Podróż do Lizbony

Czasem coś w materii tego pięknego i dziwnego miasta zadziwi jeszcze bardziej: z zieleni ogrodu, z miękkich pióropuszy wszechobecnych palm (ta warszawska palma to nędzna karykatura, mimetyczne natręctwo) wyrasta nagle budynek-kolos, jakaś świecka świątynia, która okazuje się bankiem. Więź, 8-9/2007




Na koniec wywiadu udzielonego redakcji “Esprit” Steiner odpowiada na pytanie, w jakiej kulturze jest ukształtowany. Mówi, że zarówno w łacińskiej, francuskiej, jak i w angielskiej, które są bardzo od siebie odległe. Dziś dystans ten jakby się powiększał, francuska walczy o przetrwanie, często na sposób pompierski, nawet szowinistyczny. Oba kraje połączył nie most, którego on by pragnął, a tunel. I Steiner kończy miłą dla naszych uszu opinią, że może w Europie nadzieja przyjdzie ze wschodu, że może ta ogromna kraina rozciągająca się od Wiednia do Kijowa i Odessy przyczyni się do budowy Europy bardziej tolerancyjnej, nawet jeśli dużo bardziej skomplikowanej.

Z WIZYTĄ W ODMIENNYM CZASIE

Łagodność Lizbony wynika z jej klimatu. Jej dla nas dziwność wynika także z położenia na samym krańcu Europy, a także z tego, że nieodległy czas historyczny liczy się tam inaczej. W Portugalii nie było drugiej wojny światowej. Portugalia była neutralnym krajem, a położona bardziej korzystnie niż Szwajcaria, dawała większe możliwości ucieczki z imperium hitlerowskiego w Europie. Ta odmienność historii portugalskiej XX wieku stała się przyczyną mojej czterodniowej wizyty w Lizbonie. Miejscowa wspólnota żydowska postanowiła wydać album o getcie warszawskim, który w 1988 roku zredagowałam dla wydawnictwa Interpress. Wstrząsające zdjęcia pochodzące z archiwów filmowych i fotograficznych w Warszawie były mniej znane lizbońskim Żydom. Miguel B., którego jako dziecko rodzina wywiozła z Warszawy jeszcze przed wojną, opowiada, że wojnę i Zagładę poznawał słuchając audycji BBC z Londynu, po polsku. Gdy po latach dostał album “Warszawskie getto”, wydany w 45. rocznicę powstania w getcie – poczuł, że wydanie go w Portugalii będzie spłaceniem długu, spełnieniem bardzo osobistej potrzeby. Miguel B. jest wyjątkiem, większość lizbońskich Żydów wywodzi się z rodzin sefardyjskich, ze Stambułu.
W tym portugalskim wydaniu figuruje po raz pierwszy moje nazwisko jako autorki wyboru tekstów i zdjęć oraz słowa wstępnego, które w 1988 roku ukazało się nie w albumie, lecz w „Tygodniku Powszechnym” (redaktor Jerzy Turowicz rozumiał wszystko i nie zawodził nigdy). Publikacja w „TP” opatrzona była krótką informacją, że wydawca uznał za wskazane ocenzurować album, usuwając zdjęcia granatowych policjantów i żądając zmiany tonu przedmowy, uznanej za zbyt smutną, w wyniku czego redaktor usunął swoje nazwisko i wycofał przedmowę. To było takie obrzydlistwo końcówki stanu wojennego, gdy władza chciała kokietować ten świat, który ją za wyczyny lat osiemdziesiątych krytykował. Odwołanie się do tematu żydowskiego i wykorzystanie rocznicy wydało się tej władzy świetnym sposobem kokietowania – zgodnie ze znaną tezą, że Żydzi rządzą światem. Wiele wysiłków musiałam włożyć, by dr Marek Edelman pozwolił mi opublikować w albumie jego “Getto walczy” – tak jasna była ta intencja interpressowych wydawców. I oto teraz, po piętnastu latach, w Lizbonie, w innym ustroju, przedmowa została dołączona do albumu... Dr Edelman nie mógł, niestety, z zaproszenia skorzystać.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...