Kobieta, która sprzedaje się na ulicy, w pogardliwym żargonie, to po prostu dziwka. W żartobliwym, choć mało eleganckim tonie – „panienka”. Na ulicy wyglądają na pewne siebie, wyzywające, bezczelne. Tymczasem zza tej maski wyłania się złożony dramat... Więź, 8-9/2009
Problem pojawia się, kiedy maluch pyta „gdzie jest mój tata?”. Najgorsze to powiedzieć wtedy, że go w ogóle nie ma. Wiek dziecka jest tu wskaźnikiem, ale zrozumie zawsze, jeśli usłyszy, że po prostu nie udało się być razem. To nie obniża wartości dziecka, nie umniejsza miłości mamy.
Są przypadki, że do ośrodka trafiają kobiety z dziećmi, które przez lata żyły w barakach. Nie wiedzą, co to jest łazienka, sedes, umywalka. – I tu jest jazda dopiero – opowiada Siostra – taki maluch potrafi siedzieć cały dzień w łazience i spuszczać wodę ze zbiornika w toalecie. Jak opróżni się, czeka cierpliwie na napełnienie i przyciska do oporu.
Choć, jak twierdzi zakonnica, to i tak dobra sytuacja. Znacznie gorzej, jeśli trzeba przekonywać i matkę i dziecko, żeby się umyły. Bo w barakach nie było takich zwyczajów.
Siostra splata ręce i spogląda za okno. Wreszcie wzdycha: – Te kobiety są jak wyjęte z archiwum X. Na początku nic o nich nie wiemy, często nie mają nawet dokumentu tożsamości czy ubezpieczenia.
Wracaj na ulicę!
Bywa, że reagują agresją, w czasie terapii wyskakują z krzeseł, uciekają z hukiem z sali. Rany są tak głębokie. Były sytuacje, że obrzucały się wyzwiskami. Raz nawet rzuciły się na siebie z nożami, kiedy indziej z tłuczkiem do mięsa. Siostra Barbara, ta druga od „upadłych aniołów”, szczupła, drobna, musiała wkroczyć z pięściami. – Wypominała mi potem, że mnie to nigdy nie ma w takich sytuacjach – mówi pół żartem s. Anna – z miejsca by odskoczyły od siebie!
Zakonnica masywnej postury nie da sobie „w kaszę dmuchać”. Kiedy do ośrodka wkracza przemoc, stawia sprawę na ostrzu noża: „Tu nie ma na to miejsca, jak chcesz się bić, wracaj na ulicę!”. To skutkuje.
Anna „od upadłych aniołów”, z zawodu mechanik obróbki skrawaniem, skończyła teologię na KUL-u, potem trzyletnie studia z psychoterapii krótkoterminowej i kilka innych kursów we Włoszech, Holandii. Prowadziła dziecięce grupy teatralne. Jako kobieta czuje się posłana przez Kościół do odrzuconych. Taki jest też charyzmat jej Zgromadzenia: opieka nad kobietami moralnie zagrożonymi, tak dorosłymi, jak dziewczynkami.
Różni ludzie pytają ją o efekty jej pracy. Czy to ma sens, czy z prostytucji da się kogoś na stałe wyciągnąć? – Bez mocy z nieba, nie ma mowy! – mówi. – To Bóg daje czas i miejsce.
Z pełną świadomością dodaje: – Gdybyśmy, jako zespół ludzi, nie byli świadkami, tego, że Bóg uzdrawia człowieka z tego, co pod względem medycznym i psychologicznym wydaje się nie do pokonania, niemożliwe, dawno bym już odpuściła. Tu dokonuje się tajemnica spotkania między Bogiem a człowiekiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.