W pierwszej połowie XIX w. Philippe Bouchez postanowił przestudiować Ewangelię, żeby ostatecznie udowodnić, że chrześcijaństwo jest religią służącą eksploatacji warstw niższych. Po przestudiowaniu Ewangelii, Dziejów i Listów Apostolskich zmienił pogląd i doszedł do wniosku, że Jezus Chrystus był pierwszym rewolucjonistą. Więź 4-5/2008
Zresztą trzeba powiedzieć, że ta działalność mogła budzić pewne wątpliwości. Zdarzało się przecież na Zachodzie, że księża wikłali się w działalność gospodarczą, która przynosiła straty. Nic więc dziwnego, że w końcu, bodajże w roku 1907, Watykan zabronił księżom angażowania się w organizacje finansowe, dyspensując od tego zakazu jedynie księży z polskich ziem poddanych Prusom oraz duchowieństwo słoweńskie (którego wkład w rozwój tego górzystego kraiku jest ogromnym, odrębnym zagadnieniem).
– A jak na to patrzyła lokalna hierarchia duchowna?
– W Wielkopolsce sytuacja była o tyle skomplikowana, że arcybiskup Ledóchowski sekował tych księży. Nawet kiedy po swoim uwolnieniu z więzienia (stał się bowiem ofiarą Bismarckowskiego Kulturkampfu) znalazł się w Watykanie, również stamtąd wysyłał jeszcze listy pasterskie zakazujące działalności społecznej. Uważał. że tego typu działalność nie może być przedmiotem zainteresowania duchowieństwa.
– Czy można więc powiedzieć, że stosunek władz kościelnych do takiej działalności był na ogół niechętny?
– To nie tak. Jednak w 1891 roku przyszła encyklika „Rerum novarum”, która przyniosła całkowitą zmianę. Zaangażowanie społeczne księży zaczęło być postrzegane pozytywnie.
– Kiedy słucham o księżach-społecznikach, choćby tych wielkopolskich, zastanawiam się nad ich motywacjami. Na ile oni podejmowali tę działalność jako kapłani, a na ile to byli działacze społeczni czy narodowi, którzy ponadto byli księżmi?
– Jestem przekonany, że byli to ludzie bardzo głębokiej wiary. A ponadto kierowało nimi przekonanie, że chrześcijaństwo to jest godność ludzka i że chrześcijanin musi być człowiekiem, który odpowiada sam za siebie. Było w tym coś z ducha protestanckiego – nota bene wielkopolscy księża-społecznicy cieszyli się ogromną sympatią niemieckich szefów związków kredytowych, często związanych z gminami protestanckimi.
W każdym razie myślę, że najważniejszą motywacją była jednak chęć oddziaływania na wiernych, uczenie ich solidności, solidarności, odpowiedzialności za dane słowo. Innymi słowy to było takie bardzo solidne chrześcijaństwo – duchowni uważali tę działalność za element swojej misji, a wierni mieli pracę spółdzielczą traktować jako element chrześcijańskiego życia. Wszystko to inicjowali ludzie, którzy uważali po prostu, że chrześcijanin to musi być porządny człowiek, skłonny pomagać innym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.