Często jest tak, że mężczyzna staje się bardziej sobą, gdy wychodzi z domu i konfrontuje się ze światem. Staje się bardziej wyrazisty, bo czuje, że jego nie ogranicza się już wyłącznie do bycia domowym pomocnikiem żony. Ta wyrazistość jest mu potrzebna do realizowania indywidualnego potencjału
Na ścieżce inicjacyjnej w wymiarze męskości (tak jak i kobiecości), przejścia między etadziecka, młodego i dojrzałego mężczyzny powinny być w miarę czytelne. Kiedy syn zaczął jeździć na rowerze, stał się chłopcem. Kiedy złamał nogę na boisku i nie płakał, stał się młodym mężczyzną. Kiedy obronił dziewczynę przed chuliganami, stał się prawdziwym facetem. Zadaniem dorosłych jest zauważyć to. Dziś przeciętny młodzieniec przychodzący na terapię to zdezorientowany nadwrażliwy chłopiec (twardzi mają problemy z prawem). Gdy podczas spaceru z dziewczyną dostrzeże grupkę chłopców, zaczyna panikować- boi się, że zostanie napadnięty. Nie jest w stanie obronić swej dziewczyny. Jest na tyle porządny, że nie salwuje się ucieczką.
W naszej tradycji fazy rozwoju mężczyzny stają się coraz częściej rozmyte. Dlatego czterdziestoletni mężczyzna może być jeszcze dzieckiem. Jeśli w życiu chłopca ojciec czy dziadek są nieobecni, bo całymi dniami nie ma ich w domu, to gdzie chłopiec czy młody mężczyzna ma szukać wzorców męskich zachowań? W grach komputerowych?
Obserwujemy obecnie zacieranie się granic między płciami. Czy ten proces będzie postępował?
Według mnie widać już tendencje odwrotne. Co robią współcześni mężczyźni, kiedy chcą odpocząć? Uprawiają sporty, często ekstremalne. Ekspansja sportu w przestrzeni publicznej to wynik zapotrzebowania mężczyzn na wzorzec wojownika. Igrzyska sportowe są organizowane dla tych, którzy chcą ze sobą walczyć na różnych płaszczyznach, i dla tych, którzy chcą w tym uczestniczyć, choćby jako widzowie. Tak kształtujemy naszą wolę, odwagę, odporność na ból, zdolność do poświęceń, spostrzegawczość, wszystko to, czego potrzebuje wojownik. Prawdziwy wojownik nie boi się śmierci, idąc na bitwę, gotowy jest umrzeć, a to w dzisiejszym języku oznacza odnieść kontuzję, zostać pobitym, stracić oko, złamać rękę, nogę. To jest „śmierć na polu bitwy".
Druga sprawa to wymyślanie wojen, aby walczyć z realnym czy symbolicznym wrogiem, np. z terroryzmem. Gdzieś ukrywa się terrorysta i my dopadniemy go. Nie myślimy o tym, że może się zmieni, ucywilizuje. Nie, go dopaść i pokazać, jakimi jesteśmy bohaterami. Wysyłamy naszych najlepszych żołnierzy, żeby zabili złego bandytę.
Skrajnym przejawem „wojennego" znieczulenia na śmierć jest dziś eutanazja: „Koniec, przestańmy się wreszcie litować! Oni nie pasują do naszego świata, niech umierają". I nie zdarza się to na wojnie, ale w czasach pokoju.
Mamy być dla siebie mili, uśmiechnięci, tolerancyjni, więc gdzieś ta nasza wewnętrzna agresja musi znaleźć ujście...
Właśnie o tym mówię. Od czasu do czasu słyszymy o tym, jak młody chłopak zabija uczniów i nauczycieli w szkole. Kto to jest? To wojownik, który nie został wtajemniczony w walkę o wyższe cele, nie zasymilował agresji, nie potrafił zrobić z niej dobrego użytku. Chciał postrzelać i zemścić się, więc to zrobił. Pokazał przy tym, że nie boi się śmierci, bo w końcu (tak z reguły bywa) popełnił samobójstwo. To wyraz buntu przeciwko kulturze litości i roztaczania nad wszystkimi parasola ochronnego. Dbamy o prawa przestępców, o to, żeby narkomani byli zaopatrzeni w narkotyki, wydajemy mnóstwo pieniędzy na tzw. walkę z alkoholizmem, a nie wspieramy w rozwoju chłopców i młodzieńców, którzy chcę być dojrzałymi mężczyznami - wojownikami i szamanami. Zaniedbujemy twórczość i indywidualność. Nawet jeśli to piękne, faworyzujemy w rodzinie i społeczeństwie tych, którzy nie radzą sobie z życiem. Ale wcześniej nie pokazaliśmy im, kogo mają naśladować.
Co zrobić z tkwiącą w nas agresją?
Po pierwsze, nie tłumić jej. Ona jest pierwotnym wyrazem życia i narzędziem zdrowej rywalizacji. Każdy z nas potrzebuje pewnej agresywności do obrony przed agresją patologiczną. Zdrowa agresja uczy rozróżniać, co jest białe a co czarne, uczy definiować cele i wkraczać odważnie w przyszłość. Po drugie, wyrażać i nazywać to, co rozpoznajemy w nas jako złość. Pamiętajmy, że znaczna część agresji to wynik naszych frustracji na drodze realizacji pragnień i celów. Mówienie o złości jest jedną z form ekspresji, a zarazem sposobem jej asymilacji. Agresję możemy wyrazić też w działaniu, przez sport i pracę fizyczną. Ludzie, którzy kochają wysiłek i potrafią skoncentrować się na samej pracy, a nie jej wyniku, mają mniej agresji „wolnej", bezproduktywnej. Kontakt z naturą gasi wewnętrzne i uczy pokory wobec nieskończoności. Cywilizacja miejska opiera się na kulturze hałasu i agresywności. Popatrzmy na kontrast między wrzaskiem ulicy a ciszą lasu czy ciszą klasztorną. Ludy leśne, rolnicze czy pasterskie są spokojniejsze, gdyż milczenie jest w ich życiu obecne na co dzień - to przykład zdrowej asymilacji pokładów agresji. Jeśli zaakceptujemy pewną dozę agresji w sobie, w rodzinie i społeczeństwie, tworzymy pole do jej kształtowania. Możemy oceniać sposoby jej wyrażania, granice między agresją obronną i rywalizacyjną a agresją patologiczną. Możemy wybierać indywidualne wzorce wyrażania agresji, które nie naruszają granic drugiej osoby i nie naruszają naszego zbiorowego wzorca walki. Agresja kształtuje psyche i etos wojowników, którzy są dzielni i zdecydowani w świecie zewnętrznym, jak też staje się palimocy wewnętrznej, która rodzi mistrzów siły psychicznej i wojowników ducha.
Każda epoka i każda kultura musi sobie poradzić z agresją destrukcyjną, która niszczy i zabija nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie i duchowo - odbiera ochotę do życia, wiarę w sens przyjaźni, miłości oraz dobro czy pragnienie rozwoju. Hindusi wypracowali jogę, Chińczycy tai chi, Japończycy karate i aikido a tradycja Zachodu: etos rycerski oraz kontemplację na pustyni czy w cichym klasztorze.
dr Zenon Waldemar Dudek, psychiatra, zajmuje się problemami psychologii kultury, psychologią głębi. Redaktor naczelny kwartalnika „ALBO albo. Problemy psychologii i kultury"
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.