Bractwa Najświętszego Krzyża asystują pokutnikom podczas drogi, sprawdzają, czy rany na plecach nie są zbyt dotkliwe, wykonują finalne uderzenia „gąbką", a następnie okrywają ich plecy wełnianymi brązowymi płaszczami. Po skończonym rytuale przemywają biczownikom rany wodą z rozmarynem i nacierają plecy balsamem o tajemnej recepturze, który ułatwia gojenie się skaleczeń. Są nie tylko opiekunami pokutników, ale też ich doradcami i przewodnikami duchowymi.
Ułaskawieni przestępcy brali udział w procesji z ratusza do Kaplicy Męki Pańskiej w bazylice franciszkanów. Ocalony od śmierci szedł między dwoma braćmi, ubranymi w czarne habity z nasuniętymi na twarze kapturami. W jednej ręce niósł zapaloną świecę, a w drugiej trupią czaszkę. W kaplicy skazańcowi zdejmowano kajdany. Razem z wykupionymi dłużnikami leżał on krzyżem i słuchał kazania. W Wielki Piątek Arcybractwo odbywało długą procesję połączoną z biczowaniem do siedmiu wybranych kościołów krakowskich. W czasie zaborów, a potem po II wojnie światowej większość przywilejów Arcybractwa została zniesiona, a nabożeństwa zakazane.
Obecnie liczące ok. dwudziestu członków Arcybractwo w każdy piątek Wielkiego Postu odprawia oryginalne nabożeństwo piętnastu Stopni Męki Pańskiej. Jedną z jego części jest tzw. Procesja jerozolimska, podczas której ubrani na czarno bracia, w czarnych kapturach, idą i śpiewają: „Memento homo mori. Pamiętaj człowiecze na śmierć, a za grzechy pokutuj". Brat będący najdłużej w Arcybractwie niesie krzyż. Dwaj najstarsi wiekiem bracia niosą umieszczone na drzewcach prawdziwe czaszki mężczyzny i kobiety.
Natomiast bractwo z Zalasu istnieje nieprzerwanie od 1709 r. Dziś nie prowadzi już działalności charytatywnej. Do głównych obowiązków pokutników należy udział w uroczystościach Triduum Paschalnego i odpustach parafialnych w strojach pokutnych ze świecami. Każdego dnia powinni także odmawiać trzy razy Zdrowaś Mario, Chwała Ojcu i Wierzę w Boga za żyjących i za zmarłych.
Jak mówi jeden z braci-pokutników: „Samo uświadomienie sobie tu i teraz, że kiedyś odpowiemy za wyrządzone zło, jest trudnym zadaniem w dzisiejszych czasach. Można pokutować niecieleśnie". Zostaje modlitwa…
pokutnicza turystyka
Wbrew temu stwierdzeniu w krajach zachodnich rozpowszechnia się moda na tzw. turystykę pokutniczą. Majętni ludzie, zamiast spędzać wakacje w luksusowych hotelach, wybierają „szkoły przetrwania", gdzie drastycznie ogranicza im się posiłki i zmusza do wysiłku fizycznego znacznie przekraczającego ich możliwości. Dużo płacą też za to, by przez dwa tygodnie być wolontariuszami w Afryce albo znaleźć się pod obstrzałem karabinów na terenach ogarniętych wojną. Wydają duże sumy pieniędzy, by doświadczyć bólu i głodu.
W Polsce biura podróży nie wyspecjalizowały się jeszcze w takich ofertach. Za to coraz popularniejsze są pustelnie i turnusy „głodówko-we". Najbardziej znana jest Pustelnia Złotego Lasu, w dawnym klasztorze oo. Kamedułów w Rytwianach. Przybywający tu pokutnicy muszą przy wejściu zdeponować laptopy i telefony komórkowe. Mogą za to na miejscu skorzystać z opieki duszpasterskiej i psychologicznej. Przygotowane są trzy rodzaje turnusów: terapeutyczny, odchudzający i pustelniczy.
Dla tych, którzy chcą spędzić urlop w samotni - zgodnie z zakonną regułą, rozkładem dnia i jadłospisem - przygotowane są także cele klasztoru oo. benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem, kamedułów na Bielanach, franciszkanów w Pińczowie oraz paulinów w Mochowie. Na szukające wyciszenia kobiety czekają zaś mniszki kamedułki ze Złoczewa. Natomiast dla tych, którzy chcą zakosztować kilkudniowego postu, nie tylko po to, by schudnąć, ale także ze względów zdrowotnych i duchowych, organizowane są kilkudniowe turnusy głodówki leczniczej.
Rytuał biczowników z San Vincente został w 2005 r. ogłoszony przez hiszpańskie Ministerstwo Przemysłu, Turystyki i Handlu atrakcją turystyczną regionu. Granica pomiędzy tym, co jest pokutą, a co rozrywką, wydaje się dość rozmyta. Można sobie zadawać ból i dla idei, i dla zabawy. Albo najlepiej połączyć jedno z drugim: jak już pokutować, to przyjemnie albo przynajmniej z wymiernym zyskiem. Gdzieś umyka, że łacińska poenitentia (pokuta) wywodzi się nie tylko od słów poena tere, czyli „podlegać karze", ale także od słowa penitus, które oznacza „głęboko, aż do wnętrza". Soren Kierkegaard pisał o sobie: „Tak, jestem pokutnikiem. Nie mogę jednak pojąć tego, w co pobożnie wierzyło średniowiecze, jakoby Bogu podobało się, gdybym zaczął biczować siebie; wiem jedynie, że Bogu mogłoby się podobać głoszenie prawdy. To jest właśnie zadanie pokutnika". Pokutnik to ten, który ma odwagę powiedzieć prawdę o swojej słabości i o Bogu, który mu ją przebacza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.