Wiele razy zadawałem młodym pytanie: co zrobić, żeby być szczęśliwym?
Bardzo często padała odpowiedź, że trzeba spełniać marzenia i realizować życiowe dążenia. Zastanawiałem się, czy to wystarczy, bo jeśli tak rzeczywiście jest, to na świecie powinniśmy mieć sto procent małżeństw pławiących się w szczęściu, a coś takiego jak rozwód nie powinno mieć miejsca. Każde małżeństwo jest przecież rezultatem spełnionego pragnienia. Podobnie wszyscy sportowcy, muzycy, artyści, aktorzy osiągający jakiś wymarzony sukces powinni być szczęśliwi. Tymczasem wielu z nich, mimo że osiągnęli swe życiowe cele, ten plan się nie powiódł. W czym zatem tkwi problem?
Porównałem dwa odrębne wyniki badań przeprowadzonych wśród nastolatków. Pierwsze pochodzą z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia (Instytut Badania Problemów Młodzieży), drugie z 2016 r. (Centrum Badania Opinii Społecznej). Dwadzieścia lat temu na pytanie o swe życiowe cele i dążenia młodzież na trzech pierwszych miejsca umieściła:
1. założenie rodziny i udane życie rodzinne;
2. posiadanie prawdziwych przyjaciół oraz wielka odwzajemniona miłość;
3. interesującą pracę, wysokie kwalifikacje, zarobki.
Czy ich plan się spełnił? Z przykrością musimy stwierdzić, że w wielu przypadkach niestety nie. Świadczą o tym statystyki rozwodów, depresji, samobójstw. A przecież ideały były tak wzniosłe… We współczesnych badaniach przeprowadzonych na kolejnym pokoleniu młodzieży (dzieci tamtych nastolatków) zmieniła się kolejność dwóch pierwszych pozycji. Rodzina spadła na drugie miejsce i dziś nie jest w oczach młodych priorytetem. Coś musiało się stać, coś się nie sprawdziło w życiu dorosłych, że młodzi nie widzą w życiu rodzinnym największego celu. Jednak czołówka pragnień i dążeń nastolatków wydaje się na pierwszy rzut oka szlachetna i rozsądna. Na pierwszy rzut oka, bo gdy przyglądniemy się bliżej, to widać pewną nieścisłość. W obydwu badaniach na szarym końcu znajdują się cele samorealizacyjne i prospołeczne, takie jak: praca nad własną osobowością, zdobywanie wiedzy o świecie i człowieku, aktywność na rzecz innych. Niepokoją te dysproporcje dążeń. Chciałoby się zapytać: ślicznie, ale jak ty sobie wyobrażasz szanse realizacji tego sielankowego zestawu? Założysz rodzinę, stworzysz przyjaźń i co dalej? Będziesz się spodziewał, że to się samo spełni? Będziesz w to wierzył i myślał, że to wystarczy?
Młody człowiek chce mieć prawdziwych przyjaciół, chce kochać i być kochany – słusznie, to jedna z najważniejszych przesłanek szczęścia. Ale być przyjacielem i współmałżonkiem, potrafić naprawdę kochać kogoś (nie tylko z nim chodzić, zakochać się) – tego trzeba się nauczyć. Nie wystarczy czekać, aż ta umiejętność spadnie sama z nieba. A przecież wydaje się, że tych młodych ludzi z badań nie interesuje drugi człowiek, analiza samego siebie, świadomy wysiłek nad tworzeniem własnych zdolności do przyjaźni i miłości. Chcą mieć tylko kogoś od kochania, pocieszania, wspierania, rozśmieszania. Ale czy sami będą w stanie taką rolę pełnić, gdy ktoś inny będzie potrzebował ich wysiłku i pomocy? Jak długo potrwa takie szczęście? Pozostanie szukanie go w pracy zawodowej i zarabianiu pieniędzy, a tu o prawdziwe spełnienie jeszcze trudniej.
Jak pokazać dzieciom i młodzieży, że choć warto mieć szlachetne cele w życiu, to one same nie wystarczą? Jak im przekazywać, że czegoś bardzo pragnąć i to zdobyć, to jeszcze zbyt mało, to jeszcze nie wszystko? Jak zachęcać od najmłodszych lat, by w tym osobistym planie sukcesu uwzględnić dobro innych i wymagającą pracę nad sobą? Wartościową propozycję daje nam ks. Bosko: być radosnym i dobrze wykonywać swoje obowiązki. Radość to cieszenie się z małych rzeczy każdego dnia i zauważanie dobra w zwyczajnych sprawach. Zaś wypełnianie zadań uczy pracowitości i wytrwałości, które wymagają pracy nad sobą. To prosty sposób, by w przyszłości osiągnąć szczytne cele, nie tracąc z oczu innych ludzi i rozwijając siebie. Warto o tym z młodymi rozmawiać, pytać o ich marzenia i ideały, a potem podpowiadać, prowokować do wysiłku, sprawdzać realność ich propozycji i towarzyszyć. Jeśli im pomożemy, to program życia, który budują, przetrwa próby, gdy mocnej zawieje życiowy wiatr. Bo przecież sam Jezus wskazał, żeby budować solidnie i na skale.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.