Unia Europejska a wartości chrześcijańskie

Niedziela 31/2010 Niedziela 31/2010

Stajemy dziś przed koniecznością jasnego określenia swojej chrześcijańskiej tożsamości. Jako chrześcijanie musimy sobie odpowiedzieć na pytanie o system wartości, do którego się odwołujemy. Jak powinno wyglądać nasze prawodawstwo?

 

Przypomnieliśmy o sprawach zupełnie podstawowych, o których zapomniano, przywołujemy ojców Europy, przypominamy, skąd wzięła się „chadeckość” Europy. Jest więcej rozmów na tematy ważne, jest więcej głębokich i ideowych sporów. Jeden z moich zachodnich kolegów powiedział mi kiedyś: „Dobrze, że jesteście, przychodzicie z innego świata i upominacie się o rzeczy, które były zbyt lekko potraktowane lub odkładane na później”. Staramy się również mówić o sprawach, które nie dotyczą Unii, ale dotyczą państw w Unii, np. o słynnych już krzyżach w szkołach, które były problemem w jednym z państw.

Po tym nieszczęsnym wyroku, który zapadł w Trybunale przy Radzie Europy – nie przy Unii Europejskiej – włoscy koledzy próbowali przeprowadzić w Parlamencie Europejskim rezolucję potępiającą ten wyrok. Kiedy przedstawiono jej tekst, inne środowiska zaczęły wprowadzać do niego poprawki i nagle z rezolucji mającej potępić Trybunał zrobił się tekst, w którym Parlament popiera sąd w Strasburgu! W związku z tym koledzy wycofali rezolucję. Przez niektórych zostało to uznane za tchórzostwo, ale było to zagranie taktyczne. Zaproponowano inne rozwiązanie – rodzaj listu, którego już nie można zmieniać, pod którym można się tylko podpisać, popierając go bądź nie. Zaproponowano również niektórym posłom oficjalne wsparcie Włoch w tym sporze. Miałem okazję znaleźć się na liście posłów, którzy oficjalnie poparli Włochy w sporze z Trybunałem. Ale te procesy, niestety, poszerzają się. Myślę, że tego typu spraw będzie więcej i dlatego potrzebna jest zarówno znacząca mobilizacja, jak i poważne rozmowy w Polsce środowisk zainteresowanych sprawami społecznymi i politycznymi, szukanie mądrych argumentów.

– Panie Pośle, czy nie ma niebezpieczeństwa, że postulaty europejskiej lewicy, dotyczące spraw moralno-obyczajowych, będą miały charakter obligatoryjny dla wszystkich państw? Jak się przed tym bronić?

– Od razu powiem, że to są postulaty nie tyle europejskie, ile niektórych środowisk europejskich, które stają się coraz bardziej dynamiczne. Chodzi o to, żeby postulaty tych środowisk nie były przyjmowane oficjalnie i nie miały charakteru prawa. Czy istnieje takie niebezpieczeństwo? Oczywiście, że tak. To są akcje rozłożone na wiele, wiele lat. Strategia tych środowisk polega na tym, że będą nieustannie do tego wracały i starały się pokazać, że należy je objąć pewnymi normami prawnymi. Dlatego z naszej strony wymaga to nieustannej mobilizacji, nieustannego uważania na najdrobniejsze sformułowania, które zmieniają ster taktyczny i które można po prostu przeoczyć. Zapis w jakimś akcie prawnym w rezultacie wywołuje lawinę. Wymagana jest więc tu nasza kompetencja i ogromna czujność, blokowanie niebezpiecznych pomysłów tam, gdzie się da, ale również ofensywność w lansowaniu naszych sposobów myślenia, przekonywanie innych. Najważniejsi dla nas są ci, którzy boją się chrześcijaństwa, bo go nie znają, bo ktoś im naopowiadał, że to są jakieś straszne okowy, którymi zniewala się człowieka. Tych ludzi po prostu trzeba pozyskać.

– Media katolickie, takie jak „Niedziela”, czekają na informacje i opinie europosłów, bo jak najszerzej winna być znana i rozumiana filozofia chrześcijańska, zwłaszcza gdy chodzi o prawa podstawowe, godność osoby ludzkiej.

– Wewnątrz Chrześcijańskiej Demokracji w PE jestem w tej chwili odpowiedzialny za specjalną grupę roboczą, która zajmuje się kwestiami wartości. Mamy wiele spotkań, seminariów z najwybitniejszymi fachowcami w tej dziedzinie, zarówno filozofami chrześcijańskimi, jak i osobami, które interesują się chrześcijaństwem, choć nie zawsze są chrześcijanami, prowadzimy bardzo ciekawe rozmowy. I myślę, że dobrze byłoby przenosić to na grunt polski, by osoby głęboko zainteresowane naszym systemem wartości nie tyle zastanawiały się, co zrobi z nami Europa, ile wiedząc, że na terenie Europy, jak i na całym świecie, pojawiają się zjawiska bardzo groźne dla nas, katolików, ale przede wszystkim dla spraw ogólnoludzkich, prezentowały podejście ofensywne – otwarte, nieunikające dyskusji i niegardzące osobami, które nie do końca rozumieją nasz sposób myślenia, podejmujące rozmowę poważną, merytoryczną, popartą świadectwem życia codziennego. Bo jeśli ktoś zastanawia się, kim jesteśmy, to dokładnie nam się przygląda. Jest zatem czas na poważne rozmowy, progresywne, z myślą o przyszłości, nastawione na zdobywanie nowych ludzi i środowisk, które nie znają chrześcijaństwa albo które ktoś do chrześcijaństwa zraził.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...