Kłamstwo jest nie tylko kwestią etyczną – broni się przed nim nawet organizm ludzki. Potrzeba mówienia prawdy wpisana jest w naturę człowieka. Dziś notorycznych kłamców da się wykryć, wykonując odpowiednią techniką zdjęcia tego obszaru mózgu, który odpowiada za rozpoznawania dobra i zła.
Przy takich rozważaniach łatwiej jest przyjąć przesłanie Jezusa: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). Można rozumieć je tak, że aby zostać Jego uczniem, niezbędne jest odrzucenie „wszczepionych” w nas fałszywych obrazów Boga i samego siebie. To warunek konieczny do rozpoczęcia poszukiwania prawdy, którą poznawać będziemy stopniowo i – najprawdopodobniej – aż do końca życia, ale na szczęście nie sami: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16,13).
Wyzwolenie
Z tych słów jasno wynika, że nikt nie ma monopolu na prawdę, żadna osoba ani instytucja. Ale czy na pewno do jej poznawania warto dążyć? Nierzadko słyszy się, że o wielu sprawach lepiej nie wiedzieć, bo „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”… Jezus jednak twierdzi: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,34). Jestem przekonany, że mowa tu o dosłownym wyzwoleniu – wspomniane już odrzucenie fałszywych przekonań o sobie czy fałszywych obrazów Boga sprawia, że zaczynamy zupełnie inaczej postrzegać otaczającą nas rzeczywistość i własną w niej rolę. Owo nowe spojrzenie to rzeczywiste wyzwolenie, takie „nowe rozdanie kart”.
Oczywiście nie przyjdzie nam ono łatwo, choćby ze względu na sfery tabu istniejące zarówno w rodzinach, w Kościele, jak i w poszczególnych instytucjach, a do pewnego stopnia także w całych społeczeństwach. Bardziej niebezpieczne jest jednak to, że człowiek z wielu powodów często prawdy poznawać nie chce. Tkwienie w dotychczasowym sposobie postrzegania i myślenia, kurczowe trzymanie się własnych przekonań jest po prostu wygodne. Bo poznawanie prawdy to ciągła wędrówka, życie w stanie permanentnej przemiany, nieustanne wchodzenie w nieznane wcześniej obszary, zarówno własnej psychiki i umysłu, jak i życia w ogóle. To także podejmowanie nowych wyzwań oraz przyjmowanie nowych zadań i ról…
Natomiast życie w przekonaniu, że już dobrze wiemy, jaka jest prawda, i dalej poszukiwać nie ma potrzeby, daje poczucie pewnej stabilności i bezpieczeństwa. Wydaje się, że w „bezruchu” żyje się łatwiej. Ojciec Pio mówił o tym tak: „Pan oświeca i wzywa. To ludzie nie chcą usłyszeć więcej”. Dodałbym jeszcze, że chyba właśnie w tym kontekście trzeba się zastanawiać nad istotą grzechu – jedynego, który nie będzie odpuszczony – przeciwko Duchowi Świętemu. Czy właśnie nie chodzi tu o takie zamknięcie się człowieka na poznawanie prawdy o sobie, Bogu i o sprawach w życiu najważniejszych?
Według mnie owo poszukiwanie prawdy – o sobie i swojej relacji z Bogiem – jest zasadniczym powołaniem człowieka. Jestem przekonany o tym, że im więcej prawdy o sobie zdobywa człowiek, tym lepiej rozumie innych, co korzystnie wpływa na jego relacje z otoczeniem.
Moc słowa+
„Bóg chrześcijan jest Bogiem przemiany” – mówi Ojciec Pio. Z moich obserwacji wynika, że kiedy zmieniamy sposób patrzenia, a tym samym myślenia, to niejako automatycznie przemianie ulega również nasz język oraz – jako zwieńczenie naszych wysiłków – sposób postępowania.
Z kolei Stephen R. Covey – jeden z największych autorytetów w dziedzinie zarządzania – rozróżnia dwa etapy tworzenia. Pierwszy z nich to słowo – czyli tworzenie czegoś w umyśle. Dotyczy spraw materialnych, zarówno najprostszych (jak urządzenie własnego pokoju), po bardziej skomplikowane (jak budowa domu czy założenie własnej firmy) oraz niematerialnych (jak budowanie np. małżeństwa). Drugi etap to urzeczywistnienie wcześniejszego zamysłu. Słowo (myśl) ma zatem niesamowitą moc, bo bez niego nie dzieje się nic rzeczywistego – materialnego. Takie widzenie tych spraw potwierdza zresztą początek Ewangelii św. Jana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.