Godne, bo płodne. Seks małżeński w doktrynie Kościoła katolickiego

Znak 10/2011 Znak 10/2011

Małżonkowie stosujący antykoncepcję spotykają się z zarzutem źle uformowanego sumienia i wykraczania przeciw prawu Bożemu. Czy obecne stanowisko Kościoła katolickiego w sprawie antykoncepcji jest jedynym możliwym na gruncie katolickich założeń? Czy nie jest to forma przemocy argumentacyjnej, o której trudno powiedzieć, że kształtuje prawe i prawdziwe sumienie?

 

Wojtyła w Miłości i odpowiedzialności podejmuje próby wyjaśnienia moralnej niegodziwości sztucznej antykoncepcji. Miłość małżeńska może ukształtować się „prawidłowo tylko o tyle, o ile kształtuje się w ścisłej harmonii z właściwą celowością popędu. Wyraźny konflikt z tą celowością będzie równocześnie zakłóceniem i podważeniem miłości osób” (Miłość i odpowiedzialność, s. 52). Obiektywnej celowości popędu seksualnego nie można oczywiście rozumieć tak, że każdy akt seksualny ma stwarzać możliwość poczęcia, bo jak wiadomo, tak po prostu nie jest i Kościół skwapliwie wykorzystuje tę okoliczność. Trzeba więc pokusić się o rozumienie odnoszące się do współżycia małżeńskiego jako całości. Musi ono mieć na celu (nie w konkretnym akcie seksualnym, ale niejako w ogóle) spłodzenie potomstwa. Małżonkowie muszą akceptować możliwość, że będą kiedyś rodzicami, i fakt, że prawo natury nakazuje im podjęcie się rodzicielstwa. Potencjalne bycie ojcem i matką mogą jednak równie dobrze akceptować małżonkowie stosujący NPR, jak i ci, którzy wybrali w swoim sumieniu na przykład hormonalną antykoncepcję. Jedni i drudzy decydują się na współżycie, zakładając, że ma ono być niepłodne i działając w taki sposób, aby z dużym prawdopodobieństwem takie było. Takie działanie nie wyklucza jednak, że jedni i drudzy mogą chcieć być rodzicami, ale nie w danym momencie, lecz kiedyś w przyszłości. Przywołując jedynie obiektywną celowość popędu, wbrew intencjom Wojtyły, nie da się wykazać niemoralności sztucznej antykoncepcji.

Grzeszny wymiar przyjemności.

Współżycie jedynie w okresach niepłodnych – zdaniem Kościoła – wymaga wstrzemięźliwości i opanowania. „Jednakże to opanowanie, w którym przejawia się czystość małżeńska, nie tylko nie przynosi szkody miłości małżeńskiej, lecz wyposaża ją w nowe ludzkie wartości. Wymaga ono wprawdzie stałego wysiłku, ale dzięki jego dobroczynnemu wpływowi małżonkowie rozwijają w sposób pełny swoją osobowość, wzbogacając się o wartości duchowe (Humanae vitae, 21)”. Współżycie w okresach niepłodnych jest więc, z punktu widzenia Kościoła, drogą wzrastania w cnocie. Jeśli małżonkowie zachowują wstrzemięźliwość, tym samym doskonalą swoją miłość. Zgódźmy się wstępnie, że tak jest. Nie zobowiązuje nas to jednak, aby stosowanie sztucznej antykoncepcji uznać za działanie niszczące miłość. Nie jest przecież tak, że do wzrostu miłości prowadzi jedna jedyna droga. Dowiedzenie implikacji: jeśli małżonkowie będą się stosować do naturalnego rytmu płodności, to będą postępować dobrze i wzrastać w miłości, nie pociąga za sobą – z punktu widzenia logiki – twierdzenia: jeśli małżonkowie nie będą się do niego stosować, to nie będą postępować dobrze.

Wskazując walory metod naturalnych, nie pokazuje się automatycznie wad metod sztucznych. Trzeba je wykazać oddzielnie. Tego podejmuje się Wojtyła w Miłości i odpowiedzialności. Uznaje, że współżycie, gdzie pozytywnie uniemożliwia się poczęcie, prowadzi tylko do przyjemności, a ta z samej swej natury wiąże się z egoizmem (zob. Miłość i odpowiedzialność, s. 141). Tym samym czyni się ze współmałżonka „przedmiot użycia”, a nie „podmiot miłości”. Takie postawienie sprawy wynika z naiwnego i manichejskiego, ale utrwalonego tradycją podejścia Kościoła do przyjemności. Traktuje się ją jako coś złego, co prowadzi jedynie do egoizmu. Nie potrzeba wielkiej przenikliwości, aby dostrzec, że ludzie bardzo często sprawiają innym przyjemność bez liczenia na wzajemność. Rodzice dają dziecku prezent na urodziny, niektórzy przywożą przyjaciołom prezenty z podróży lub kupują im ulubione słodycze czy kwiaty. Ludzie czynią to wszystko właśnie z miłości, sympatii czy życzliwości, nie oczekując wprost, że ktoś im się odwdzięczy. Człowiek jest więc zdolny do przedkładania przyjemności czyjejś nad swoją. Dlaczego nie miałoby się tak dziać także w akcie seksualnym? Przecież Kościół zachęca, aby tak właśnie było. Troska o przyjemność współmałżonka ma towarzyszyć współżyciu ograniczanemu do okresów niepłodnych. Czy takiej postawy troski nie mogą przyjąć małżonkowie stosujący sztuczną antykoncepcję? Można na to pytanie odpowiedzieć twierdząco tylko wtedy, gdy się założy, że takie współżycie ze swej istoty nie jest aktem miłości. A to przecież chciano wykazać, a nie założyć!

Przedstawiona argumentacja Kościoła[1] za niemoralnością sztucznej antykoncepcji sprowadza się do twierdzenia: tak jest, bo tak jest! Jest ona nieracjonalna a jej oparcie na niezmiennym prawie naturalnym jest tylko pozorem. Nie znaczy to od razu, że małżonkowie mogą stosować każdą formę antykoncepcji. Pod tym zbiorczym określeniem kryją się formy godziwe i niegodziwe. Niemoralne jest na przykład dla katolika trwałe obezpłodnienie, np. w wyniku określonych zabiegów chirurgicznych. To jest jednak temat na inną dyskusję.

Pokazanie braku spójności argumentacji Kościoła w sprawie antykoncepcji nie dowodzi oczywiście, że nie da się podać żadnego innego argumentu za odrzuceniem wszelkich form sztucznej antykoncepcji. W dokumentach papieskich wielokrotnie pojawiają się zapewnienia o zgubnym ich wpływie na moralność. Takie twierdzenia jednak nie mają koniecznego i ogólnego charakteru, wskazują raczej na sytuacje, do których może dojść i czasem być może dochodzi. Nie można się jednak zgodzić, że z konieczności i u wszystkich antykoncepcja jest złem i do zła prowadzi. Argumenty za tak mocnym twierdzeniem nie wytrzymują krytyki.

 

Bibliografia:

  1. Jan Paweł II, Evangelium vitae (25.03.1995).
  2. Jan Paweł II, Familiaris consortio (22.11.1981).
  3. Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994.
  4. K. Knotz,  S. Szefer, Nie bój się seksu, czyli kochaj i rób, co chcesz,  Kraków 2009.
  5. Kongregacja Nauki Wiary, Deklaracja o niektórych zagadnieniach etyki seksualnej Persona humana (29.12.1975).
  6. Paweł VI, Humanae vitae (25.07.1968).
  7. Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, Poznań 1986.
  8. K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność,, Lublin 1982.

MICHAŁ ROGALSKI – student filozofii i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Warszawskim; zajmuje się problemami z pogranicza filozofii i teologii



[1] W encyklice Humane vitae pojawia się również szereg argumentów dotyczących okoliczności mogących towarzyszyć antykoncepcji i skutków jakie może wywoływać (znaczące ograniczenie liczby urodzeń, hedonistyczny styl życia, deprawacja młodzieży). Żadna jednak z wymienionych tam okoliczności nie jest z istoty związana ze sztuczną antykoncepcją. Sztuczna antykoncepcja nie pociąga za sobą z konieczności żadnego z tych skutków, nie mogą więc one być argumentem za jej niemoralnością z istoty rzeczy, a potwierdzają jedynie możliwość niemoralnego wykorzystania antykoncepcji.


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...