Dorośli mieszkańcy N. od czasu unijnej akcesji żyją pytaniem, jak zarobić na elewacje swoich podupadających domów, nie dopuszczając do upadku rodzin.
Autokar
Zaczęło się w okolicach roku 2000.
Ojciec, budowlaniec po zawodówce, zaczyna wówczas wyjazdy za zachodnią granicę, dla podreperowania rodzinnego budżetu. Z początku wyjazdy są krótkie, kilkutygodniowe, później przechodzą w coraz dłuższe. K. widzi dzieci rzadko, rozluźniają się też relacje z żoną.
W 2007 r. – Ania ma siedem lat, Karol roczek – do Anglii wyjeżdża babcia dzieci. W ślad za nią, początkowo z chęcią spędzenia Świąt Bożego Narodzenia, jedzie jej córka wraz z dziećmi. Po tygodniu dzwoni do K. z informacją: poznała w Londynie Araba z dwójką dzieci, z którym aktualnie układa sobie życie; zresztą, i tak wracać nie ma sensu, bo i do czego?
W Anglii – to wersja ojca – dzieci chowają się z babcią w dobrze utrzymanym domu starców (do czasu, kiedy zarządcy zażyczą sobie, by dzieci opuściły dom). Matka dziećmi interesuje się od okazji, ale na utrzymanie łoży z własnej kieszeni („Miały wszystko, co chciały” – mówi ojciec).
W końcu poznaje kolejnego partnera. Ten oświadcza, że związał się z nią, nie z jej dziećmi, więc w październiku 2010 r. matka postanawia wysłać Karola i Anię do Polski (jej mąż przebywa wtedy na zarobku w Niemczech).
W wychowaniu i utrzymaniu dzieci – ogłasza swojej matce tuż przed jej wyjazdem z wnukami – przyszła teraz kolej na ojca. Na miejscu, w mieście N., dzieci zostają tymczasowo z prababcią w mieszkaniu socjalnym, do czasu powrotu z Niemiec ojca.
– Przysłała dzieci jak bagaże – mówi ze łzami w oczach ojciec, niski, krępy 37-latek o twarzy dziecka.
– Bez dokumentów ukończenia angielskich klas. Bez niczego – dodają panie z opieki społecznej.
Tysiąc na troje
Pomoc społeczna problemu „eurosieroctwa” nie jest w stanie objąć. O przypadkach dzieci zostawionych przez rodziców dowiaduje się tylko w razie problemów: finansowych czy poważnych rodzinnych. W dodatku wyjeżdżający rodzice rzadko regulują kwestie praw do opieki: dzieci pozostają pod okiem dalszej rodziny nielegalnie.
O istnieniu rodziny K. gminna pomoc społeczna dowiaduje się przypadkiem. K. ma szczęście, bo tutejszy system pomocy wyprzedza najwyraźniej o kilka lat średnią krajową: w MOPS-ie działa chociażby trzech asystentów rodzinnych.
K. dostaje pomoc finansową: 490 zł zasiłku stałego, 120 zł okresowego i 91 zł „rodzinnego” na każde dziecko. W urzędzie załatwiają też dorywczą pracę: kilka godzin opieki nad osobą starszą, za 300 zł miesięcznie.
Asystentka rodzinna pomaga w sfinalizowaniu sprawy rozwodowej (chodzi o ściągnięcie alimentów od matki). Rodzinę odwiedza dwa razy w tygodniu: przychodzi do mieszkania socjalnego zamieszkiwanego przez prababcię (tego samego, do którego Karol z Anią trafili po przyjeździe do Polski), w którym na trzyosobową rodzinę zostaje 11 metrów kwadratowych. Nie, nie poucza, co K. ma robić ze swoim życiem, tym bardziej że stanął na nogi i czuje się za dzieci odpowiedzialny (robi dzieciom takie obiady, że pani asystentka sama by przy takim stole usiadła).
Problemy emocjonalne dzieci? Pomoc społeczna zaproponowała spotkania z psychologiem, z których jednak K. na razie nie skorzystał.
Emocje
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Analiza mechanizmów powstawania lęku prowadzi do odkrycia sposobów działania pokusy.
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.