Polak katolik

W drodze 10/2010 W drodze 10/2010

Skazilibyśmy katolicyzm ciężkim bałwochwalstwem, gdyby jego głównym źródłem miała być miłość ojczyzny, gdybyśmy przede wszystkim dlatego chcieli być katolikami, że jesteśmy Polakami.

 

Bolszewicy dość szybko zorientowali się, że otwarte kościoły opóźniają sowietyzowanie tych, którzy do nich chodzą, i szybko zaczęli je zamykać i zamieniać na kluby, magazyny, a nawet miejskie toalety. Znamienne, że miejscowa ludność świątynię katolicką prawie zawsze nazywała kościołem polskim.

Kulturowy związek polskości z katolicyzmem potrafi niekiedy przetrwać nawet w tych Polakach, w których katolicka świadomość jest raczej niewielka, a nawet w tych, którzy już przestali być katolikami. To stąd bierze się zjawisko, ambiwalentnie oceniane przez duszpasterzy, że ludzie, którzy niemal już porzucili wiarę katolicką, jednak proszą o ślub kościelny i zależy im na tym, żeby ich dzieci zostały ochrzczone i przyjęły Pierwszą Komunię. Duszpasterze starają się wówczas wzmocnić w tych ludziach wątłą nitkę wiary i łączności z Kościołem, a z drugiej strony lękają się udzielać sakramentów ludziom, którzy może nie powinni ich przyjmować.

Stosunkowo niedawno swoje kulturowe przywiązanie do katolicyzmu wykrzyczała, w proteście przeciw coraz większemu napływowi muzułmanów do swojej ojczyzny, Oriana Fallaci, zresztą ateistka. Zapewne i w Polsce nie brak ludzi niewierzących, którzy swój związek z katolicyzmem odczuwają analogicznie:

Przy całym moim laicyzmie, przy całym moim ateizmie, jestem tak przesiąknięta kulturą katolicką, że stanowi ona wręcz część mojego sposobu wyrażania się. (…) Choć nie zgadzam się z księżmi i nie wiem, na co mogą mi się przydać ich modlitwy, ja bardzo lubię tę muzykę dzwonów. Ona pieści mi serce. Lubię również te rzeźby i obrazy Chrystusa, Madonny i świętych. (…) Kiedy byłam mała, [wujenka ewangeliczka] prowadziła mnie na nabożeństwo do swojego kościoła. Boże, jak ja się nudziłam! Czułam się taka samotna wśród tych wszystkich wiernych, którzy śpiewali psalmy i to wszystko, z tym księdzem, który nie był księdzem, i czytał Biblię, i tyle, w tym kościele, który nie wydawał mi się kościołem i w którym oprócz małej mównicy był tylko wielki krucyfiks i tyle. Żadnych aniołów, żadnej Madonny, żadnego kadzidła… Brakowało mi nawet smrodu kadzidła i miałam ochotę znaleźć się w pobliskiej bazylice Santa Croce, gdzie wszystkie te rzeczy były. Rzeczy, do których byłam przyzwyczajona[3].

Katolik, a więc Polak

Trzeci wątek związany z naszym tematem zacznę od spotkania, które miało miejsce w obozie w Kozielsku, gdzie więziono polskich oficerów, którzy później zostali wymordowani w Lesie Katyńskim. Rotmistrz Zdzisław Peszkowski, jeden z nielicznych tam uwięzionych, których Sowieci zawieźli nie do Katynia, ale do obozu w Griazowcu, miał przygotować hostię do tajnej mszy. Ale niech on sam to opisze, rzecz zdarzyła się jeszcze w Kozielsku:

Po godzinie ciszy nocnej, kiedy już nie było wolno opuszczać baraku (groziło zastrzelenie, aresztowanie), poszedłem do kuchni, która była położona pośrodku naszego skitu. Walę w drzwi. Otwiera zdumiony Wańka (tak nazywaliśmy naszego kucharza) i pyta, czy ja zwariowałem, co mnie przyniosło do kuchni. Mówię, że mój kolega jest chory, potrzebuję gorącej wody – kipiatku – i trochę mąki. Grzecznie się odezwał, czego zwykle nie czyniono, i powiedział: Przyjdź za pół godziny, przygotuję coś dla twego towarzysza. Wróciłem, a on rzeczywiście coś przygotował –to znaczy napełnił manierkę kipiatkiem i dał mi zawiniątko –bliny smażone. Ale nie dał mi mąki, więc mówię: Daj mi mąkę. – A po co?Chcę zrobić opłatki. Powiedziałem to po polsku, bo nie wiedziałem, jak jest po rosyjsku opłatek. Oczy mu się jakby zaświeciły, zatrzymał się przez chwilę, po czym bez słowa przyniósł mąkę. Potem wyszedł ze mną na dwór i prosił, żebyśmy usiedli na schodach. Patrzyliśmy przed siebie, był już śnieg i panowała cisza, którą tylko śnieg dać może. Zapytał po rosyjsku: Ty Polak? Odpowiedziałem: A kim, myślisz, mogę być? Tylko Polakiem. Chwilę milczał. Twarz mu znieruchomiała, patrzył przed siebie i spokojnym głosem, z kresowym cudnym zaciąganiem, zaczął mówić po polsku: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, a następnie: Zdrowaś Maryjo, łaski pełna…, dalej: Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego… i skończył: Matko Boska Częstochowska, Królowo Polski, módl się za nami. Ocknął się i dodał po rosyjsku: Już idź; powiedział jeszcze: To jest tylko nasza tajemnica –rozumiesz. Szybko odszedł, trzasnął drzwiami za sobą i zaklął siarczyście. Musiała być Chrystusowi miła ta mąka, ta hostia, ten opłatek, który dźwiękiem słowa dotknął najgłębszej struny duszy, czegoś jedynego w osobowości Wańki –Jasia[4].

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...