Wspólne dzieje Jana Pawła II i Josepha Ratzingera

Przewodnik Katolicki 18/2011 Przewodnik Katolicki 18/2011

Kiedy przed sześcioma laty umierał Jan Paweł II, mieliśmy wrażenie, że żegnamy się z wielkim papieżem. Wielu mówiło to całkiem otwarcie: Jan Paweł II Wielki. Jak starożytni Grzegorz czy Leon... Dziś możemy to już postrzegać inaczej. Zyskaliśmy bowiem nowy punkt odniesienia.

 

Droga do Rzymu

Krótko po konklawe Jan Paweł II miał powiedzieć kard. Ratzingerowi: „Musimy Cię mieć w Rzymie”. Papież chciał go mieć u siebie jak najszybciej. Monachijskiemu arcybiskupowi proponował więc funkcję prefekta Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej. Była to wówczas bardzo ważna dykasteria, wziąwszy pod uwagę, że w wielu seminariach oraz na innych uczelniach katolickich narastał posoborowy chaos. Kard. Ratzinger wymówił się jednak zobowiązaniami we własnej diecezji. „Jeszcze nie teraz” – powiedział nowemu papieżowi.

Zanim przybył do Rzymu na stałe, towarzyszył już jednak Janowi Pawłowi II w czasie pierwszej podróży do Polski. Żywo też reagował na wprowadzenie stanu wojennego w ojczyźnie papieża, uczestnicząc między innymi w ulicznych marszach solidarności.

Człowiek papieża

Kard. Ratzinger przybył do Watykanu w 1982 r. Jan Paweł II powierzył mu funkcję prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Odtąd ich losy złączyły się na stałe. Kardynał stał się głównym elementem zespołu, który będzie kształtował oblicze tego pontyfikatu. Obok byłego arcybiskupa Monachium należeli do niego tacy hierarchowie, jak: Roger Etchegaray, Paul Poupard, James Francis Stafford, John Foley, Paul Josef Cordes, François Xavier Nguyên Van Thuân, ale też Joaquín Navarro-Valls, jako rzecznik prasowy, czy o. Georges Cottier, jako teolog domu papieskiego. To byli ludzie Jana Pawła II. W większości zostali zaproszeni do Watykanu przez samego papieża i byli w pewnym sensie przeciwwagą dla Sekretariatu Stanu, dla kard. Agostina Casarolego.

Nie była to grupa jednorodna. Niemiec Ratzinger i Francuz Etchegaray w wielu sprawach różnili się radykalnie, na przykład w kwestii spotkania w Asyżu. Ale ta grupa była lojalna i była silną podporą dla papieża. Tego zdecydowanie brakuje w obecnym pontyfikacie. Benedykt XVI często jest sam.

Mózg i pancerz

Jan Paweł II miał więc u boku kard. Ratzingera, który był „teologicznym mózgiem” jego zamiarów i poczynań. Spotykali się przynajmniej dwa razy w tygodniu. Najpierw we wtorek rano w szerszym gronie. Potem następowała swobodna wymiana zdań tego samego dnia przy obiedzie. I w końcu w cztery oczy w każdy piątek po południu.

Rozmawiali po niemiecku. Wspólnie omawiali najważniejsze zadania kongregacji, której główną misją jest ochrona Kościoła przed wypaczeniami prawdy Ewangelii oraz promowanie jej nauczania we współczesnym świecie. Temu drugiemu zadaniu służą papieskie dokumenty. Pierwsze, zdecydowanie mniej wdzięczne, bo kojarzące się z dziedzictwem inkwizycji, kard. Ratzinger wziął na siebie. I dlatego to właśnie na nim skupiało się całe odium niezadowolonych środowisk Kościoła: feministek, teologów, homoseksualistów, ekumenistów itd. W tym sensie rzeczywiście był pancernym kardynałem, chroniącym niczym tarcza czy pancerz dobrą opinię o papieżu. (Dziś jest odwrotnie. To właśnie Benedykt XVI bierze na siebie ciężar niepopularnych decyzji, a nawet błędy swych współpracowników. Przykładem jest niedopracowana sprawa biskupa-negacjonisty Williamsona). Ale rola kard. Ratzigera nie ograniczała się bynajmniej do sprawowania funkcji pancerza i inkwizytora. Świadczy o tym jedno z największych dzieł pontyfikatu Jana Pawła II, a mianowicie Katechizm Kościoła Katolickiego, który powstawał właśnie pod jego kierunkiem.

Jakie czasy, taki papież

Chociaż Opatrzność połączyła na niemal ćwierć wieku Josepha Ratzingera i Karola Wojtyłę, nie brakowało między nimi różnic. Widać je również i dziś w stylu nauczania. Jan Paweł II wychodził do świata, był niczym Chrystus towarzyszący uczniom na ich drodze do Emaus. W życiu ludzi i narodów szukał zaczepienia dla przesłania Ewangelii. Benedykt XVI to raczej ten, który mówi „Chodźcie i zobaczcie”. Innymi słowy zaprasza do ponownego odkrycia chrześcijaństwa jako alternatywy dla tego świata. Stąd jego troska o piękno i autentyzm liturgii. A także o język, w którym słowa znajdują inną od potocznej definicję, przez ich odniesienie do Pisma Świętego.

Odmienne style obu pontyfikatów wynikają poniekąd ze zmian, które dokonały się w ostatnich latach. Nie spełniły się nadzieje na łatwą wiosnę Kościoła. Współczesnego człowieka coraz mniej łączy z dziedzictwem chrześcijaństwa. Nie ma się już do czego odwoływać. Trzeba na nowo definiować pojęcia i ukazywać miejsca spotkania z Bogiem, jak piękna liturgia czy lectio divina.

*

Pamiętam jak dziś moje spotkanie z kard. Josephem Ratzingerem tuż po śmierci Jana Pawła II. Wychodziłem z Pałacu Apostolskiego, gdzie pracownicy Watykanu mogli się po raz ostatni pożegnać ze zmarłym papieżem. U wejścia spotkałem dziekana Kolegium Kardynalskiego. Twarz miał spokojną, był zadowolony, że jego długa misja na Stolicy Piotrowej dobiegła końca. Opatrzność miała jednak inne plany. Przeznaczyła mu kontynuację dzieła Jana Pawła II i jak się okazuje, również jego beatyfikację.     

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...