Obecnie młode pokolenie Polaków nie jest o tych wydarzeniach informowane, gdyż nie pozwala na to tzw. poprawność polityczna. Prawdy historycznej zamazywać nie wolno, albowiem „historia jest nauczycielką życia”.
Rok 1943
Rok 1943 – najbardziej dramatyczny w dziejach Polski. Gdy Polska u boku swoich aliantów bohatersko i ofiarnie walczyła na niemal wszystkich frontach wojny z Niemcami, alianci – Anglia i Stany Zjednoczone Ameryki Północnej – Polskę zdradzili. Stało się to w 1943 r., gdy premier Anglii Winston Churchill i prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin Delano Roosevelt w Teheranie, stolicy ówczesnej Persji, obecnie Iranu, oddali Polskę w ręce Stalina. Powtórzyli to w następnych latach w Jałcie i Poczdamie. Wiosną 1943 r. świat dowiedział się o zbrodni dokonanej na polskim narodzie w Katyniu. 25 kwietnia 1943 r. ZSRR zerwał stosunki dyplomatyczne z Polskim Rządem w Londynie. 4 lipca 1943 r. zginął gen. Władysław Sikorski. Musiał zginąć, gdyż walczył o wolną Polskę, wbrew planom Stalina i naszych aliantów.
Obecnie młode pokolenie Polaków nie jest o tych wydarzeniach informowane, gdyż nie pozwala na to tzw. poprawność polityczna. Prawdy historycznej zamazywać nie wolno, albowiem „historia jest nauczycielką życia”.
Gdy prezydent Stanów Zjednoczonych i premier Anglii podali Stalinowi ręce i poklepali go po ramieniu, towarzysz Stalin zaczął działać zgodnie ze swoim planem. Dla Polaków granica z Persją została zamknięta, NKWD przystąpiło do swojej pracy. Przykładem tej pracy są koleje życia o. Albina Janochy, który w swoich wspomnieniach zapisał: „20 marca 1943 r. zostałem aresztowany. Pod eskortą dwóch uzbrojonych żołdaków przyjechaliśmy do Moskwy 1 kwietnia 1943 r. Byłem więc na Łubiance”. O. Albin, zawsze bardzo dokładny, obszernie opisał swój pobyt w niesławnym więzieniu na Łubiance. Streścił krótko: „To, co ja przeżyłem na Łubiance, było straszne, tak ja to oceniam, tak pewnie ocenią ci, którzy będą czytać moje wspomnienia. Jestem skazany na osiem lat pracy w obozie w Uchcie, za szpiegostwo i propagandę antyradziecką”.
Zgodnie ze wskazaniami NKWD, więźniowie byli często przesiedlani z jednego łagru do innego.
O. Albin spisał łagry, w których przebywał, obliczył też, ile kilometrów podróży odbył w Kraju Rad – w sumie 27600 km, w bardzo trudnych warunkach podróżowania. Autor „Wspomnień Sybiraka” opisał wiele szczegółów dotyczących kraju, ludzi i warunków odbywanej katorgi. W swojej szlachetności nikogo nie potępia, na nic się nie żali, przeżywa wolę Bożą, przekonany, że „pod płaszczem Maryi przetrwa i powróci do kraju”.
Powrót do kraju
O. Albin zapisał: „Wreszcie nastąpiła chwila powrotu. Było to 29 listopada 1955 r. Właśnie wróciłem z lasu i dowiedziałem się, że w Wachówce czeka na mnie komendant w sprawie mojego wyjazdu do Polski. Natychmiast pobiegłem do Wachówki. Rzeczywiście komendant oznajmił mi, że jest rozporządzenie o zwalnianiu nas ze zsyłki i pozwolenie na powrót do Polski (...). Głównym punktem zbornym była stacja w Nowosybirsku, dokąd zwożono Polaków z całej okolicy. Około 10 grudnia ruszył pociąg w stronę Moskwy. Tym razem były to wagony osobowe, ogrzewane, z możliwością spania”.
We wspomnianej książce znamienna refleksja o. Albina: „Myśmy wracali, wracało nas wielu, a ilu jednak nie doczekało tej chwili, ilu złożyło swoje kości w tajgach Sybiru, w stepach Kazachstanu, w piaskach Turkmenii lub w tundrach Kołymy? Ile dzieci wywiezionych ze Związku Radzieckiego rozproszyło się po Persji, Indiach, a nawet w Afryce? Ile z nich nigdy nie odnalazło swoich rodziców, nie wróciło do Polski? A ilu z tych, którzy wracali, przeżyło z powodu aresztowania dramat rozbicia rodziny, ilu wracało do pustego domu, ilu z nich nie znalazło swojego domu?”.
O. Albin miał jednak to szczęście, że na niego czekała rodzina, czekali współbracia zakonni. Pod opieką Matki Bożej o. Albin Janocha 29 grudnia 1955 r. przekroczył granicę Polski. Nowy rok rozpoczął Mszą św. w kościele Kapucynów. Była to jego pierwsza Msza św. po kilkunastu latach. W Warszawie odwiedził swoją siostrę. 2 stycznia 1956 r. przekroczył furtę klasztoru w Krakowie – serdecznie witany przez braci. Wrócił zdrowy i pełen pogody ducha. Święto Trzech Króli obchodził w rodzinnym Krośnie. Po radosnych powitaniach oddał się do dyspozycji przełożonych. Skierowany do Gdańska, przy kościele św. Jakuba pełnił obowiązki spowiednika i cieszył się, że „nadrabiał czas stracony na Syberii”. Lato spędził na odpoczynku w Wałczu, gdzie, jak mówił, „przyzwyczaił się do normalnego życia”.
O. Albin był wysoko ceniony przez przełożonych i szanowany przez współbraci zakonnych. Pełnił obowiązki definitora prowincjalnego, wychowawcy młodzieży, nauczyciela języka łacińskiego, bibliotekarza i archiwisty. Polski Rząd na Emigracji odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi. W otoczeniu współbraci odszedł do domu Ojca 24 lutego 2001 r.
Na trumnie skrywającej jego ciało, oprócz insygniów kapłańskich, położono oficerską czapkę kapelana Wojska Polskiego. Przy trumnie żołnierze pełnili honorową straż. Został pochowany w Krakowie na cmentarzu Rakowickim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.