Obecnie młode pokolenie Polaków nie jest o tych wydarzeniach informowane, gdyż nie pozwala na to tzw. poprawność polityczna. Prawdy historycznej zamazywać nie wolno, albowiem „historia jest nauczycielką życia”.
Gdy we wrześniu 1939 r. Stalin z Hitlerem podzielili się Polską, pod sowiecką okupacją znalazło się tysiące Polaków, którzy uciekając przed Niemcami, schronili się na wschodnich terenach Rzeczypospolitej. Wszyscy pragnęli powrócić do swoich domów, lecz na przeszkodzie stała nowo utworzona granica. Niektórym udało się przejść przez tzw. zieloną granicę, wielu wpadało w ręce NKWD. Inni czekali na humanitarne rozwiązanie sytuacji, w jakiej się znaleźli. Władze sowieckie postanowiły na swój obłudny sposób rozwiązać problem. We Lwowie otwarto dwa biura, w których trzeba było się zapisać na wyjazd z Kraju Rad. Należało podać adres zamieszkania, dane personalne i czekać na wezwanie do wyjazdu.
O. Albin Franciszek Janocha
Franciszek Janocha urodził się 14 października 1912 r. w Krościenku Niżnym. Do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów wstąpił w 1929 r. Święcenia kapłańskie otrzymał w Krakowie 25 października 1936 r. Studiował w Rzymie na Uniwersytecie Gregoriańskim, gdzie otrzymał tytuł licencjata z teologii dogmatycznej. Przygotowywał się do doktoratu. Na kilka dni przed wybuchem drugiej wojny światowej powrócił do Krakowa, skąd podczas ucieczki przed Niemcami dotarł do Lwowa i zamieszkał w klasztorze na Zamarstynowie. Gdy władze sowieckie otwarły wspomniane biura rejestrujące chętnych do opuszczenia Kraju Rad, zgłosił się na powrót do Krakowa. Wprawdzie chodziły po Lwowie pogłoski, że NKWD aresztuje zarejestrowanych, lecz o. Albin uważał, iż nie ma żadnego powodu, by go aresztować. Przekonał się jednak, że „komuniści rozumują zupełnie innymi kategoriami niż my, że u nich logika nie obowiązuje”.
W swoich wspomnieniach „Pod opieką Matki Bożej. Wspomnienia Sybiraka” zapisał: „Stało się to, w co nie wierzyłem. Było to nocą 20 czerwca 1940 r. Około godziny drugiej nad ranem pokazało się trzech żołnierzy NKWD i kazało się ubierać. Gdy wyszedłem z celi, okazało się, że nie tylko ja jestem aresztowany, ale oprócz mnie – br. Łukasz Szypuła i br. Fabian Reguła. Na komisariat szliśmy pieszo, gdy już było jasno, powieźli nas na ciężarówce do więzienia. W celi było zamkniętych ok. 80 osób. Każdy z nas był zarejestrowany w NKWD w biurze przy ul. Zielonej. Były liczne przesłuchiwania. Uznano mnie za osobnika społecznie niebezpiecznego”.
Jazda na Wschód
Po trzech tygodniach udręki w więziennej celi z Dworca Kleparowskiego we Lwowie ruszył na Wschód pociąg ludzi stłoczonych w bydlęcych wagonach. O. Albin zanotował: „Tę podróż w nieznane rozpocząłem modlitwą. Polecałem się opiece Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski i Patronce naszego Zakonu. Ufałem, że pod Jej opieką potrafię wszystko znieść i że powrócę (...). Pracowaliśmy ciężko przy wyrębie lasu. Spaliśmy na gołych deskach. Byliśmy niewyspani i głodni. Jedzenie dawano dwa razy dziennie. W święta Bożego Narodzenia było nam bardzo smutno. W styczniu rozłączono nas z br. Łukaszem i br. Fabianem. Zaczął się szerzyć szkorbut, niektórym wypadały zęby, ciało pokrywało się wrzodami. Awitaminoza nie ominęła i mnie. Już w styczniu zaczęły mi puchnąć dłonie i nogi, później na plecach pojawiły się wrzody”. Dopiero wtedy o. Albin otrzymał od lekarza skierowanie do szpitala, gdzie nieco odżywił się i odpoczął.
Kapelan Polskiej Armii
Gdy w czerwcu 1941 r. Hitler napadł na Związek Radziecki, Stalin dyplomatycznie nawiązał kontakt z wodzem Polski gen. Władysławem Sikorskim.W wyniku rozmów w sierpniu 1941 r. zaczęto zwalniać z obozów Polaków, pozwolono im wstępować do polskiej armii organizowanej przez gen. Władysława Andersa na południu ZSRR. Wiosną 1942 r. o. Albin Janocha, po odbyciu długiej podróży, dotarł do Dowództwa Polskich Sił Zbrojnych w Buzułuku na granicy perskiej. Tam ks. Włodzimierz Cieński, jako naczelny kapelan organizującego się polskiego wojska, przyjął go serdecznie i nadał mu tytuł kapelana. Trudno opisywać uczucia, jakie towarzyszyły o. Albinowi, gdy wdziewał mundur polskiego żołnierza i odprawiał pierwszą Mszę św...
Oprócz żołnierzy „kraj nieludzkiej ziemi” mogli opuszczać ci Polacy, którzy zostali wywiezieni na Sybir lub do Kazachstanu.Wyjechało 71 tys. osób, w tym 40 tys. żołnierzy. O. Albin miał już załatwiony wyjazd, gdy do ks. Włodzimierza Cieńskiego zgłosił się pewien Polak z Turkiestanu z prośbą o przysłanie księdza dla Polaków tam osiedlonych. O. Albin zapisał: „Znalazłem się przed alternatywą – wyjechać z armią, do czego miałem prawo, byłem przecież kapelanem wojskowym, czy też pozostać w Związku Radzieckim dla posługi duszpasterskiej tych moich rodaków. Polacy potrzebują księdza, proszą mnie, bym do nich przyjechał. Wycofałem swoje nazwisko z listy ewakuacyjnej i zacząłem się przygotowywać do wyjazdu do Turkiestanu”.
Pod koniec maja 1942 r. znalazł się w Turkiestanie. „Zaraz po moim przyjeździe urządzono kaplicę. Rozpoczęły się normalne nabożeństwa, nauka religii, przygotowanie dzieci do spowiedzi i Komunii św. Ludzie ściągali z okolicy, spowiedź trwała po kilka godzin, czasem chrzty, śluby, rozmowy. Gdy podczas Mszy św. widziałem rozmodlone twarze, wpatrzone we mnie oczy, wzruszenie na twarzach, utwierdzałem się w przekonaniu, że jestem tutaj potrzebny, że nie mogę tych ludzi opuścić dlatego tylko, że gdzie indziej byłbym bardziej bezpieczny”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.