Gdy człowiek śpiewa, nie ma możliwości skłamać, bo śpiew jest naturalny, tak naturalny jak oddech. Człowiek właśnie próbuje oddechem kłamać, a przecież dzięki oddechowi rozumiemy śpiew, śpiewanie i oddychanie są nierozdzielne. Wydadzą wszystko na zewnątrz, całą prawdę. Dlatego człowiek, który śpiewa, nie ma szansy skłamać! To słychać od razu!
Śpiew wyrazem życia
Antoni Rachmajda OCD (A. R.): Jaka jest rola śpiewu w Pani życiu? Słuchając jak Pani śpiewa podczas koncertu, odniosłem wrażenie, że to nie tylko praca zarobkowa...
Łada Gorpienko (Ł. G.): Nie, zawód mam zupełnie inny. Ukończyłam szkołę teatralną, ale kierunek teatralno-taneczny, niezwiązany z muzyką. Uważam, że śpiewu z zasady nie powinno się traktować jako formy zarobkowania. To życie i rozwój cywilizacji tak potoczyły się, że ludzie zaczęli zarabiać na śpiewie.
A. R.:Czym w takim razie jest śpiewanie? Rodzajem dzielenia się sobą, życiem? Jak chociażby kulturą, o której Pani mówiła wspominając o Ukrainie jako styku kultur? Rozmaitym bogactwem? Dzieleniem się radością?
Ł. G.: Dla mnie jest to normalny element istnienia, bo nie oddzielam go od mojego codziennego życia. Trudno to mi opisać, bo ja śpiewam cały czas. Dla mnie jest to środek komunikacji z samą sobą, między mną a innymi ludźmi oraz przestrzenią i wszystkim, co wokoło mnie brzmi, żyje, oddycha...
A. R.:Czyli jest to najnaturalniejszy wyraz życia, jak oddech?
Ł. G.: Można tak powiedzieć, bo w sumie wszystko jest jakimś brzmieniem i jest śpiewem na świecie, a końcowym efektem tego jest śpiew człowieczy.
A. R.:Zatem wszystko jest śpiewem... W „Opowieściach z Narnii” Lewis ukazuje obrazowo moment stworzenia świata jako wyśpiewywanie go przez Boga, jako Jego Słowo...
Ł. G.: Tak może być. Wszystko zależy od tego, co ukrywa się w słowie...
Kłamstwo i smutek śpiewu
A. R.:Podczas koncertu wspomniała Pani, że kto śpiewa nie kłamie...
Ł. G.: Tak, bo gdy człowiek śpiewa, nie ma możliwości skłamać, bo śpiew jest naturalny, tak naturalny jak oddech. Człowiek właśnie próbuje oddechem kłamać, a przecież dzięki oddechowi rozumiemy śpiew, śpiewanie i oddychanie są nierozdzielne. Wydadzą wszystko na zewnątrz, całą prawdę. Dlatego człowiek, który śpiewa, nie ma szansy skłamać! To słychać od razu!
A. R.:Kłamstwu towarzyszy namysł, kłamca musi uważać i być ostrożny, kalkuluje, a śpiew nie jest kalkulacją...
Ł. G.: Tak, ale tylko wtedy, gdy śpiewa się naprawdę. Bo to jeszcze zależy, co rozumiemy pod stwierdzeniem śpiew prawdziwy: wyrażenie tego, co jest w tobie, wyrażenie problemów poprzez odkrywanie swojej tajemnicy i dzielenie się nią na zewnątrz zawierając ją w śpiewie. To jest naturalny, czysty sposób, taka najbardziej naturalna droga przekazywania myśli przewodniej. Tak jak u ptaków, tak to jest i w człowieku.
A. R.:Czy to może tak być, że dla poety tym wyrazem istnienia będzie pisanie, dla filozofa – myślenie? Bo nie każdy śpiewa.
Ł. G.: Dla mnie poezja to też śpiewanie. Jeśli ja w tej poezji nie słyszę treści, to znaczy, że coś jest nie tak, że to jest nadrabianie treści.
A. R.:Czytałem opowiadanie kogoś, kto relacjonował, jak po wjechaniu kolejką w Dolomitach na szczyt jego siedmiomiesięczna córka zaczęła krzyczeć z radości. Czy radość może również w ten sposób się wyrażać?
Ł. G.: Oczywiście, że tak, dlaczego nie!
A. R.:Smutek też?
Ł. G.: Ze smutkiem jest inaczej. W języku rosyjskim jest takie przysłowie, że radość dzielona z drugą osobą to radość podwójna, a nieszczęście dzielone z kimś to połowa nieszczęścia, i mnie się zdaje, że to samo dotyczy śpiewu jako kwintesencji radości prawdziwej. Dzielenie się w śpiewie radością to podwajanie jej, a śpiew smutny to jakby zmniejszenie bólu własnego, to takie ukojenie, pozbycie się choć części własnego ciężaru, którego człowiek nie może udźwignąć sam i nie umie sobie z tym poradzić. Wydaje mi się, że potrzeba i chęć takiego smutnego śpiewu powstaje właśnie wtedy: kiedy człowiek nie potrafi sam uporać się z jakimś problemem.
A. R.:Mnie się wydaje, że gdy dotyka nas coś smutnego, to milkniemy. Radość bardziej skłania do śpiewu. To jest pewnym probierzem jego prawdziwości.
Ł. G.: Tak, to prawda, gdy człowiek ma problem, to jest najpierw taki element zastanawiania się i zamknięcia się w sobie...
A. R.:Przestaje śpiewać?
Ł. G.: Tak. I znów wracamy do tego, że pieśń jest smutna i wyrażamy w niej siebie. To jest jakiś sposób przetwarzania i chęć pozbycia się lęku, który w nas jest, wyrzucenia go z siebie i odciążenia siebie poprzez taki smutny śpiew.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.