Inaugurując dyskusję o samorządzie terytorialnym w Polsce założyliśmy, że poruszamy się w ramach sytemu demokracji przedstawicielskiej. Może powinniśmy jednak zmienić nasze podejście i spojrzeć na samorząd z perspektywy demokracji bezpośredniej? Zdaniem Czabanowskiego i Skrzypulca dopiero całościowa zmiana sposobu naszego myślenia o demokracji stanowi szansę dla polityki w Polsce
W czasie ostatniej kampanii samorządowej na wielu plakatach mieliśmy okazję zobaczyć hasło wyborcze „z dala od polityki”. Warto przyjrzeć mu się nieco bliżej, gdyż streszcza się w nim całość błędnego myślenia na temat demokracji lokalnej w systemie przedstawicielskim. Po pierwsze, slogan „z dala od polityki” postuluje rozróżnienie kwestii politycznych i niepolitycznych spraw samorządowych. Oczywiście stanowi to znaczące nadużycie, gdyż chyba nic bardziej nie zasługuje na miano polityki[1] niż działania zamieszkujących tę samą okolicę ludzi, którzy wspólnie radzą nad dotyczącymi ich sprawami. Co więcej samo traktowanie podziału na to co politycznie i niepolityczne jako odgórnie ustanowionego jest działaniem antydemokratycznym – to sami obywatele powinni decydować, które z kwestii rodzą problemy wymagające publicznej debaty. Po drugie, wskazuje się, jakoby obywatele biorący udział w wyborach samorządowych znajdowali się blisko (nazbyt blisko?) polityki. W rzeczywistości odległość dzieląca ich od polityki jest całkiem spora i niemalże całość procesów decydowania o sprawach lokalnych przebiega poza ich zasięgiem. Wreszcie po trzecie, mówiąc „z dala od polityki”, daje się do zrozumienia, że oddając głos w wyborach samorządowych, wyborca może politykę od siebie odsunąć. W przeciwieństwie do poprzednich, to założenie jest aż nazbyt prawdziwe. Po wyborach udział obywatela w polityce w zasadzie się kończy, a jego polityczna decyzja wykorzystywana jest z dala od niego – przedstawiciele zwycięskiej partii używają wyniku wyborów do głoszenia swojego, jak najbardziej politycznego sukcesu.
W systemie przedstawicielskim wyborcy są daleko od polityki – tak daleko, że w praktyce ich możliwy wpływ na władzę niemal całkowicie rozpuszcza się w licznych mechanizmach zapośredniczających. Należą do nich m.in.: dobór kandydatów na listy wyborcze dokonywany przez partyjne elity, instytucja mandatu wolnego, przyczyniająca się do tworzenia klasy przedstawicielskiej, dbającej głównie o własny interes, obecność czysto elitarystycznych organów znajdujących się poza demokratyczną kontrolą (na przykład Trybunał Konstytucyjny), język prawa i język polityki, który uniemożliwia „zwykłym ludziom” zrozumienie spraw, jakimi zajmują się ich przedstawiciele.
Czy jednak samorząd, w którym wykorzystano by na większą skalę mechanizmy demokracji bezpośredniej, uczyniłby z obywateli rzeczywisty podmiot działań politycznych? Jednym z najczęściej przytaczanych przykładów jest brazylijskie miasto Porto Alegre[2]. W 1989 roku wprowadzono tam instytucję budżetu partycypacyjnego – mieszkańcy otrzymali możliwość bezpośredniego decydowania o przeznaczeniu całości środków inwestycyjnych budżetu miasta. Poszczególne projekty zagospodarowania środków były przedstawiane i przegłosowywane na zebraniach dzielnicowych (gdy w grę wchodziły projekty lokalne) oraz zebraniach tematycznych (dotyczących projektów istotnych dla całego miasta). Warto zauważyć, że wprowadzenie budżetu partycypacyjnego było poprzedzone szeroką akcją promocyjną, a także organizacją szkoleń, za pomocą których starano się włączyć w proces decydowania jak największą liczbę mieszkańców, także tych z grup tradycyjnie wykluczonych z udziału w polityce. Nowy sposób funkcjonowania samorządu cieszył się zdecydowanym poparciem mieszkańców (ok. 85 procent), i przyczynił się do zdecydowanego wzrostu inwestycji w dziedzinach, które wcześniej były pomijane przez rządzących przedstawicieli, takich jak: budownictwo mieszkaniowe, dostęp do wody i kanalizacji, zapewnienie dzieciom nauki w szkołach. Postęp, jakiego dokonano w tych dziedzinach, został doceniony w raporcie Banku Światowego[3].
Widać wyraźnie, że w istniejącej sytuacji politycznej postulat wprowadzenia liczniejszych mechanizmów demokracji bezpośredniej okazuje się projektem emancypacyjnym. Sprzyja aktywizacji grup wykluczonych oraz rozwojowi infrastruktury wpływającej na jakość życia obywateli. W tym kontekście, dla opisania sytuacji polskiej demokracji, warto odwołać się do emancypacyjnej siatki pojęciowej, a dokładnie do znanej koncepcji trzech fal feminizmu. Jak dotąd, demokratyczny ustrój naszego kraju opisywany był za pomocą pojęcia „fali”, ale jako element „trzeciej fali demokratyzacji”, wedle charakterystyki Huntingtona[4]. Ta siatka pojęciowa wskazuje jednak tylko na „horyzontalny” czy też „geograficzny” aspekt demokratyzacji. W związku z upadkiem Związku Radzieckiego kolejne kraje, w tym Polska, przyjmują ustrój demokratyczny. Lewicowa koncepcja fal feminizmu pozwala dodatkowo uchwycić „wertykalny” wymiar demokratyzacji[5].
W pierwszej fali kobiety dążyły do uzyskania formalnej równości praw politycznych, postulatem drugiej fali była „realna równość” (na przykład równa płaca za równą pracę, która nie była i nie jest faktem, pomimo równego statusu prawnego kobiet i mężczyzn), natomiast w trzeciej fali dokonuje się postmodernistyczna dekonstrukcja pojęcia płci. Jeśli abstrahować od trafności samych postulatów feministycznych i przełożyć schemat trzech fal na sferę polityki – nasz ustrój wciąż znajduje się na etapie pierwszej fali demokratyzacji. Równość praw politycznych wszystkich obywateli nie przekłada się na realny wpływ na kształtowanie się sfery publicznej. Szersze wprowadzenie mechanizmów demokracji bezpośredniej można rozumieć jako wstęp do drugiej fali wertykalnej demokratyzacji.
[1] Przynajmniej jeśli czujemy się związani z jej tradycyjnym, arystotelesowskim rozumieniem.
[2] Najbardziej znanym opracowaniem zagadnienia budżetu partycypacyjnego w Porto Alegre w języku polskim jest książka anarchisty Rafała Górskiego: R. Górski, Bez państwa. Demokracja uczestnicząca w działaniu, Kraków 2007.
[3] Warto zwrócić uwagę, że budżet partycypacyjny jest jedną z nielicznych inicjatyw, którą pozytywnie oceniają zarówno Bank Światowy, jak i alterglobaliści. Por. http://siteresources.worldbank.org/INTEMPOWERMENT/Resources/14657_Partic-Budg-Brazil-web.pdf, dostęp: 11 grudnia 2010. .
[4] S.P. Huntington, Trzecia fala demokratyzacji, tłum. A. Dziurdzik, Warszawa 1995.
[5] Zob. np. R. Putnam Tong,Myśl feministyczna,tłum. J. Mikos, B. Umińska, Warszawa 2002.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.