Powołaniu towarzyszą próby. Kiedy człowiek dzieli się swoją opowieścią, trzeba ją przyjąć. Nie bać się problemów, których do końca nie da się rozwiązać.
Maciej Müller, Tomasz Ponikło: Wskazuje Ksiądz Biskup na rodzinę jako źródło powołań. Jeden z rektorów seminarium powiedział nam jednak, że po rozmowie z klerykami nowego rocznika był wstrząśnięty: że gdyby wychował się w jednej z tak rozbitych rodzin, nie wie, czy byłby człowiekiem wierzącym. Gdzie poza rodziną są źródła powołania?
Bp Wiktor Skworc: Polska nie jest monolitem, jeśli chodzi o kondycję moralną i religijną rodzin. Na południu pod tym względem jest znacznie lepiej, czego efektem jest choćby sama liczba powołań. Po moich klerykach widzę, że większość pochodzi z domów, które spełniły swoją rolę – uczyły miłości do Boga i do drugiego człowieka.
Nie jest bez znaczenia także to, że w naszej diecezji liczne są rodziny wielodzietne. Na przykład jeden z księży ma trzynaścioro rodzeństwa. Dwa lata temu pojechałem na jego prymicję, żeby poznać matkę i ojca – zobaczyłem dom prostych ludzi, zbudowany na fundamencie silnych więzi szacunku, miłości i wiary.
Wróćmy do pytania: jeśli rodzina nie spełni swoich funkcji, to kto?
Spójrzmy na doświadczenie diecezji katowickiej: tam wiele powołań rodzi się w Ruchu Światło-Życie. Łatwiej usłyszeć głos Boga, kiedy młody człowiek angażuje się w grupy parafialne, czyta Pismo św., jeździ na rekolekcje. Nie bez znaczenia jest dostępność księdza katechety, częsty kontakt z nim. W diecezji tarnowskiej nie mamy akurat wielu katechetów świeckich ze względu na liczbę księży, stąd młodzi mają możliwość poznania kapłana i jego stylu życia.
To istotne, by wspólnota rodzinna, parafialna czy inna towarzyszyła rodzącemu się powołaniu, bo działają przecież siły przeciwne, kwestionujące rolę księdza, akcentujące upadki, niewierność, samotność.
Zna Ksiądz Biskup kleryków, u których brak racjonalnego wytłumaczenia źródła powołania?
Bóg powołuje także tych stojących pod chórem... Ma swoje sposoby. W naszym seminarium są na przykład klerycy, którzy zaczęli już układać sobie życie – skończyli studia, byli nawet adiunktami i nagle zmienili dotychczasowy styl życia, wstępując do seminarium.
A dlaczego Ksiądz Biskup zdecydował się na kapłaństwo?
Nie było w moim życiu Damaszku. To był proces: dom, świadectwo wiary rodziców, wspólnej codziennej modlitwy; życie mojej rodziny koncentrowało się wokół wiary.
Po przyjęciu sakramentów inicjacji: chrztu, Eucharystii, bierzmowania wszedłem w życie Kościoła na miarę wieku i możliwości. Służyłem jako ministrant i lektor, poznawałem imponujących swoją wiarą i oddaniem Kościołowi księży. Przed maturą zrodziła się myśl o kapłaństwie, chociaż do końca szkoły średniej przygotowywałem się do studiów świeckich, złożyłem nawet dokumenty na prawo we Wrocławiu. Jednocześnie wzmacniał się wewnętrzny imperatyw – wołanie Chrystusa i fascynacja Nim.
Nie ma ucieczki przed powołaniem, jeżeli Bóg już zdecydował?
Raczej nie można uciec przed powołaniem. Spójrzmy na historię Jonasza... Ostatecznie człowiek dochodzi do wniosku, że to jest jego droga. Oczywiście powołanie do kapłaństwa nie jest ideą – to głos powołującego Chrystusa. Dla każdego powołanego najważniejsza i rozstrzygająca jest tylko osobista więź z Chrystusem, którą trzeba umacniać przez całe życie.
Powołaniu towarzyszą próby. Kiedy byłem w seminarium, biskup wyznaczył po trzecim roku praktykę robotniczą. Trzeba było rok przepracować, żyjąc samodzielnie i z dala od seminaryjnej wspólnoty, niejako na własny rachunek, utrzymując się dzięki pracy – jak inni. Biskup mówił: będziecie pracować w środowisku robotniczym, więc musicie je poznać. Posłani tam jesteście także dla apostolstwa czynu, świadectwa życia. Biskup wiedział, że nie każde powołanie się ostoi. Bo człowiek zostaje wyrwany z bezpiecznego środowiska seminaryjnego, posłany do świata, który może wciągnąć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.