Malewska nie lubiła skupiać na sobie uwagi i starannie zacierała wszelkie ślady mogące odkryć jej prywatność, czyli to – co jej zdaniem – powinno pozostać zakryte. Choć napisała kilka powieści i setki artykułów, swoją pracę traktowała jak powołanie, a nie środek do osiągnięcia władzy i popularności. Więź, 10/2009
Na swojej najbardziej znanej fotografii Hanna Malewska siedzi wyprostowana przy biurku, ubrana w nietwarzowy ciemny żakiet, przez szkła okrągłych okularów patrzy prosto w obiektyw. Przed nią leży „Tygodnik Powszechny” i plik papierów, za nią widać pustą ścianę. Ta ascetyczna, fotografia – na której próżno by szukać chociaż cienia kokieterii – wiele mówi o naturze jednej z największych polskich pisarek XX w.
Malewska nie lubiła skupiać na sobie uwagi i starannie zacierała wszelkie ślady mogące odkryć jej prywatność, czyli to – co jej zdaniem – powinno pozostać zakryte. Choć napisała kilka powieści i setki artykułów, swoją pracę traktowała jak powołanie, a nie środek do osiągnięcia władzy i popularności, więc własną osobę chowała za wykreowanymi postaciami. Halina Bortnowska powiedziała kiedyś: „Biografia Hanny Malewskiej nie jest pomysłem zbyt realistycznym. Ktoś musiałby wykonać pracę podobną do tej, jaką ona sama wykonała dla Norwida, pisząc Żniwo na sierpie: spróbować na poły intuicyjnie wejść w postać i posłużyć się jej tekstami. Ale to jeszcze trudniejsze niż w przypadku Norwida”.
Tego zadania podjęła się Anna Głąb, młoda filozof z KUL, która dotarła do niepublikowanej korespondencji Malewskiej, odbyła wiele rozmów z jej przyjaciółmi oraz wysupłała wątki autobiograficzne z jej powieści. W wypadku takich postaci, jak Malewska – niebywale inteligentna i utalentowana, kobieta wielkiego serca i mocnego charakteru, a jednocześnie delikatna, wrażliwa i nieśmiała – autorowi biografii cały czas zagraża osunięcie się w przesłodzoną, pomnikową hagiografię.
Anna Głąb w swojej książce Ostryga i łaska. Rzecz o Hannie Malewskiej nie ukrywa sympatii do swojej bohaterki i jej twórczości, ale jednocześnie daleka jest od wystawiania laurek. Jej Malewska nie jest herosem, ale kobietą z krwi i kości, która dzięki tytanicznej pracy i poświęceniu, wykorzystała w sposób twórczy i bardzo owocny otrzymane od Boga talenty. Swoim życiem również dziś, w 26 lat po śmierci, pokazuje, że w każdych okolicznościach można i trzeba od siebie wymagać i stawiać sobie wysoko poprzeczkę.
Hanna Malewska urodziła się w roku 1911, zatem jej dzieciństwo przypadło na niespokojne czasy, zmuszające rodzinę Malewskich do ciągłych przeprowadzek. Jej ojciec, Bronisław Malewski – lekarz, aktywista i działacz społeczny – zmarł w 1920, zdążył jednak wpoić swoim dzieciom najważniejsze wartości: patriotyzm, zapał do pracy, wytrwałość w służbie innym i zaangażowanie w budowanie wspólnego dobra. Jej matka – Jadwiga z Ciświckich Malewska – była subtelna i wrażliwa, ale swoje dzieci trzymała krótko, wymagając uczciwości, odwagi i poszanowania dla obowiązków. To rodzice nauczyli Hanię, że należy polegać jedynie na własnym sądzie i nie przejmować się opiniami innych ludzi, a wtedy uniknie się udziału w targowisku próżności. Etosowi życia swoich rodziców Malewska pozostała wierna na zawsze.
W 1923 r. zamieszkała z matką i bratem w Lublinie, gdzie ukończyła żeńskie Gimnazjum im. Unii Lubelskiej. W szkole zafascynowała ją historia powszechna. Do konfrontacji z przeszłością własnego kraju dojrzała dopiero po latach. Na razie miała, jak sama wspomina, „kręćka na punkcie Liwiusza i Plutarcha”, pisała powieści o Hannibalu, Joannie d’Arc, rewolucji francuskiej, zaczytywała się w pamiętnikach kardynała de Retz, dziełach Micheleta i dziejach wojen napoleońskich?
Po ukończeniu gimnazjum w 1929 r. zdecydowała się rozwijać swoje pasje na studiach historycznych na KUL. W czasie studiów Malewska zaczęła zdobywać pierwsze nagrody za swoje teksty historyczne. W 1931 zachorowała na tyfus i podczas trzymiesięcznej rekonwalescencji napisała swoją pierwszą powieść pt. Wiosna grecka, za którą otrzymała wyróżnienie w konkursie przedolimpijskim Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Autorka miała wówczas zaledwie 20 lat i była jedyną kobietą wśród laureatów konkursu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.