie jest dla mnie łatwa rozmowa. Jesteś jednym z moich bohaterów. To chyba naprawdę nie była kobieta dla ciebie. Musiałeś o tym wiedzieć… Warto, 2/2008
Następnego roku, w czasie kiedy królowie zwykli ruszać na wojnę (…) Dawid pozostał w Jeruzalemie
(2. Samuelowa 11,1).
Dawidzie, nudziłeś się, prawda? Miałeś pójść do pracy, ale nie poszedłeś. Miałeś ludzi do roboty. Pan był z tobą, tak niedawno usłyszałeś od Niego, że dom twój będzie trwać na wieki (2. Samuelowa 7, 16). Oto okoliczne narody leżały u twych stóp. Nie było nawet potrzeby, byś sam wyruszył na tę wojnę – wszak wystarczyło wysłać Joaba na czele wojska, a on już wiedział, co robić. Ty zaś mogłeś spokojnie tworzyć nowe strategie, sięgać swoim wzrokiem daleko i rozmyślać, co zrobisz z nowo podbitymi ziemiami.
Co się stało tego wieczora, kiedy wyszedłeś na taras, kiedy zobaczyłeś Batszebę po raz pierwszy? Jak to możliwe, że ty, wielki król, okazałeś się słabszy od własnej namiętności?
Dawidzie, kiedy już wiedziałeś, że to mężatka, żona Uriasza, jednego z najlepszych twoich wojowników, jak bardzo musiałeś się oszukiwać, żeby wydarzyło się to, co się w końcu wydarzyło? Co się stało w tych dniach, gdy chodziłeś niespokojny po pałacu, nie mogąc się opędzić od myśli o niej, nie mogąc spać. Tłumaczyłeś sobie pewnie, że w końcu Uriasz to przybłęda z Hattuszy, że to ty jesteś władcą jego życia. Tak, musiałeś być przekonany, że naprawdę jesteś kimś dużo lepszym od tego cudzoziemca.
Jak to możliwe, że zdobyłeś się na tak wielkie okrucieństwo wobec Uriasza? Przecież byłeś wspaniałomyślny dla innych ludzi: znalazłeś Mefiboszeta, kalekiego syna twojego przyjaciela Jonatana, dałeś mu dom i zaprosiłeś do stołu (2. Samuelowa 9,11). Potrafiłeś wysłać posłów, by pocieszali Ammonitę, królewicza Chanuna, w żałobie po śmierci jego ojca (2. Samuelowa 10, 2). Jak więc mogłeś postąpić tak niegodziwie z Uriaszem, człowiekiem, który opuścił rodzinną Hattuszę i wędrował setki kilometrów, by służyć tobie i dla ciebie narażać życie?
Czy nie zauważyłeś, że przez Uriasza Pan ci błogosławił? Że dzięki temu cudzoziemcowi twój majątek się pomnażał? Jak mogłeś skazać na śmierć człowieka, przez którego słowo Pana stawało się rzeczywistością twojego życia?
Dawidzie, Uriasz miał tylko ciebie, swojego pana i pracodawcę oraz Batszebę, słońce jego życia. Miał też poczucie przyzwoitości, którego tobie zabrakło. Gdy okazało się, że Batszeba jest w ciąży, zacząłeś panikować. Nagle z pozycji potężnego króla spadłeś do roli konkurenta innego mężczyzny. Więcej, ty się tego mężczyzny bałeś. Wiedziałeś, że w momencie, gdy dowie się, że uwiodłeś mu żonę, będzie chciał cię zabić. O tak. Zacząłeś bać się śmierci z ręki tego człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.