Pośredników nie trzeba

Tygodnik Powszechny 25/2010 Tygodnik Powszechny 25/2010

Brak powszechnej świadomości kapłańskiej jest przejawem głębokiego kryzysu Kościoła i poważną przeszkodą w dostrzeżeniu istoty kapłaństwa służebnego. Ale o powołaniu kapłańskim laikat słyszy tylko raz, w czasie chrztu.

 


Stąd wywodzi się średniowieczna praktyka „prywatnych” Mszy, których reliktami są boczne ołtarze zdobiące stare kościoły. Był to może jeden z bardziej znaczących kroków prowadzących do oderwania kapłaństwa od wspólnoty i służby zarazem. Kapłan zaczął jawić się bardziej jako pośrednik między Bogiem a ludźmi, nie zaś jako sługa Kościoła. Na ten stan rzeczy nie miała wpływu pojedyncza decyzja papieża, ale szereg następujących po sobie zdarzeń, które wytworzyły trudną do zmiany wciąż tlącą się mentalność postrzegania kapłaństwa jako przywileju i godności.

Nie bez znaczenia dla takiego traktowania duchownych był ich status społeczny. Zapewnienie beneficjum czyniło z duchownych ludzi sytuowanych. Pierwszym krokiem w tym kierunku był edykt cesarza Teodozjusza z 380 r., który nie tylko czynił chrześcijaństwo religią panującą, ale również dawał biskupom możliwość piastowania urzędów państwowych i obdarzał ich licznymi przywilejami. Uprzywilejowana pozycja kleru znalazła przedłużenie w systemie feudalnym (książęta – biskupi). W efekcie do Soboru Watykańskiego II wyższość władzy biskupa motywowano jurysdykcyjnie, a nie sakramentalnie.

Tego rodzaju zmiany mentalności wymagają również właściwych pojęć. Pierwszym znaczącym krokiem w kierunku nowego sposobu myślenia o relacji kapłaństwa do laikatu jest zastosowanie w pismach św. Hieronima (List 52), a także w komentarzach św. Augustyna (do Ps 67) greckiego pojęcia „kleros” oznaczającego „wybranych”, „przeznaczonych”, początkowo odnoszonego nie do całego ludu Bożego, tylko do pełniących posługi (diakoni, prezbiterzy, biskupi). Reforma gregoriańska oprócz odnowy życia chrześcijańskiego, a zwłaszcza duchownych, w formie ubocznego efektu przyczyniła się niestety do usunięcia świeckich z przestrzeni sakralnej.

Kolejny krok to zawłaszczenie świętości, które dokonało się wraz z rozwojem świadomości stanowej. Stan kapłański i zakonny to stan doskonały, czytaj: prawdziwy i właściwy Kościół. Udział w rozwoju tak pojętego elitaryzmu miał przede wszystkim św. Tomasz. To on podzielił wymagania płynące z wiary na przykazania, których muszą przestrzegać wszyscy i rady ewangeliczne przeznaczone tylko dla niektórych (duchownych) wezwanych do życia doskonałego. Określenie „alter Christus”, które u św. Pawła odnosi się do wszystkich chrześcijan, stało się synonimem tylko wyświęconych. Podobny los dzieli opis chrześcijanina jako człowieka duchowego (anthropos pneumatikos), który staje się synonimem urzędowych kapłanów.

W efekcie duchowni stają się jedyną stroną czynną w Kościele. Laikat nie tylko przechodzi w stan bierny, ale również jest kojarzony z tym, co światowe i grzeszne. Warto przytoczyć niezwykle sugestywną wypowiedź z „Dekretu Gracjana” (ok. 1150 r.): „Dwa są rodzaje chrześcijan. Jeden poświęcony służbie Bożej (...). Jest inny rodzaj chrześcijan: to świeccy (...) Dozwolone jest posiadanie przez nich dóbr doczesnych (...), są oni upoważnieni do zawierania małżeństwa, uprawiania ziemi, (...) płacenia dziesięcin; mogą oni zatem być zbawieni (...)”.

Stopniowo tworzy się nowa świadomość Kościoła, jako wewnętrznie podzielonego – na ten nauczający i słuchający, i zmonopolizowanego – Kościół to duchowni.

Ten proces wynoszenia na szczyt piramidalnie pojmowanej społeczności był dodatkowo ugruntowywany przez nomenklaturę odwołującą się do pojęcia władzy. O ile w Nowym Testamencie każdy rodzaj władzy w Kościele był pojmowany zasadniczo jako „służba”, i jako „diakonía”, a nigdy jako „arché” (zwierzchność, władza), tak z czasem coraz częściej zaczęto opisywać posługę kapłanów w terminach władzy (sacra podesta – święta władza rządzenia). W efekcie kapłaństwo stało się bardziej celebrowane niż „służone”.

Czy historia kapłaństwa to dzieje uzurpacji tytułu? Owszem, jest to historia zaciemnienia jego istoty. Czy uzurpacja: na to będziemy szukali odpowiedzi. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że jest to historia rozmijania się kapłaństwa ministerialnego z kapłaństwem wspólnym, co w połączeniu z powierzchowną teologią doprowadziło do dość pokracznego obrazu posługi w Kościele. Stąd dziś rzeczywiście potrzeba wewnętrznej odnowy kapłaństwa, jego właściwego dowartościowania, ale nie można tego w sposób odpowiedzialny dokonać bez przywrócenia właściwego miejsca i zrozumienia kapłaństwa wspólnego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...