Nie żal, bo blisko hal

Niedziela 43/2018 Niedziela 43/2018

Na misjach otwierają się oczy na rzeczywistość Kościoła uniwersalnego. I to jest tym skarbem, którego dotykamy i który nas ubogaca, i pozwala wyjść poza ramy – powiedział „Niedzieli” bp Mirosław Gucwa z diecezji Bouar w Republice Środkowoafrykańskiej

 

MARIA FORTUNA-SUDOR: – Ekscelencjo, jak to się zaczęło? Kiedy chłopak z Pisarzowej, spod Limanowej, pomyślał o kapłaństwie?

BP MIROSŁAW GUCWA: – Pod koniec szkoły podstawowej pojawiła się we mnie po raz pierwszy myśl o powołaniu kapłańskim. Stałem pod chórem i patrzyłem, jak ksiądz rozdaje Komunię św. Pomyślałem wtedy, jak szczęśliwy musi być człowiek, który daje ludziom Boga, i zastanawiałem się, czy nie można by kiedyś sięgnąć po to szczęście.

– Ale w liceum Ksiądz Biskup myślał raczej o karierze sportowej...

– Okres dorastania to w życiu człowieka czas kryzysów, buntów. Przed tym wszystkim ustrzegł mnie – oprócz dobrego przykładu i Kogoś, kto nade mną czuwał – sport, który traktowałem na serio. To była szkoła charakteru. Oczywiście, długo myślałem, modliłem się
u Matki Bożej Bolesnej w Limanowej i w parafialnym kościele w Pisarzowej, prosząc Maryję o pomoc w rozpoznaniu drogi życiowej. I odpowiedź przyszła na stadionie w Zabrzu, parę minut przed startem na 1500 m (uśmiech).

– A kiedy pojawił się pomysł na misje?

– Gdy byłem w seminarium, diecezja tarnowska zaczęła się angażować w działalność misyjną. Pierwsi misjonarze, którzy już wyjechali z Polski, gdy przyjeżdżali na urlop, przychodzili do seminarium i dzielili się swoimi przeżyciami. Spotkania z nimi oraz z siostrami wyjeżdżającymi na misje sprawiły, że zacząłem się nad tym zastanawiać. Potem z misjologii napisałem pracę magisterską, a jako kapłan byłem zaangażowany w animację misyjną i poznałem misjonarzy pracujących w Republice Środkowoafrykańskiej. Oni mówili, że biskup z diecezji Buar potrzebuje księży. Jakiś czas później razem z ks. Markiem Mastalskim zgłosiliśmy bp. Józefowi Życińskiemu chęć wyjazdu na misje i otrzymaliśmy propozycję pracy w Bouar.

– W jakich okolicznościach Ksiądz Biskup dowiedział się o swojej nowej roli w Kościele afrykańskim?

– Informacje przekazuje nuncjusz apostolski. Z Bouar do stolicy RŚA pojechałem na spotkanie z sekretarzem nuncjatury, który miał mi przygotować pewien dokument. Miałem z nim później jechać do Włoch, gdzie czekał na mnie biskup diecezji Bouar – Armando Gianni, który miał problemy ze zdrowiem. Tymczasem w stolicy spotkałem nuncjusza, który oznajmił mi decyzję papieża Franciszka...

– I?

– Poprosiłem o chwilę, żeby się zastanowić. Poszedłem do kaplicy, aby się tam pomodlić. Gdy wróciłem, wyraziłem zgodę, mając świadomość, że diecezja tarnowska, tak bardzo zaangażowana w dzieło misyjne, na pewno mnie nie opuści. I nie opuszcza. Podobnie jak moja rodzinna wioska – Pisarzowa. Jako biskup mogę liczyć na każdą formę pomocy ze strony diecezji.

– A co w pełnieniu roli biskupa na Czarnym Lądzie jest szczególnie trudne?

– Wszędzie są trudności. W diecezji Bouar np. potrzebujemy kapłanów, by tworzyć nowe parafie i docierać z Ewangelią do oddalonych wiosek, które czekają na nią i na głoszących słowo Boże. Obecnie jest 50 księży. W innych diecezjach jest gorzej. To, że mamy tylu kapłanów: diecezjalnych, rodzimych, zakonnych, że są siostry zakonne, jest zasługą pierwszego biskupa diecezji Bouar. Natomiast niepokoi sytuacja polityczna – powtarzające się konflikty i liczba grup zbrojnych (aktualnie 4) na terenie diecezji. Ale to wszystko powierzamy Panu Bogu i dotychczas misjonarze, siostry rodzime, osoby świeckie przez cały czas trwania rebelii wytrwali. Nikt nie opuścił stanowisk pracy i myślę, że dalej tak będzie.

– A wierzenia mieszkańców Afryki?

 – Na pewno różnego rodzaju przyzwyczajenia, tradycje, niezgodne z duchem Ewangelii, stanowią trudność. Często zdarzają się oskarżenia o magię osób raczej niewinnych, samosądy, egzekucje... Tymczasem trzeba nam w duchu miłości uczyć takich rozwiązań, na które wskazuje Ewangelia: rozmowa, dialog, przebaczenie, modlitwa, egzorcyzm. Takie postawy wymagają głębokiej wiary i chrześcijańskiego spojrzenia na wydarzenia, przeżycia, na ludzkie dramaty. I to jest to najtrudniejsze zadanie, które stoi przed naszym Kościołem.

– Czyli formacja ochrzczonego człowieka...

– Poprzedni biskup w Bouar mówił mi, że jak oni zaczynali, to trzeba było stwarzać struktury. Teraz one już są: seminaria, domy formacyjne, parafie pełne ludzi, prośby o tworzenie nowych. Nam trzeba iść w głąb, czyli myśleć o budowaniu człowieka... Poza tym też zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy wieczni, więc bardzo ważne jest, aby formować młodych, którzy pragną poświęcić swe życie Panu Bogu, stworzyć im odpowiednie warunki i żeby Afrykańczycy sami brali odpowiedzialność za afrykański Kościół. Wyzwaniem są też potrzebujący, biedni – często są to ludzie, którzy nie umieją czytać, pisać, chorzy, osoby niepełnosprawne, sieroty... Ponadto uchodźcy – musieli opuścić swoje domy, wioski ze względu na konflikty. Tym ludziom trzeba pomóc się zintegrować, odnaleźć swe miejsce w nowej rzeczywistości.

– Gdy tego słucham, przypominam sobie, z jaką serdecznością był Ekscelencja podejmowany podczas biskupich prymicji w rodzinnej Pisarzowej. Stąd pytanie: Góralu, czy ci nie żal?

– A pamięta Pani Redaktor dalszy ciąg tej piosenki? (śmiech)

– Góralu, wracaj do hal…

– No właśnie, a przecież hale to pastwiska. W RŚA mamy wiele pastwisk, na których hodowcy bydła wypasają stada. Więc gdy słyszę w Polsce tę piosenkę, to traktuję ją jak zaproszenie do powrotu do Afryki. A jeśli i tam docierają do mnie te słowa, to mówię, że nie żal, bo blisko do hal – zaledwie 65 km – jak z rodzinnych stron do Chyżnego.

A Polskę nosi się w sobie. Nie można się jej pozbyć, nawet będąc daleko od ojczyzny. To tak jak z wiarą – nikt nam jej nie odbierze; rebelianci, tacy czy inni wrogo nastawieni do chrześcijan ludzie mogą porwać człowieka, zabić, ale wiary nie odbiorą. Tak samo jest z polskością. A świadomość tego, że ludzie są przyjaźnie nastawieni, że czekają, że się modlą, że wspierają, nie budzi nostalgii, tylko stanowi zachętę do dalszej pracy.

– A co Ksiądz Biskup zyskał, wybierając na miejsce posługi Afrykę?

– Otworzyły mi się oczy na inną rzeczywistość. W drodze do Afryki, gdy uczyliśmy się języka, byliśmy we Francji i tam zobaczyliśmy inny świat, inny sposób przeżywania religii. Potem, ze względu na problemy zdrowotne, przez rok przebywałem we włoskiej parafii. Tam zetknąłem się znów z inną rzeczywistością. Poza tym w pracy duszpasterskiej spotykamy się
z ludźmi z różnych części świata: są Francuzi, Włosi, są siostry i księża, są duchowni z krajów afrykańskich. Ubogacające są także kontakty z ludźmi innych wyznań, religii – protestantami, muzułmanami. Są też nieochrzczeni i tacy, którzy nawet o chrzcie nie myślą. Ale to dobrzy ludzie i rozmowy z nimi, wzajemny szacunek, pomagają przeżywać naszą wiarę w sposób bardziej świadomy i połączony z wdzięcznością. Bo to nie to samo: wierzyć i nie wierzyć, być katolikiem albo wyznawcą innej religii, czytać Biblię albo Koran...

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...