Prowadziła małżeństwa do Boga

Magzyn Familia grudzień/2010 Magzyn Familia grudzień/2010

Świat stał przed nią otworem. Jadwiga Skudro pochodziła z zamożnej rodziny, była piękna i inteligentna. Jako nastolatka odkryła w sobie powołanie zakonne i wybrała klasztor. Gdy była już stateczną zakonnicą po sześćdziesiątce, Bóg obdarzył ją nowym powołaniem

 

„Nie jest taka głupia”

Na początku lat 70. w posoborowej rzeczywistości polskiego Kościoła coraz wyraźniej zaczął zaznaczać swoją obecność Ruch Światło-Życie, potocznie zwany oazą. Zainicjowany w 1954 roku przez księdza Franciszka Blachnickiego (dziś kandydata na ołtarze) rekolekcjami dla ministrantów, z czasem objął młodzież szkół średnich, studentów i młodzież pracującą. Założyciel stanął przed kolejnym wyzwaniem: wśród tych, którzy trwali w formacji oazowej, przybywało małżeństw. Ksiądz Blachnicki szukał inspiracji do uzupełnienia materiałów programowych ruchu o wymiar małżeński. Gdy dowiedział się o zakonnicy,  która ma powiązania z ruchem Equipes Notre Dame, w czerwcu 1974 roku zaprosił siostrę Jadwigę na rekolekcje oazowe w centrum ruchu w Krościenku nad Dunajcem.

Sześćdziesięcioletnia już wtedy siostra Jadwiga wzięła udział w swojej pierwszej oazie. Zaczęło się nieszczególnie. Przedstawiona przez księdza Blachnickiego jako osoba do pomocy, została skierowana do… kuchni, co nie odpowiadało jej uzdolnieniom. Mogła jednak brać udział w konferencjach dla małżeństw, a jako świeżo upieczona absolwentka studium rodzinnego stawiała takie pytania, że po dwóch dniach małżonkowie oznajmili księdzu Blachnickiemu: „Ta siostra z kuchni nie jest wcale taka głupia i mogłaby nam pomóc”… I siostra Jadwiga zaczęła głosić konferencje o duchowości małżeńskiej.

Duchowa matka

Wkrótce przywieziona z Paryża walizka bardzo się przydała… Na początku 1975 roku siostra Jadwiga została na stałe oddelegowana do pomocy księdzu Blachnickiemu przy tworzeniu Domowego Kościoła – małżeńskiej gałęzi ruchu Światło-Życie. Przez trzydzieści lat (aktywność ograniczyła dopiero po dziewięćdziesiątce) zjeździła Polskę wzdłuż i wszerz. Zakładała kręgi Domowego Kościoła, prowadziła rekolekcje dla małżeństw, a przede wszystkim dawała świadectwo głębokiej, żywej relacji z Bogiem. W świadomości małżonków jawiła się coraz bardziej jako duchowa matka. Uczyła, jak łączyć życie pełne codziennych trosk z pogłębionym życiem duchowym. Tysiące małżeństw, z którymi się zetknęła (bezpośrednio lub przez opracowane przez nią materiały formacyjne), pamięta świadectwo wiary siostry Jadwigi: prostolinijnej, mocno stąpającej po ziemi, ale też radykalnej, zakorzenionej w Bogu. Na co dzień zwyczajna, swojska – skłonność do żartów, dar opowiadania i nieprzeciętna inteligencja zjednywały jej ludzi. W sprawach duchowych nie była skora do kompromisu; uważała, że głębokie życie religijne jest możliwe w każdych warunkach i żadne okoliczności nie zwalniają małżonków z codziennej modlitwy, rozważania Pisma Świętego, nieustannego umacniania wzajemnej miłości, troski o dobre relacje i starannego wychowywania dzieci. Po emigracji księdza Blachnickiego, wymuszonej przez stan wojenny (w grudniu 1981 roku), na jego prośbę przejęła odpowiedzialność za Domowy Kościół, który wtedy prężnie się rozwijał (dziś do tej wspólnoty należy około 13 tysięcy małżeństw w Polsce i za granicą). Prowadziła małżonków ku coraz większej samodzielności, dzięki której obecnie Domowy Kościół określa się jako ruch świeckich w Kościele (w łączności z kapłanami jako duchowymi doradcami).

„Nie dam wam spokoju”

Mimo licznych chorób i wypadków siostra Jadwiga długo zachowała sprawność. Gdy skończyła 90 lat, samodzielnie podróżowała pociągiem po Polsce, prowadziła rekolekcje i dni skupienia. Niemal do końca uczestniczyła w ogólnopolskich spotkaniach członków Domowego Kościoła. Zmarła, a raczej cichutko zasnęła, 28 września  2009 roku w klasztorze w Warszawie. Jej pogrzeb zgromadził około tysiąca osób z całej Polski, które pragnęły wyrazić wdzięczność za jej duchowe prowadzenie i świadectwo wiary. Okazało się, że i na ten dzień siostra Jadwiga przygotowała niespodziankę: podczas uroczystości odczytano jej „pożegnalny bilecik”, zawierający dziękczynienie Bogu za wszystko, czego dokonał w Domowym Kościele. Zebranym najbardziej utkwiły w pamięci końcowe słowa: „Cieszmy się, radujmy – i obiecuję wam dalszą pomoc, gdy Bóg mnie weźmie do siebie. Obiecuję, że nie dam Wam spokoju”.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...